tag:blogger.com,1999:blog-63892192067253104102024-03-03T10:49:22.218+01:00L e k k ożycie w zgodzie ze sobąCicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.comBlogger111125tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-54482323737427949302023-10-09T15:54:00.005+02:002023-10-09T15:55:50.126+02:00Samo-czułość na co dzień: Praktyczne wskazówki i ćwiczenia do codziennego budowania wewnętrznej harmonii<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKVyRFEGhrJ4akIks-V3Hphwuil19-SYpCrcqVi_o3jp7rqSyWGEV0PdMgsiEOgvEzfMhIEAkh974W7XaOc69Bm7VirVVDbnQbQuYzyfJ5-rCNSXlt9bnzFqEwNlMlqGc9GZEPAnvfx-jdeXcriYNcxg351i8meg8jftVQ0i_T4VPxY86azcBNqhpX9-hi/s4032/pexels-aljona-ovts%CC%8Cinnikova-18342415.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKVyRFEGhrJ4akIks-V3Hphwuil19-SYpCrcqVi_o3jp7rqSyWGEV0PdMgsiEOgvEzfMhIEAkh974W7XaOc69Bm7VirVVDbnQbQuYzyfJ5-rCNSXlt9bnzFqEwNlMlqGc9GZEPAnvfx-jdeXcriYNcxg351i8meg8jftVQ0i_T4VPxY86azcBNqhpX9-hi/w640-h480/pexels-aljona-ovts%CC%8Cinnikova-18342415.jpg" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><div style="text-align: left;"><br /></div></span></div><p><span> </span>W dzisiejszym zabieganym świecie, gdzie stres i presja są często nieuniknione, samoopieka i samoczułość, dbanie o siebie staje się istotnym elementem codziennego życia. To niezwykle ważne, by żyjąc w codzienności, w której mierzymy się z wieloma wyzwaniami stworzyć sobie przestrzeń na zadbanie o siebie, zwolnienie, posłuchanie swojego ciała.</p><p>Dodatkowo jeśli w naszym dzieciństwie nie byliśmy uczeni tego, że mamy prawo o siebie dbać, że mamy prawo wyrażać swoje potrzeby - uczenie się takich umiejętności może być sporym wyzwaniem. I mimo, iż nie będzie to łatwa podróż, warto spróbować się w nią zanurzyć, ponieważ dbając o naszą emocjonalną harmonię, możemy znacząco polepszyć jakość swojego życia. W tym wpisie podzielę się kilkoma praktycznymi wskazówkami i ćwiczeniami, które pomogą Ci zacząć praktykować samoczułość w swojej codzienności.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Self care - czyli czuła samoopieka w codzienności</h3><div><br /></div><p><b>1. Codzienna chwila dla siebie:</b> Ten moment, gdy dajesz sobie czas na to, by poczuć siebie, posłuchać swojego ciała, jest bardzo cenny. Niech będzie to chwila (5-15 min) kiedy poświęcasz sobie uwagę, obserwujesz jak się czujesz, jakie emocje Ci towarzyszą, bądź przy sobie, głęboko oddychaj. Medytacja, relaksacja, czy też po prostu przymknięcie oczu i pobycie tu i teraz to doskonały sposób na rozpoczęcie lub też zakończenie dnia.</p><p><br /></p><p><b>2. Dziennik emocji, wypisywanie tego, co nam "siedzi w głowie":</b> Prowadzenie dziennika emocji może pomóc Ci zrozumieć swoje uczucia i myśli. Każdego dnia spróbuj zapisać jakie emocje czujesz, gdzie pojawiają się one w ciele (czyli jakie odczucia im towarzyszą -np. ból brzucha podczas odczuwania lęku, migrena po odczuwaniu złości, rozluźnienie w barkach podczas odczuwania szczęścia - u każdego będzie wyglądać to inaczej) i jakie mogą być ich przyczyny. To pomoże ci rozumieć lepiej siebie, swoje emocje, swoje reakcje i wyłapywać pewne wzorce myślowe, nawyki. Dodatkowo możesz założyć zeszyt, w którym będziesz tworzyć sobie przestrzeń na wypisywanie wszystkiego, co w danym dniu siedzi Ci w głowie, w ciele, co Cię trapi, irytuje, z czym się mierzysz - takie pisanie ekspresyjne, bez namysłu, po prostu wypisując wszystko, co przyjdzie nam na myśl jest niezwykle oczyszczające, kojące i pomaga poczuć się dobrze, zrozumieć lepiej siebie i sytuację, w której się znajdujemy.</p><p><br /></p><p><b>3. Regularna aktywność fizyczna:</b> Ćwiczenia fizyczne wyzwalają endorfiny, które poprawiają nastrój. Spróbuj odnaleźć taką formę aktywności, która cię relaksuje i korzystaj z niej regularnie, na tyle, ile jesteś w stanie. Ja osobiście przez długi czas szukałam tego, co przemówi do mnie i nie rozumiałam dlaczego ruch nie sprawia mi przyjemności. Stało się to dla mnie jasne dopiero wtedy, gdy poznałam te rodzaje ruchu, które są totalnie moje - joga, pływanie, spacery - to dla mnie coś wspaniałego i nigdy mi się nie nudzą. Próbuj i testuj, by odnaleźć te rodzaje ruchu, które zachwycą (lub przynajmniej zaintrygują) Ciebie.</p><p><br /></p><p><b>4. Czas dla siebie:</b> Wprowadź do swojego dnia chwilę tylko dla siebie. To może być czytanie, spacer, wyjście do muzeum, masaż, przytulenie siebie, śpiewanie, taniec, malowanie, gorąca kąpiel - cokolwiek, co sprawia Ci radość i przyjemność. Planuj takie randki ze sobą regularnie, zabieraj siebie w miejsca, które Cię fascynują, ucząc się spędzać czas tylko ze sobą dla przyjemności, poczucia siebie mocniej, ukochania, zaopiekowania. Daj sobie choć chwilkę na relaks i regenerację, Twoje ciało z pewnością Ci się za to odwdzięczy.</p><p><br /></p><p><b>5. Ucz się mówić "nie":</b> Nauka asertywności, to niezwykle ważna umiejętność. Warto uczyć się stawać za sobą, przyznawać sobie prawo do odmawiania, gdy np. masz zbyt wiele na głowie lub po prostu nie masz ochoty aby coś robić, nie czujesz tego. Zbyt duża ilość zobowiązań może prowadzić do przeciążenia i stresu. Jeśli mówimy "tak" czemuś, czego tak naprawdę nie chcemy, nie czujemy - mówimy tym samym "nie" samej sobie. Ucząc się odmawiać, uczymy się szanować siebie i swoje priorytety - szanujemy swój czas, ale też tak naprawdę czas innych osób.</p><p><br /></p><p><b>6. Poznawaj swoje potrzeby:</b> Zrozumienie, czego naprawdę potrzebujesz, jest kluczowe. Czy to więcej czasu z bliskimi, wsparcie przyjaciół, czy po prostu chwila spokoju - możesz uczyć się dawać sobie to, czego potrzebujesz. A jak rozpoznać swoje potrzeby? Jednym ze sposobów może być rozpisanie sobie na kartce różnych kategorii życiowych (np. zdrowie, praca, relacje, hobby itd.), a następnie ponumerowanie ich - 1, 2, 3 będą tymi aspektami, na których najbardziej nam aktualnie zależy. Następnie możemy zastanowić się jakie potrzeby mamy w obszarze tych trzech życiowych aspektów i jak możemy spróbować zacząć je zaspokajać, małymi krokami, w codzienności. Oprócz tego warto też poświęcić codziennie chwilę na to, by zapytać siebie - jak się dzisiaj czuję, czego potrzebuję? Ponieważ każdy dzień może nieść ze sobą inne wyzwania i inne potrzeby, warto zatrzymać się na moment, by zauważyć, czego w aktualnym momencie będzie potrzebowało nasze ciało.</p><p><br /></p><p><b>7. Nawiąż relację ze swoim "cieniem":</b> Cień, czyli te aspekty nas samych, które wypieramy, które są trudne, których nie chcemy widzieć, tak naprawdę nie znika, nawet jeśli bardzo przed nim uciekamy. Najlepszą strategią na to, by "poradzić" sobie z cieniem, będzie uczenie się przyglądania tym częściom nas, obejmowania ich uwagą, w zamian za wypieranie. Możesz spróbować regularnie poświęcić chwilę na to, by zaobserwować różne trudne emocje w sobie, różne zachowania (takie, które Ci nie służą, ale do których często wracasz), dyskomfort, wewnętrznego krytyka, pobyć sobie z tym, przyjąć, doświadczyć. Jeśli nieświadome zaczynamy przenosić do świadomości, stopniowo staje się to dla nas łatwiejsze do zrozumienia, a więc później do zmierzenia się z tym. </p><p><br /></p><p><b>8. Ucz się odpuszczania:</b> W całym tym procesie bycia dobrą dla siebie, uczenia się czułości do siebie, nie zapominaj o tym, by się w tym nie zapętlić. Możemy czytać wiele książek, artykułów, oglądać filmiki i następnie narzucać sobie ogrom zadań do wykonania, tworzyć kolejne listy do odhaczenia, bo wyobrażamy sobie, że samo-czułość jest o tym (by zrobić kolejne rzeczy i wtedy poczujemy się w końcu ze sobą dobrze). Najcenniejszą lekcją uczenia się bycia dobrą dla siebie jest jednak - odpuszczanie, a konkretnie, uczenie się balansu pomiędzy działaniem, a niedziałaniem. Czasem jest taki dzień, kiedy potrzebujemy konkretności i wielu kroków, intensywnego działania, czasem jest też taki, gdy potrzebujemy totalnie sobie odpuścić, poleżeć na kanapie w ciszy. To my sami wewnętrznie czujemy i wiemy co i kiedy będzie dla nas najbardziej wspierające, co będzie potrzebne. W zamian za dowalanie sobie, że nie jesteśmy w stanie zrobić dla siebie dosłownie wszystkiego - doceńmy, że możemy zrobić coś, choć tę jedną rzecz i ona ma ogromne znaczenie.</p><p><br /></p><p><span> </span>Ostatecznie samoopieka to proces, który wymaga praktyki i cierpliwości. Zacznij od tych prostych wskazówek i pamiętaj, by dostosować je do swoich indywidualnych potrzeb. Życie bliżej siebie, w czułej, wspierającej relacji ze sobą jest dla Ciebie dostępne, jeśli wybierzesz, że pragniesz się go uczyć (tak, możesz też popełniać na tej drodze błędy, zaczynać na nowo wiele razy) i robić to dla siebie.</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-82709937598432235202023-09-30T16:45:00.001+02:002023-09-30T16:45:14.465+02:00Całodniowe wyzwanie uważności - odmień swój dzień!<p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2XqGlL87B6u0JUiGTA9Ve4hEnTNWQC-Ut7ynyxTdPeQiF2gll1ZGZ2mwJpCE4l8I0chG_jMLf9Ak6tavJ-6yjwg2-L1OBMRNCrgZPr6k6TR9XOGEQNwrnmqh8KjC2kppj3B4VNhbvoKLYmJjKX8HxNvczjRm8ZpbTkvCTghJ_5v2Q86opMCW_cPK9xLeS/s1600/pexels-photo-3115637.webp" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1067" data-original-width="1600" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2XqGlL87B6u0JUiGTA9Ve4hEnTNWQC-Ut7ynyxTdPeQiF2gll1ZGZ2mwJpCE4l8I0chG_jMLf9Ak6tavJ-6yjwg2-L1OBMRNCrgZPr6k6TR9XOGEQNwrnmqh8KjC2kppj3B4VNhbvoKLYmJjKX8HxNvczjRm8ZpbTkvCTghJ_5v2Q86opMCW_cPK9xLeS/w640-h426/pexels-photo-3115637.webp" width="640" /></a></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span><a name='more'></a></span></div><br /><p></p><p><span> </span>Czy kiedykolwiek zastanawiałaś się, jak często przebiegasz przez życie, zapominając o tych drobnych, codziennych momentach, o tym, co się dzieje tu i teraz? W naszej zabieganej codzienności, jesteśmy często zajęci planami na przyszłość lub uwięzieni w przeszłości, zapominając, że to właśnie teraz stanowi prawdziwą esencję naszego istnienia.</p><p><span> </span>Dzisiaj zapraszam Cię do podjęcia wyzwania, które może całkowicie zmienić sposób, w jaki postrzegasz swoje życie. To nie jest wyzwanie, które wymaga skomplikowanej praktyki ani znacznych nakładów czasowych. To wyzwanie, które przywraca Ci prawo do bycia w chwili obecnej.</p><p>Nie potrzebujesz specjalnego przygotowania ani wcześniejszego doświadczenia w dziedzinie uważności. Wystarczy otwarty umysł i gotowość do odkrywania nowych aspektów swojego życia. Wyzwanie uważności, to doskonały sposób na większenie świadomości siebie, otoczenia i własnych myśli w ciągu dnia. Poniżej znajdziesz listę kroków, które możesz podjąć, aby przeprowadzić takie wyzwanie w swojej codzienności.</p><h2 style="text-align: left;"><br /></h2><h2 style="text-align: left;">Całodniowe wyzwanie uważności</h2><p><b><br /></b></p><p><b>1. Rozpocznij o poranku:</b></p><p>Zacznij wyzwanie od samego rana lub raczej dzień wcześniej - upewniając się, że dźwięk Twojego alarmu jest przyjemny (jeśli nie, możesz go zmienić na kojącą, spokojną melodię), po przebudzeniu nie rozpoczynaj przeglądania maila, czy mediów społecznościowych, w zamian przeciągnij się i zanurz się w chwilę tu i teraz. Możesz to zrobić koncentrując się na odczuciach swojego ciała lub oddechu przez kilka minut, zanim w ogóle wstaniesz z łóżka. Możesz też przeskanować w myślach swoje ciało od stóp do głowy, przytulić siebie.</p><p><b>2. Medytacja:</b></p><p>Wykonaj krótką medytację (rano i wieczorem). To może być krótka sesja trwająca od 2, 5 do 15 minut, w której skupiasz się na oddechu lub jakiejś konkretnej, prowadzonej medytacji uważności. Przykładowe medytacje i relaksacje znajdziesz <a href="https://youtube.com/playlist?list=PLZNExYxjETp4AwGGb4z5BYCnv1Yr-hfdP&si=18KDaikcGHTP-V_F" target="_blank">na moim kanale YouTube</a>. Jeśli nie chcesz wykonywać medytacji prowadzonych, po prostu przeznacz chwilę na to, by wygodnie usiąść, włącz muzykę, która Cię relaksuje i pobądź w tym momencie, skupiając swoje myśli na tu i teraz, na świadomości tego, że jesteś. Jeśli pojawią się jakieś emocje, myśli, po prostu pozwól się im pojawiać i znikać, wracaj swoją uwagą do tu i teraz, pamiętając o tym, że nie chodzi o perfekcję, a o pozwolenie sobie na bycie z tym, co się pojawia i z tym, co jest. Na koniec możesz również wybrać jakąś myśl, wartość, intencję, na której chcesz się skupiać, pamiętać o niej tego dnia.</p><p><b>3. Jedzenie z uważnością:</b></p><p>Zaplanuj swoje posiłki dzień wcześniej. Podczas posiłków, spróbuj jeść uważnie, wolniej, dokładniej przegryzać pokarm. Skoncentruj się na smaku, teksturze i zapachu jedzenia. Unikaj jedzenia "na szybko", czy też spożywania posiłków przed telewizorem lub komputerem. Poczuj wdzięczność za to, że masz możliwość spożywania smacznego jedzenia (zastanów się nad drogą jaką przebyło ono, by móc znaleźć się na Twoim talerzu).</p><p><b>4. Spacer:</b></p><p>Jeśli masz taką możliwość, wybierz się na krótki spacer w ciągu dnia. Skup się na otaczającej Cię przyrodzie, dźwiękach i wrażeniach związanych z chodzeniem. Poczuj jak stawiasz kroki, poczuj połączenie między swoim ciałem, a podłożem. Głęboko oddychaj.</p><p><b>5. Praca z uważnością:</b></p><p>Bez względu na rodzaj wykonywanej pracy i niezależnie od tego, czy pracujesz w biurze czy w domu, spróbuj wykonywać swoje codzienne obowiązki z większą uważnością. Skupiaj się na tym, co robisz, możesz co jakiś czas przypominać sobie w myślach co właśnie się dzieje, jaką aktywność wykonujesz, jaki jest jej cel.</p><p><b>6. Pamiętaj o swoich zmysłach:</b></p><p>W ciągu dnia rób sobie małe przerwy i próbuj aktywnie korzystać ze swoich zmysłów. Zauważaj dźwięki, zapachy, faktury, smaki, kolory wokół siebie. Możesz pytać siebie - jak się czuję (jeśli chodzi o odczucia w ciele), co czuję zmysłem dotyku, co widzę, co słyszę, co czuję węchem? To prosta technika sprowadzająca do bycia w chwili obecnej, która pomaga również się uspokoić.</p><p><b>7. Relacje</b></p><p>Podczas codziennej konwersacji ze sobą, z innymi osobami w pracy, z bliskimi staraj się pamiętać o tym, by naprawdę słuchać, co chce przekazać druga osoba. Dopytuj, jeśli nie jesteś pewien, czy dobrze zrozumiałeś. Bądź obecna w tym co się dzieje podczas kontaktu z drugą osobą. Czuj siebie, swoje emocje, stawiaj granice jeśli tego potrzebujesz, a także wychodź do innych z intencją dobra, połączenia, zrozumienia, szacunku. Przypominaj sobie o okazaniu sobie miłości, czułości, a następnie okazuj to również światu.</p><p><b>8. Kąpiel</b></p><p>Podczas wieczornej kąpieli możesz skupić się na dźwięku płynącej wody, na odczuciu opływania przez nią Twojego ciała. uważnie pomasować ciało, skorzystać ze szczotki do szczotkowania ciała lub użyć kilku kropli olejku eterycznego (skropić pod prysznicem podczas kąpieli lub dodać do wanny na łyżce oleju bazowego), by pobudzić zmysły.</p><p><b>9. Wieczorna refleksja:</b></p><p>Przed snem możesz zapisać swoje refleksje lub po prostu usiąść i zastanowić się nad tym jak przebiegało Twoje całodniowe wyzwanie uważności. Zastanów się nad tym jak się czułaś, jak czuło się Twoje ciało, jakie emocje Ci towarzyszyły, co było dla Ciebie wzbogacające, a co irytujące i jakie wyzwania napotkałaś, na czym chciałabyś się skupić następnego dnia i za co chcesz dziś podziękować (sobie, życiu).</p><p><b>10. Kontynuacja praktyki:</b></p><p>Całodniowe wyzwanie uważności może być świetnym początkiem i momentem na obserwację siebie, swojej codzienności, swoich odczuć, momentem zatrzymania, refleksji. Jeszcze większą wartość możesz wnieść do swojego życia, kontynuując regularną praktykę uważności przez kolejne dni i tygodnie. Oczywiście w takim stopniu, w jakim jesteś w stanie, nie musisz od razu robić tego idealnie, czy korzystać ze wszystkich wymienionych punktów - już chwila zatrzymania w ciągu dnia, chociażby 10 minut o poranku, jest w stanie zmienić bardzo wiele.</p><p><span> </span>Pamiętaj, że praktyka uważności to proces, który wymaga cierpliwości i uczenia się łagodności do siebie. Całodniowe wyzwanie może być świetnym sposobem na rozpoczęcie tej praktyki i zwiększenie swojej świadomości w codziennym życiu.🤍</p><div><br /></div>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-28208331360049208012023-01-05T16:05:00.005+01:002023-01-05T16:07:38.780+01:00NATURALNE SPOSOBY NA PRZEZIĘBIENIE (część II)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiinyz6jFsPh11fbfwb9ByVqLcytU5nUruUUTwPgCVqPlq4Jl4wplrWcPMV3fJ6JAUUDZE19tCalE7NYX7OXGXt5p5qQQqmLZvgkZEgAzQ4BFy0AlMsDEhTm0-gc7r07x4bkjTzkgxwgVTuSJY7XSun9UVE-IDeM_8f5vQWYxx58o7bYEzoBb8crBWYZw/s4519/pexels-katya-3275707.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3013" data-original-width="4519" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiinyz6jFsPh11fbfwb9ByVqLcytU5nUruUUTwPgCVqPlq4Jl4wplrWcPMV3fJ6JAUUDZE19tCalE7NYX7OXGXt5p5qQQqmLZvgkZEgAzQ4BFy0AlMsDEhTm0-gc7r07x4bkjTzkgxwgVTuSJY7XSun9UVE-IDeM_8f5vQWYxx58o7bYEzoBb8crBWYZw/w640-h426/pexels-katya-3275707.jpg" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><p><br /></p><p><span> </span>Witajcie 😊, miło mi pisać do Was po raz pierwszy w Nowym Roku. Mam nadzieję, że 2023 rok przyniesie nam przede wszystkim dużo inspiracji, obfitości i zdrowia.</p><p><span> </span>A jeśli o zdrowiu mowa, to pomyślałam, że w tym styczniowym czasie, przydałoby się odświeżyć tu temat naturalnych sposobów na przeziębienia. Przyznam, że sama ostatnio chorowałam i aktualizowałam moje przepisy. Przy okazji zorientowałam się, że do moich ulubionych sposobów (<a href="https://lekkociezko.blogspot.com/2020/09/naturalne-sposoby-na-przeziebienie.html" target="_blank">tutaj</a> poprzedni wpis z konkretnymi poradami) radzenia sobie z przeziębieniem dołączyły kolejne metody, a więc uznałam, że to dobry czas, by podzielić się nową dawką domowych sposobów na przeziębienie.</p><p><br /></p><h2 style="text-align: left;">Naturalne sposoby na przeziębienia</h2><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Rozgrzewające kąpiele dla stóp</h3><p>Moczenie nóg w gorącej wodzie z dodatkiem startego korzenia imbiru i solą, to super sposób na rozgrzanie. Kąpiel powinna trwać 15 - 20 minut. Najlepiej zrobić taką kąpiel od razu, gdy zaczynamy czuć pierwsze objawy przeziębienia, następnie wskoczyć do łóżka i porządnie się wygrzać. Po kąpieli stóp, możemy je także nasmarować rozgrzewającą maścią imbirową lub chili i nałożyć wełniane skarpety.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Owijanie gardła chustką</h3><p>Przy towarzyszącym nam bólu gardła, czy uczuciu drapania w gardle można spróbować od razu ogrzewać to miejsce. Jeśli czujemy, że chusta to za mało, możemy przykładać do szyi termofor (super sprawdzi się taki z pestek czereśni).</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Napotny napój z anyżu</h3><p>Podczas ostatniej choroby odkryłam, że napar z anyżu działa świetnie jako środek napotny. Dodatkowo odświeża i oczyszcza gardło. Napój ten przygotowujemy zalewając 1 lub 2 gwiazdki anyżu wrzącą wodą. Czekamy 10 minut i pijemy powoli gotowy napój.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Smarowanie klatki piersiowej</h3><p>Możemy również spróbować nasmarować klatkę piersiową przy użyciu mieszanki stworzonej z olejków eterycznych - goździkowego, imbirowego, eukaliptusowego i anyżowego. Mieszankę tworzymy kropiąc po jednej kropli każdego olejku na łyżeczkę oleju bazowego (np. migdałowego). Mieszanka działa rozgrzewająco i oczyszczająco na układ oddechowy.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Napar z oregano, tymianku i cytryny</h3><p>Taki napar świetnie działa na ból gardła, być może nie jest zbyt apetyczny (choć osobiście lubię smak tymianku, to z oregano nie jest już tak smacznie 😁), ale działa cuda jeśli chodzi o łagodzenie chrypki i bólu gardła. Jeśli nie jesteśmy w stanie go przełknąć, można dosłodzić odrobiną miodu. Napar przygotowujemy zalewając łyżeczkę tymianku, pół łyżeczki oregano gorącą wodą. Czekamy 10 minut, dodajemy łyżkę soku z cytryny i pijemy.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Rozgrzewające zupy</h3><p>Zwykle, gdy jesteśmy chorzy nie mamy ochoty i siły na gotowanie. Warto więc zabezpieczyć się w tym temacie wcześniej i mieć zwykle w lodówce, czy zamrażarce przygotowane wcześniej zupy, by móc z nich skorzystać podczas chorowania. Zupy są świetną opcją, bo często są lekkostrawne, zawierają w sobie dużo warzyw i witamin, które będą wspierać nas w zdrowieniu. Ja ostatnio polubiłam się np. z <a href="https://vegeszamanka.pl/2022/08/zupa-krem-z-kalafiora-zlota-zupa/" target="_blank">taką zupą</a> krem, która dodatkowo zawiera w sobie sporo kurkumy, gotuję jej od razu trochę więcej i mam ją często w zapasie, by móc z niej skorzystać.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Shot z imbiru, miodu i cytryny</h3><p>Ten przepis, to tak naprawdę wariacja innego przepisu, o którym wspominałam już w poprzednim wpisie, ale postanowiłam o nim wspomnieć, bo znalazłam na niego inny sposób. Ten napój można pić w temperaturze pokojowej i może być fajną alternatywą dla osób, które nie lubią wrzątku. Do przygotowania porcji napoju potrzebujemy łyżeczkę miodu, dwie łyżki soku z cytryny, łyżeczkę startego imbiru, szczyptę kurkumy, odrobinę przyprawy chili, szczyptę cynamonu, kieliszek ciepłej wody - wszystko miksujemy i od razu wypijamy. Możemy też zrobić sobie takiego napoju więcej (zachowując proporcje) i sięgać po niego co kilka godzin w ciągu dnia.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Gorąca kąpiel z solą epsom</h3><p>Jeśli jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami wanny, możemy skusić się na gorącą kąpiel (nalać tyle wody, by zanurzyć się w miarę możliwości po szyję). Do wanny dodajemy szklankę soli epsom i olejek eteryczny (np. eukaliptusowy, sosnowy), jeśli nie mamy soli epsom, możemy użyć zwykłej soli. Po kąpieli oczywiście wskakujemy do ciepłego łóżka.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Nawilżanie powietrza</h3><p>To bardzo ważna kwestia, nie tylko podczas choroby, ale i na co dzień. Warto korzystać z nawilżaczy powietrza, szczególnie w sezonie grzewczym, dzięki nim możemy wspomóc nasze gardło i zapobiec chrypce. Jeśli nie mamy nawilżacza, można poradzić sobie domowymi sposobami - rozwiesić mokre prześcieradła, postawić obok siebie miskę z gorącą, parującą wodą. Podczas choroby pamiętajmy też o wietrzeniu pomieszczeń (oczywiście wietrzmy je w momencie, gdy nie ma nas w danym pokoju, żeby się nie "przewiać").</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Syrop z imbiru</h3><div><br /></div><p>Aktualnie nie mogę jeść czosnku i cebuli, musiałam więc znaleźć zastępnik, dla moich ulubionych przeziębieniowych syropów. Okazało się, że w zamian z syrop z czosnku, czy cebuli, całkiem dobrze sprawdza się domowy syrop z imbiru. Syrop przygotowujemy obierając korzeń imbiru, krojąc go w cienkie plastry i wrzucając do słoika, następnie zalewamy go dodajemy około 2 łyżkami miodu lub syropu z agawy, dodajemy cynamon, gwiazdkę anyżu i szczyptę kurkumy. Zostawiamy w ciepłym miejscu (najlepiej na grzejniku) na około 2 godziny. Po tym czasie dodajemy sok z połówki cytryny i korzystamy z syropu. Najlepiej przechowywać go w lodówce do 5 dni.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Odpoczynek</h3><p>Oczywista oczywistość (choć nie każdy jest w stanie sobie na nią pozwolić), ale jeśli pozwolimy sobie poleżeć te dwa dni w łóżku, dużo szybciej powrócimy do stanu lepszego samopoczucia. Choroba to często znak od ciała, by odpocząć i zregenerować się, a więc pozwólmy sobie na to, a z pewnością szybciej staniemy na nogi.</p><p><br /></p><p>Jeśli macie jeszcze jakieś inne, domowe sposoby na przeziębienia, koniecznie podzielcie się w komentarzach 😊.</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-87651205148169261922022-12-12T08:13:00.006+01:002022-12-12T08:21:42.281+01:0022 inspirujące przesłania życiowe z 2022 roku ✨<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKSbkpI9fUMbw-iJPuVO0xdQJBgnLsEzk1JFxeUN2gmy2Kl3kg_5RzjqYmtOncwvif2Q-gv1JOS7RFvU1akZ_ihUHS-sxjHLbX_cHr_UMuj5tGweXjFuG7jYHeMjUhX1tnj5-_JwsqUmah48ueVICWWLq14E_0-NpXc2TedKE62wSrr7HiwJ30U2h_QQ/s3290/pexels-ka%CC%81ssia-melo-14584237.jpeg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2351" data-original-width="3290" height="458" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhKSbkpI9fUMbw-iJPuVO0xdQJBgnLsEzk1JFxeUN2gmy2Kl3kg_5RzjqYmtOncwvif2Q-gv1JOS7RFvU1akZ_ihUHS-sxjHLbX_cHr_UMuj5tGweXjFuG7jYHeMjUhX1tnj5-_JwsqUmah48ueVICWWLq14E_0-NpXc2TedKE62wSrr7HiwJ30U2h_QQ/w640-h458/pexels-ka%CC%81ssia-melo-14584237.jpeg" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><h3 style="text-align: left;"><br /></h3><h3 style="text-align: left;">Dziś, w ramach podsumowania 2022 roku i końcowo-rocznych inspiracji, spisałam dla Was <b>22 przesłania życiowe, które były dla mnie cenne w 2022 roku</b>:</h3><p><br /></p><p>1. Skupiaj się na tym <b>co już masz</b> w swoim życiu (a nie na poczuciu braku). To, na czym się skupiasz - będziesz dostrzegać najczęściej w swojej codzienności.</p><p><br /></p><p>2. Regularnie rób <b>coś całkiem nowego</b>. Dzięki temu wybijasz się ze znanej rutyny, życie staje się barwniejsze, uczysz się nowych rzeczy i doświadczasz siebie w nowych odsłonach.</p><p><br /></p><p>3. Wdzięczności nigdy za wiele.<b> Poczucie wdzięczności</b>, doceniania, to wspaniały stan, który podnosi nas na duchu. Codziennie skupiajmy się na wdzięczności za to, co już jest. Bo jest tego tak naprawdę tak wiele. Ile z „rzeczy”, które przez lata chcieliśmy mieć w naszej codzienności jest już naszym udziałem? Na pewno jest ich trochę 😊. Warto sobie o tym przypomnieć każdego dnia.</p><p><br /></p><p>4. <b>Wszystko może się zmienić</b>. I to niekoniecznie „zła” rzecz. To rzecz wręcz ratująca życie. Zmienność życia pomaga nam w różnych kwestiach, pomaga nam się rozwijać. Zmienność życia to tak naprawdę jedyna pewna rzecz w codzienności. Ucząc się na nią przyzwalać, akceptować, dostrzegać jej plusy, uczymy się też ufać życiu i „płynąć” (z takim flow) razem z nim.</p><p><br /></p><p>5. Zapraszaj <b>„magiczność”</b> do swojej <b>codzienności</b> - zauważaj wybrane przez siebie drobne „znaki”, które sprawią, że się uśmiechasz do siebie i czujesz, że życie ci sprzyja. Dla mnie są to np. wybrane gatunki ptaków i psów, niektóre liczby, czy kolory.</p><p><br /></p><p>6. Szukaj <b>kreatywnych sposobów na spełnianie swoich marzeń</b>, poczuj się tak, jakby one już były twoją rzeczywistością. Nie każde marzenie da się spełnić od razu, ale można spełnić jakąś jego część, sprawić, by nasz umysł poczuł się tak, jakby to marzenie było naszą codziennością. Przykładowo - marząc o tym, by mieszkać nad morzem - codziennie mogę chodzić na spacer nad rzekę, by widzieć wodę, chodzić do groty solnej, by czuć morski zapach itp. Wprowadzajmy realne elementy marzeń do naszego życia, już dzisiaj.</p><p><br /></p><p>7. <b>Choroba</b> / uraz ciała <b>jest ważnym przesłaniem</b>, nauczycielem, wyciągaj z niej przesłania dla siebie i słuchaj ciała, zwolnij. Przyzwól sobie na to, by to wszystko poczuć.</p><p><br /></p><p>8. <b>Nie odkładaj na później</b> pójścia za głosem serca, powiedzenia tego, co naprawdę chcesz powiedzieć, pielęgnowania relacji z bliskimi. W przyszłości może być po prostu za późno. Korzystajmy więc, dopóki możemy. Pomimo lęku, wstydu i oporu, które będą się pojawiać.</p><p><br /></p><p>9. Masz prawo <b>stawiać zdrowe granice</b>, masz prawo odmawiać bez wyrzutów sumienia (i nie sprawia to, że jesteś „złym człowiekiem”). Masz prawo do wyrażenia zdania, swoich własnych decyzji, w zgodzie ze sobą. To taka ważna podstawa, pamiętaj o niej każdego dnia.</p><p><br /></p><p>10. Już dziś j<b>esteś wystarczająca_y</b>. Już dziś masz wartość, taka_i jaka_i jesteś, bo jesteś. Poczuj to i ucz się okazywać sobie akceptację i miłość każdego kolejnego dnia. Zasługujesz na swoje uznanie, docenienie. Tak samo jak z łatwością okazujesz je innym, możesz też nauczyć się ukazywać je sobie.</p><p><br /></p><p>11. <b>Spełnione życie już tu jest</b>. Nie musisz „gonić tego króliczka”, by poczuć się szczęśliwa_y w swojej codzienności. Cudnie jest dążyć do swoich celów i zmieniać coś w swoim życiu, ale nie uzależniajmy swojego poczucia zadowolenia od tego ile pól uda nam się odznaczyć na naszej liście do zrobienia. Owszem, daje to satysfakcję, ale jest ona chwilowa. Za to prawdziwe poczucie spełnienia jest zawsze na wyciągnięcie ręki, tu i teraz, gdy uczymy się doceniać to wszystko, co już jest, dziękować za to, czuć miłość za życie i czyste bycie samo w sobie.</p><p><br /></p><p>12. Codziennie <b>dbaj o swoje zdrowie</b> fizyczne i psychiczne. Każdego dnia możesz robić to inaczej i w innej intensywności, ale niech będzie to regularna praktyka. Twoje ciało z pewnością Ci podziękuje.</p><p><br /></p><p>13. <b>Oceniając innych</b>, tak naprawdę<b> oceniasz</b> jakiś <b>wyparty aspekt</b> <b>w</b> samej_ym <b>sobie</b>. Ocena, którą wypowiadamy w kierunku innej osoby, może nam powiedzieć wiele o nas samych. To często nasze ukryte lęki, pragnienia, obawy. Czerpmy z tego wiedzę dla siebie i równocześnie pamietajmy, że gdy ktoś krytykuje (niekonstruktywnie) nas, to często (nieświadomie) także mówi tak naprawdę o jakimś aspekcie samego sobie.</p><p><br /></p><p>14. <b>Masz prawo popełniać własne błędy</b>. Pomyłki są częścią życia i nie są z gruntu „złe”. Popełniając błędy uczymy się. Nabywamy doświadczenia i wyciągamy dla siebie cenne lekcje. Często lepiej jest spróbować, pomylić się, niż nie zrobić nic i żałować tego przez lata.</p><p><br /></p><p>15. Znajduj <b>czas na to, co kochasz</b>. To niby proste przesłanie, ale czasem o tym zapominamy. Żeby codziennie zrobić to, co sprawia nam przyjemność, żeby np. poczytać książkę, pójść na spacer, pobiegać, posłuchać muzyki, popatrzeć w niebo, napić się ulubionej herbaty… Te małe rzeczy tworzą naszą rzeczywistość. To my możemy zadecydować, czy codziennie zrobimy dla siebie (choć przez kilka minut) coś przyjemnego, wspierającego, co poprawi nasz nastrój.</p><p><br /></p><p>16. <b>Odgracaj to, co Ci nie służy</b>, by zyskiwać czas i miejsce na to, co najważniejsze. Pamiętaj o swoich priorytetach i o tym, że mogą się zmieniać, więc warto się im przyglądać co jakiś czas. I przyglądać się swojej codzienności - temu na ile nasze wartości i priorytety wypisane na papierze mają odzwierciedlenie w codziennym życiu.</p><p><br /></p><p>17. Znasz swój własny sens życia? Jeśli jeszcze nie, to spróbuj pochylić się nad tym tematem. Co ten sens oznacza dla Ciebie? <b>Co oznacza dla Ciebie życie</b>? Co jest w życiu najważniejsze? To niesamowicie istotne pytania i choć czasem trudno znaleźć odpowiedź lub po prostu nie wiemy (co też jest ok, mamy prawo być w takim „nie wiem”, to też jest w porządku), pochylmy się nad tą kwestią, nie pozostawiajmy jej samej sobie. W końcu to nasze życie i mamy wybór jak chcemy je postrzegać.</p><p><br /></p><p>18. <b>Pielęgnuj relacje</b>, pielęgnuj bliskość. Relacje z ludźmi to to, w czym mamy okazję wzrastać, uczyć się nowych rzeczy o życiu i sobie, inspirować się nawzajem. Sieć społecznych połączeń to istotny fragment codzienności, jeśli mamy przy sobie osoby, które dobrze nam życzą, czujemy tę pozytywną iskrę, miłość, inspirację. Człowiek spełnia się rownież jako istota społeczna, czerpmy z tego źródełka dając coś od siebie innym i otrzymując ❤️, ucząc się wspólnie życia.</p><p><br /></p><p>19. Regularnie <b>pobądź w tu i teraz</b>. Posłuchaj swojego ciała, swojego oddechu, poczuj tę chwilę, poczuj, że jesteś, żyjesz. Znajdź na to swój własny sposób.</p><p><br /></p><p>20. <b>Znajdź swoje „miejsce mocy” </b>i odwiedzaj je regularnie. Chodzi o miejsce, w którym czujesz, jakby twoje „baterie” się ładowały, jakbyś zyskiwała_ł więcej energii, inspiracji, motywacji. Dla mnie takie miejsce to np. plaże. Znajdź swoje i korzystaj 🧡.</p><p><br /></p><p>21. <b>Ciesz się życiem</b>. Nie zapomnij o tym, by pielęgnować spontaniczność, dziecięcą radość. Może to być trudne w dorosłym życiu, ale szczerze - taka zdrowa doza spontanicznej zabawy, bycia w trybie bardziej „dziecięcym” (np. spontaniczne tańczenie, huśtanie się na huśtawce, głośny śmiech, zachwyt nad małymi rzeczami) często ratuje życie (psychiczne). Stając się tylko i wyłącznie „dorosłym dorosłym”, który nie pozwala sobie na „dziecinne wygłupy” ograbiamy się też z tego spontanicznego rodzaju radości, który dodaje życiu smaku.</p><p><br /></p><p>22. Balans - warto sobie o nim przypominać każdego dnia. Balans w różnych życiowych kwestiach, to to, co sprawia, że czujemy się w naszej codzienności po prostu dobrze, spokojniej. <b>Uczmy się więc szukać swojego własnego balansu</b>. Balansu pomiędzy pracą, a odpoczynkiem, balansu miedzy byciem „na zewnątrz”, a wewnętrz siebie, balansu między męską, a żeńską energią w sobie, balansu w zdrowym odżywianiu itd… I choć nie zawsze w życiu ten balans będzie obecny, bo w końcu jest ono totalnie nieprzewidywalne, to możemy (przyzwalając na to, akceptując tę zmienność) uczyć się wprowadzać go na tyle ile jesteśmy w stanie w danym momencie🤍, bez spiny.😉</p><p><br /></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimOVZIUd5I8BdnAvn8at1tLC3ZGXscQdXMXjJIIqGg5HYLTwEHSveb23oKZuNJUkxjFArqiELJg4GSju3y85bLBOUEwJvGtWjve8PlmMaeT5rxRgGtOYzuSeS4SgU_rFaw-AQRwiVWHP7GdIxJAwD-ljFqrn7rs89WTjfvmT4D7ffGQxsr2YHXuQwEVw/s3895/pexels-nadi-lindsay-3410286.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3384" data-original-width="3895" height="556" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEimOVZIUd5I8BdnAvn8at1tLC3ZGXscQdXMXjJIIqGg5HYLTwEHSveb23oKZuNJUkxjFArqiELJg4GSju3y85bLBOUEwJvGtWjve8PlmMaeT5rxRgGtOYzuSeS4SgU_rFaw-AQRwiVWHP7GdIxJAwD-ljFqrn7rs89WTjfvmT4D7ffGQxsr2YHXuQwEVw/w640-h556/pexels-nadi-lindsay-3410286.jpg" width="640" /></a></div><p>Życzę Wam przyjemnego i inspirującego grudnia i do przeczytania w 2023 roku!✨</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-86881085102622073872022-11-15T14:57:00.002+01:002022-11-16T22:43:59.134+01:00Niematerialny PREZENTOWNIK 2022<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYuiOpzR0ccFFrjV9HE1PQTbO7_kn_xqxZ5fr9r3FwPROqiqkqjAw9gXR2xu5vnqzEKIqPkFnqrwVX8Er8HT5h5vbV88gQdRVzy3XDdL3U0v1GGft-OTy_0r8NXXrEMmmyhDFCB8tSuLM4o58hiWvMHjCqspocoGCRfT89PS1KZ_9M98d41v-CTI79pA/s1280/20.PNG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiYuiOpzR0ccFFrjV9HE1PQTbO7_kn_xqxZ5fr9r3FwPROqiqkqjAw9gXR2xu5vnqzEKIqPkFnqrwVX8Er8HT5h5vbV88gQdRVzy3XDdL3U0v1GGft-OTy_0r8NXXrEMmmyhDFCB8tSuLM4o58hiWvMHjCqspocoGCRfT89PS1KZ_9M98d41v-CTI79pA/w640-h360/20.PNG" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><p><br /></p><p> <span> </span>To już! Zbliża się ten czas w roku, gdy z różnymi towarzyszącymi tej aktywności emocjami, zaczynamy powoli rozglądać się za prezentami dla bliskich. W tym czasie powstają też prezentowniki i różne listy prezentowych inspiracji, podpowiadające nam co zakupić. Ja osobiście poczułam, że w tym roku chciałabym stworzyć całkiem inny prezentownik z pomysłami na prezenty innego typu, w których darujemy przede wszystkim nasz czas i uwagę.</p><p><br /></p><h4 style="text-align: left;">Pomysły na prezenty dla bliskich</h4><div><br /></div><div>- wspólna sesja zdjęciowa (profesjonalna lub wykonana przez nas)</div><div><br /></div><div>- spacer połączony z piknikiem (można przygotować ulubioną potrawę danej osoby)</div><div><br /></div><div>- wspólny weekend za miastem</div><div><br /></div><div>- ugotowanie komuś obiadu i podanie jak w eleganckiej restauracji (lub w stylu jaki lubi dana osoba)</div><p>- wspólne wyjście na masaż lub zrobienie masażu drugiej osobie</p><p>- spacer o zachodzie słońca w miejscu, które jest dla Was wspólnie wyjątkowe</p><p>- wyjście do ciekawego miejsca w mieście - muzeum, na koncert, na kręgle</p><p>- nocny spacer z oglądaniem gwiazd </p><p>- przeznaczenie czasu na nauczenie drugiej osoby jakiejś z umiejętności, które my posiadamy np. szycie na maszynie</p><p>- zabranie drugiej osoby w miejsce, do którego dawno chciała się wybrać</p><p>- wspólne zasadzenie drzewa (obok drzewa/pod drzewem można też zakopać kapsułę czasu)</p><p>- wspólne wybranie się na warsztaty, by zrobić razem po raz pierwszy coś nowego - np. lepienie z gliny, plecenie wianków, rysowanie, gotowanie, taniec</p><p>- lot balonem, lot widokowy samolotem</p><p>- śniadanie do łóżka</p><p>- ofiarowanie swojego czasu (np. "mam dla Ciebie dziś cały dzień i możemy robić to, na co masz ochotę")</p><p>- wpłata w imieniu osoby, którą chcemy obdarować na dany cel charytatywny (najlepiej spójny z tym co ważne dla tej osoby) </p><p>- własnoręcznie stworzony prezent spersonalizowany - np. obrazek (zawierający coś co lubi dana osoba), napisana przez nas historia/wiersz/piosenka/opowieść (może bazować na naszych wspólnych wspomnieniach)</p><p>- napisanie długiego, głębokiego w treści listu (jak rzadko to teraz robimy, prawda 🙂?) i dołączenie pocztówki, która urzecze adresata</p><p>- wyprawa śladami bohaterów ulubionej książki/filmu</p><p>- wyjście na degustację</p><p>- wyprawa w góry lub do parku krajobrazowego - czas spędzony w ruchu, w naturze, na podziwianiu widoków, cieszeniu się swoim towarzystwem (trasę dostosujmy do wspólnych możliwości) to dobre chwile dla zdrowia i wspólnej relacji. </p><p><br /></p><p><br /></p><p>Przy darowaniu drugiej osobie prezentów niematerialnych warto wziąć pod uwagę przede wszystkim preferencje i zainteresowania tej osoby. Zastanowić się czy jest coś takiego o czym często wspomina, że chciałaby zrobić, czy na co uwielbia przeznaczać czas lub gdzie nie miała jeszcze okazji się wybrać, a bardzo ją to interesuje.</p><p>Warto też szczerze porozmawiać z drugą osobą o temacie dawania prezentów, by dowiedzieć się jakie ma ona zdanie w tej kwestii (jeśli jeszcze nie wiemy). Lub jeśli w poprzednich latach dawaliśmy sobie prezenty materialne, a teraz chcielibyśmy rozwiązać tę kwestię inaczej - również dajmy wszystkim wcześniej znać i podyskutujmy na ten temat. Warto powiedzieć o tym dlaczego chcielibyśmy darować sobie nawzajem przede wszystkim wspólnie spędzony czas i o tym, że zależy nam na intencjonalnie spędzonych wspólnych chwilach oraz na pielęgnowaniu bliskości w naszych relacjach 😊.</p><p><br /></p><h4 style="text-align: left;">Pomysły na prezenty dla siebie</h4><div><br /></div><div>- pójście na zajęcia tańca/języka/jogi/medytacji/ruchowe</div><div><br /></div><div>- wykupienie kursu rozwojowego</div><div><br /></div><div>- wieczór z ukochanym filmem czy z ulubioną bajką z dzieciństwa oraz z ulubionym daniem</div><p>- długa kąpiel w wannie z akompaniamentem ulubionej muzyki lub z relaksacją Jacobsona w tle</p><p>- spędzenie czasu w naturze bez telefonu</p><p>- "dzień lenia" - nicnierobienia 😉</p><p>- znalezienie swojego amuletu (to może być cokolwiek - kamień, pióro, muszla, czy jakiś kupiony przedmiot - figurka, pluszak, obrazek), przedmiotu, który będzie dodawał nam energii i przypominał o czymś dla nas ważnym</p><p>- napisanie czułego listu do siebie z przeszłości/przyszłości</p><p>- własna sesja fotograficzna - ulubione ubranie, może jakieś przedmioty, które kojarzą się typowo z nami ulubione albo kwiaty, aparat/telefon na statywie i działamy 😁. Jeśli mamy opory przed sesją fotograficzną u fotografa, spróbujmy zrobić ją sami sobie i wyczarować klimat, jaki lubimy</p><p>- zabranie się na spacer i znalezienie swojego własnego, ukochanego miejsca w swojej okolicy, do którego będziemy mogli wybierać się częściej w przyszłości</p><p><br /></p><p>Sami znamy siebie najlepiej - wiemy na co tak naprawdę mielibyśmy największą ochotę, więc nie bójmy się sobie tego podarować. Sęk w tym, by zatrzymać się i zapytać siebie - czego ja teraz potrzebuję i jak mogę to sobie zapewnić? W czasie darowania rzeczy innym, nie zapomnijmy o sobie i zadbaniu o swoje potrzeby, które są ważne 💗.</p><p><br /></p><p>______</p><p>Podane przeze mnie pomysły w dużej części są proste, znane, może nawet bardzo zwyczajne.</p><p>Ale czuję, że warto o tym wspominać, bo w całym gąszczu zakupowych propozycji, może umknąć nam to, co najważniejsze.</p><p>Często jest tak, że łatwo nam zapomnieć o tych zwyczajnościach, o tym, że to, co najcenniejsze co mamy, to czas - czas dla siebie, czas z bliskimi, czas otrzymywany i darowany... I owszem, materialne prezenty są miłe, praktyczne, przyjemne, ale to właśnie nasz czas, jest tym, co cieszy najbardziej osobę, której na nas zależy. I to właśnie tym wspólnie spędzonym wartościowym czasem naprawdę warto się obdarować 💖.</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-8716182166415891942022-11-14T17:25:00.001+01:002022-11-14T17:25:23.751+01:00Pułapki minimalizmu - "idealne" rzeczy i styl<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbHPx6o0XdmQlIsUWqhbTXzkzxFcgxz1aFbnL_9QU0wkWBsRFs4kXY0l1-HR33pd8AY0EFc_iZMtRUxuImRl3bJrCSI0851Wj8wAK-1YzJf_u4Em9OKEk_KtZkuO2WXKuQpF9XroKY2xbNOdt-lEdP8qmJ2nFX7QwcSSRHVJMJrjA8rX9i-rh3K7DjeA/s1280/19.PNG" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="720" data-original-width="1280" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbHPx6o0XdmQlIsUWqhbTXzkzxFcgxz1aFbnL_9QU0wkWBsRFs4kXY0l1-HR33pd8AY0EFc_iZMtRUxuImRl3bJrCSI0851Wj8wAK-1YzJf_u4Em9OKEk_KtZkuO2WXKuQpF9XroKY2xbNOdt-lEdP8qmJ2nFX7QwcSSRHVJMJrjA8rX9i-rh3K7DjeA/w640-h360/19.PNG" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><br /><p></p><p><span> </span>Przez wszystkie lata mojej przygody z minimalizmem, raz po raz natykałam się na przeróżne stwierdzenia, mity i poglądy, traktujące o tym, czego to "minimalista nie może robić, a co powinien".</p><p>Szczerze przyznam, że zwykle już nawet się do tych kwestii nie odnoszę, tylko wzruszam ramionami, bo jeśli ktoś wybiera wierzyć w dane szufladkujące przekonania, to jest to wybór tej osoby, ale czasem coś mnie jeszcze mocniej poruszy.</p><p>Ostatnio była to na przykład kwestia posiadania swojego stylu w ubiorze, wnętrzach ogólnie w odniesieniu do posiadanych rzeczy. Parę razy obiło mi się o uszy stwierdzenie, że</p><p><i>"minimalista powinien mieć spójny, widoczny styl"</i>,</p><p>taki, który oddaje jego charakter i składa się z rzeczy IDEALNIE dobranych do tej osoby.</p><p>I to poruszyło we mnie pewną strunę - ponieważ przypomniał mi się czas mojego życia, w którym sama dążyłam do posiadania idealnych rzeczy. W moim odczuciu jest to pewna <b>pułapka minimalizmu</b> (perfekcjonizm) - w momencie, gdy pozbędziemy się rzeczy zbędnych i zostajemy z tymi "najważniejszymi", możemy zacząć szukać różnych zastępników - perfekcyjnych przedmiotów i zrobić sobie z tego nowe "hobby", które stanie się pochłaniaczem uwagi i czasu.</p><p>Będziemy chcieli np. znaleźć ten idealny sweter. <i>On musi być perfekcyjny - nie wystarczy taki wystarczajaco dobry, no nie, przecież teraz już jako minimaliści przez wielkie M, musimy kupić coś idealnie pasującego do naszej szafy. Idealny skład, polska marka, etycznie szyty. I jeszcze musimy wyrazić się przez to ubranie i pokazać nasze wartości, nasz spójny styl i jeszcze żeby te kolory były w 100% dobrane do naszej cery, niech to ubranie wyraża jeszcze nasz entuzjazm do życia....</i></p><p>W końcu szukanie tego ideału zajmuje nam parę dobrych dni, czy tygodni. Po drodze mijamy te rzeczy, które były wystarczająco dobre, ale wciąż czujemy, że gdzieś tam istnieje ten idealny sweter...</p><p>Można się w tym nieźle zapętlić.</p><p>Widzicie co się tu zadziewa?</p><p><b>Wciąż tkwimy w pewnego rodzaju konsumpcyjnym podejściu, tylko teraz ładnie ubranym w otoczkę minimalizmu.</b></p><p>I żeby nie było - nie mówię, że nie warto się dobrze zastanowić przed zakupem, czy że nie warto wiedzieć, jakiego konkretnie produktu poszukujemy - oczywiście, warto, ale... Wszystko w granicach rozsądku, również w granicach dbania o nasze zdrowie psychiczne. <b>Balans</b> - to jest to czego tutaj najbardziej potrzebujemy.</p><p><br /></p><p><b>A czy inspirując się minimalizmem, musimy mieć swój własny, spójny styl (w ubraniach, wnętrzach)?</b></p><p>Czy koniecznie musimy mieć swój konkretny styl?</p><p>Odpowiedź krótka - nie nie musimy, nie ma takiego obowiązku😉.</p><p>A trochę dłuższa - minimalizm nie oznacza, że nagle z osoby, której nie zależy na stylowych wnętrzach, musimy się stać kimś, kto ma dom pełen estetycznych mebli prosto z magazynu o wystroju domu (lub też na odwrót). Minimalizm oznacza, że <b>skupiamy się na tym co WAŻNE DLA NAS</b>. A ile osób na świecie, tyle spraw ważnych. Dla każdego inne.</p><p>Będą więc osoby, które skupią się na poszukiwaniach swojego stylu, czy którym będzie zależało na noszeniu modnych w danym sezonie ubrań lub pomalowaniu ścian na najbardziej pożądany kolor danego roku. I to jest w porządku. I będzie też wiele innych osób, i takie, które w ogóle olewają modę i noszą przez cały czas proste koszulki w kolorze np. zielonym, bo tak im się podoba, tak im jest wygodnie. Wszystkie odcienie minimalizmu i ogólnie życia mają prawo istnieć - nie zrzucajmy wszystkiego do jednego wora.</p><p>Wiem, że często tak jest prościej. I tak działa nasz mózg, że upraszcza, że myśli schematycznie - sama się na tym łapię i ma tak każdy z nas. Ale możemy to wyłapywać, możemy nie podążać za tymi stereotypami, a przede wszystkim nie tworzyć sobie kolejnych. Bo po co zamykać się w kolejnej szklanej bańce, skoro istnieje nurt, tak wolny, tak otwarty, tak dostosowany do każdego i jego potrzeb, że każdy może z niego skorzystać na swój sposób?</p><p>A właśnie tej otwartości, tolerancyjności nam właśnie trzeba. W wielu kwestiach życia, w minimalizmie również. I minimalizm w moim odczuciu sam w sobie wnosi właśnie taki powiew świeżości - świeżości w postrzeganiu innych, życia, w tym, że każdy ma swój wybór i że powinniśmy <b>podążać przede wszystkim za swoim sercem</b>.</p><p><br /></p><p>Zdecydowałam się napisać ten tekst z myślą o tym, że może znajdzie się ktoś, to potrzebuje usłyszeć takie przesłanie, że nic nie musimy (w minimalizmie i innych kwestiach). Jeśli chcemy - to super, jeśli nie, to też super - to nasze życie, nasz wystrój domu, nasze ubrania, które my sami codziennie zakładamy na siebie.</p><p>Niepotrzebnie jednak nakładamy też presję - presję, by musieć to i robić tamto.</p><p>I robimy to (nakładamy tę presję) tak naprawdę nie dla innych, ale dla samych siebie. Dlaczego? Bo wtedy czujemy się bezpieczniej, bo presja skłania nas do wpasowania się w to, co inni powiedzą, w to, by się nie wychylać i być akceptowanym.</p><p>A akceptacji - na pewnym głębokim poziomie - pragniemy wszyscy.</p><p>Mimo wszystko warto zdać sobie sprawę z tego, że <b>nie jesteśmy w stanie zadowolić tych wszystkich</b>. Nawet jeśli baardzo się postaramy. Zawsze znajdzie się ktoś, komu coś w nas nie będzie pasować. A jedno małe słowo od tej osoby, zaboli nas naprawdę mocno (jeśli wciąż będziemy tak głęboko przejmować się tym, co inni sądzą o nas i naszych wyborach).</p><p>Prawda jest również taka, że przejmować się tak czy siak w pewnym stopniu będziemy, bo jednak społeczny punkt odniesienia, to coś, z czego korzystamy w swoich myślach na co dzień, ale można uczyć się przejmować mniej, albo odpuszczać sobie przejmowanie się tym do żywego. Można uczyć się słuchać przede wszystkim siebie, <b>wsłuchiwać się w to, czego pragniemy</b> wewnętrznie i za tym iść, niezależnie od tego, co na to powie ktoś inny.🤍</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-58666325623568794142022-06-29T15:06:00.007+02:002022-12-06T13:25:15.553+01:00Makaron z pieczonymi pomidorkami koktajlowymi i słonecznikiem (wegański, bezglutenowy)<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwRcczC1G-lksFgMp2-uH7a7iTNJZRRpRhwvYHD5yZvf8i3tpoyeNT94qe7SU7KCIrfKjUukGmASQXHa4DoxXBPuBkp6yXyydhaek8Fh6ntO09wfSn65QIY19Vths_DPxLEOCmWvEMO7DMOQjLlFZVrvpbV7TqTmBD-RQvkvwdTRiwCTfANL6QDZ2s8A/s4032/7BCDD8DD-2E03-4686-A0CE-9784A0AC1AD4.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3024" data-original-width="4032" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjwRcczC1G-lksFgMp2-uH7a7iTNJZRRpRhwvYHD5yZvf8i3tpoyeNT94qe7SU7KCIrfKjUukGmASQXHa4DoxXBPuBkp6yXyydhaek8Fh6ntO09wfSn65QIY19Vths_DPxLEOCmWvEMO7DMOQjLlFZVrvpbV7TqTmBD-RQvkvwdTRiwCTfANL6QDZ2s8A/w615-h480/7BCDD8DD-2E03-4686-A0CE-9784A0AC1AD4.jpg" width="615" /></a><span><a name='more'></a></span></div> <span> </span><p></p><p><span> </span>Dawno nie było tutaj wpisu z przepisem, a że akurat udało mi się zrobić prosty i smaczny obiad (u mnie oczywiście bezglutenowy i bezmięsny), to postanowiłam się podzielić 😊.</p><p>Łapcie więc przepis na pyszny...</p><p><br /></p><h2 style="text-align: left;">Makaron penne z pieczonymi pomidorkami koktajlowymi</h2><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Składniki (obiad dla 2/3 osób):</h3><p>- Makaron penne (u mnie bezglutenowy kukurydziany lub z groszku) około 250/300 g.</p><p>- Pomidorki koktajlowe (15-20 sztuk).</p><p>- Pesto czerwone - do jego wykonania potrzebujemy pół szklanki pomidorów suszonych (oczywiście miękkich, z zalewy), łyżkę oliwy, garść orzechów nerkowca, ząbek czosnku, łyżeczkę płatków drożdżowych, odrobinę tofu, pół łyżeczki papryki zwykłej albo wędzonej i parę listków bazylii lub jej szczyptę w wersji suszonej (można też zakupić gotowe, wegańskie pesto, np. <a href="https://www.koro-shop.pl/pesto-rosso-weganskie-180-g?utm_term=&utm_campaign=Google+Shopping+-+Poland&utm_source=adwords&utm_medium=ppc&hsa_acc=8966015506&hsa_cam=12659051199&hsa_grp=123236372634&hsa_ad=511304919033&hsa_src=u&hsa_tgt=pla-293946777986&hsa_kw=&hsa_mt=&hsa_net=adwords&hsa_ver=3&gclid=Cj0KCQjw8O-VBhCpARIsACMvVLO3gqHxa06snHwvqZNHs_7h7xNcz9zBtKKFwqdxOqk2b0Mh76CsN1AaAjyqEALw_wcB" target="_blank">takie</a>).*</p><p>- Przyprawy - ja użyłam greckiej mieszanki przypraw do ziemniaków, w skład której wchodzi oregano, tymianek, pieprz, chili i sól. Do tego dodałam też pokrojony w plasterki ząbek czosnku. </p><p>- Trzy lub cztery łyżki łuskanych nasion słonecznika.</p><p>- Płatki drożdżowe (do posypania dania, w zamian za ser), 2 lub 3 łyżki.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Przygotowanie:</h3><div><br /></div><div>- Pomidorki koktajlowe myjemy, osuszamy, układamy w naczyniu, polewamy oliwą, posypujemy przyprawami (u mnie ta mieszanka grecka), dodajemy ząbek czosnku pokrojony w plasterki i pieczemy w piekarniku przez 20 minut (180/190 stopni).</div><div><br /></div><div>- Przygotowujemy pesto (lub pomijamy ten krok, gdy używamy gotowego produktu) - czyli wszystkie składniki potrzebne do jego wykonania (pół szklanki pomidorów suszonych, łyżkę oliwy, garść orzechów nerkowca, ząbek czosnku, łyżeczkę płatków drożdżowych, odrobinę tofu, pół łyżeczki papryki zwykłej albo wędzonej i parę listków bazylii) miksujemy ze sobą w blenderze. I gotowe. Jeśli nie mamy odpowiednio mocnego blendera, warto pamiętać o wcześniejszym namoczeniu orzechów nerkowca (i pozostawieniu ich w wodzie np. na kilka godzin lub na noc, by odpowiednio zmiękły).</div><div><br /></div><div>- Na patelni podprażamy nasiona słonecznika (uważając, by ich nie przypalić😁).</div><div><br /></div><div>- Gotujemy makaron, a gdy będzie już odpowiednio miękki, odcedzamy i od razu łączymy go z pesto, podprażonym słonecznikiem (troszkę słonecznika zostawiamy, aby posypać nim na końcu danie) oraz z upieczonymi pomidorkami.</div><div><br /></div><div>- Na koniec nakładamy danie na talerze i posypujemy z wierzchu płatkami drożdżowymi oraz odrobiną słonecznika. Smacznego!</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnRZ5ovx-EMCZWNhOyPYUk5f76J7gcLr53ZZXA_dyWtjfpeNXfIuwOkNEsfNLQeRZ1XPyyFAem81XqP_QWxRVKrP4sXrcHdra7Gmbwl1NrkvLJolte05jfWTRMS13ftZk81yCVjdmbXCt2UmxMsjBJ0LIYfKwjInQE_KY7sN5fEwRJYr-yQY-XLYx2KA/s4032/5A4BFB2A-93FF-4E4D-BEE1-D9A88901845B.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4032" data-original-width="3024" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnRZ5ovx-EMCZWNhOyPYUk5f76J7gcLr53ZZXA_dyWtjfpeNXfIuwOkNEsfNLQeRZ1XPyyFAem81XqP_QWxRVKrP4sXrcHdra7Gmbwl1NrkvLJolte05jfWTRMS13ftZk81yCVjdmbXCt2UmxMsjBJ0LIYfKwjInQE_KY7sN5fEwRJYr-yQY-XLYx2KA/w480-h640/5A4BFB2A-93FF-4E4D-BEE1-D9A88901845B.JPG" width="480" /></a></div><br /><p><br /></p><p>*To danie można też stworzyć w innej wersji smakowej zmieniając kilka składników w pesto - tofu podmieniamy na wędzone, wybieramy paprykę wędzoną (a nie słodką) i dodajemy listek glonów nori. Wtedy nasze danie będzie smakowało jak makaron z sosem pomidorowym i tuńczykiem 😉.</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-76577831168848739832022-06-15T13:58:00.002+02:002022-11-14T17:26:49.415+01:00Czego nauczyły mnie choroby i utrata przytomności<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1oxWPeikV3VK_boDH49YvcOElWYWXoNiMMlA2FxrHbmYo-dEReeyHCtvXDfObyHKHhZf2CVK02Myv2UJLp-3jJwZxNQYwOnGGpe4PZFYwbN4U4I6oLaWEwXtG_3SccZZhxO9LZ4I6V6ortvZekaiX6UMkGyboMz6QTpxnxelxI555TRK9gUz6se8ftQ/s4928/pexels-beyza-kaplan-11054377.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3286" data-original-width="4928" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi1oxWPeikV3VK_boDH49YvcOElWYWXoNiMMlA2FxrHbmYo-dEReeyHCtvXDfObyHKHhZf2CVK02Myv2UJLp-3jJwZxNQYwOnGGpe4PZFYwbN4U4I6oLaWEwXtG_3SccZZhxO9LZ4I6V6ortvZekaiX6UMkGyboMz6QTpxnxelxI555TRK9gUz6se8ftQ/w640-h426/pexels-beyza-kaplan-11054377.jpg" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><br /><div><span> </span>W całym moim 29-letnim życiu doświadczyłam wielu chorób przewlekłych. Każda z nich przyniosła mi w rezultacie wiele refleksji, nowych przemyśleń i lekcji. Nauczyłam się też, że moje choroby psychosomatyczne, często jak na dłoni ukazują mi, czego nie chcę robić.</div><div>Przykładowo moja <a href="https://lekkociezko.blogspot.com/2020/01/zycie-z-choroba-spondyloartropatia.html" target="_blank">choroba stawów</a> i związane z nią silne bóle nóg (pojawiające się głównie w sytuacjach stresowych), ukazały mi, że są miejsca, w które nie chcę chodzić (ale to robię, choć tak bardzo nie chcę). Moje ciało samo więc się "unieruchamiało", by nie musieć tego robić.</div><div>Zrozumiałam też, że często moje symptomy są również wołaniem o miłość i uwagę, ponieważ jako małe dziecko doznawałam potrzebnej mi uwagi i akceptacji, właśnie w momentach, gdy byłam chora. Schemat ten tak wiele razy powtarzał się w moim życiu, że na dobre zapisał się w moim ciele.</div><div><br /></div><div><span> </span>Przez lata życia z chorobami psychosomatycznymi, nauczyłam się też być bardziej uważna i lepiej interpretować sygnały płynące z mojego ciała - zauważyłam, że zwykle każdy z nich ma mi coś ważnego do przekazania, że właśnie w ten sposób moje ciało się ze mną komunikuje i daje np. znać "teraz czas na przerwę" lub "tutaj nie czuję się dobrze" itd. Do tego interpretowania znanych mi już symptomów płynących z mojego ciała zdążyłam się już przyzwyczaić i nawet nawiązać z nimi pewnego rodzaju neutralną, pełną akceptacji relację (bez wściekania się na ciało, że "znów coś boli").</div><div><br /></div><div>W ostatnim czasie doświadczyłam jednak czegoś, co było dla mnie dość wstrząsającym, przełomowym doświadczeniem. Była dla mnie nietypowa kilkudniowa choroba (podobna do grypy), której częścią była również utrata przytomności.</div><div><br /></div><div>–––––––––––</div><div><br /></div><div>"Budzę się.</div><div>Powoli odgarniam kołdrę i zwlekam się z łóżka.</div><div>Zamglonym wzrokiem omiatam godzinę wyświetlającą się na zegarku - jest przed 2.</div><div><i>-No to długo nie pospałam</i> - narzekam w zaspanych myślach - <i>dobra, to szybko skoczę do toalety i idę spać dalej.</i></div><div><br /></div><div>Wstaję i czuję, że jestem cała spocona, a serce zaczyna bić coraz szybciej i jakoś tak nierówno.</div><div>-<i>Chyba jeszcze się nie rozbudziłam i coś mi się śni </i>- mamroczę pod nosem.</div><div><br /></div><div>Wzięłam szybki łyk wody...</div><div>Wtedy uderzyło mnie z pełną siłą - <i>jej, jak mi słabo!</i></div><div><i><br /></i></div><div>Szybko wracam do łóżka, czuję, że muszę się położyć. Noo… tylko jakby to było jeszcze takie proste.</div><div><br /></div><div>Nogi uginają się pode mną, jakbym była ludzikiem z gumy. Próbuję niewprawnie chwytać się rzeczy, które są w moim otoczeniu - ściany i czegoś co z niej wystaje (następnego ranka okazało się, że był to telewizor).</div><div><br /></div><div>Powoli (lub też szybko bo czas zakrzywia się w przedziwnym tempie) zaczynam widzieć przed oczami tylko ciemność. Nie wiem gdzie jestem i co się ze mną dzieje. Gdzie jest sufit gdzie ta ściana, gdzie podłoga, gdzie są części mojego ciała, co ja teraz robię? Nie wiem.</div><div>Jest tylko ciemność, jak w nieodkrytej głębi kosmosu. Przez moment mam wrażenie, że lewituję sobie gdzieś między galaktykami. W głuchej ciszy słychać tylko bicie mojego serca. Po chwili dołącza do niego jeszcze szum. Przeciągły, biały szum.</div><div><br /></div><div><br /></div><div>A potem nic.</div><div>Przez chwilę jest tak, jakby mnie nie było. Jakbym już nie żyła.</div><div><br /></div><div>Po jakimś czasie powracam świadomością do tu i teraz.</div><div>Znów czuję moje ciało, zaczynam widzieć. Czuję, że siedzę na podłodze, w uszach wciąż pogrywa nietypowy szum.</div><div>Jest przy mnie mąż i próbuje dopytać co się dokładnie stało, jak się czuję.</div><div><br /></div><div><i>-Nie wiem, nie wiem, straciłam przytomność, na chwilę mnie nie było.</i></div><div><br /></div><div>Siedzę totalnie zdezorientowana z kubkiem wody w dłoni.</div><div>Cała spocona, z bolącym kolanem (jakim cudem nic więcej mi się nie stało przy tym upadku, wow!).</div><div>Stopniowo się uspokajam, serce zaczyna bić wolniej.</div><div><br /></div><div>Nie wiem się stało.</div><div>Wiem jedno - ż<i>yję. Żyję!</i></div><div><br /></div><div>––––––––––––––––</div><div><br /></div><div><span> </span>Nieraz już bolało mnie tak, że myślałam, że umrę. Wręcz w swoich myślach prosiłam o to, żeby umrzeć, bo nie chciałam odczuwać już tak intensywnego bólu. W czasie gdy miałam depresję, nachodziły mnie też myśli samobójcze. Temat mojej własnej śmierci nie był mi obcy. Jednak chyba nigdy wcześniej, nie czułam się tak jakbym dosłownie na chwilę odeszła z tego świata.</div><div><br /></div><div>To doświadczenie, wciąż stosunkowo świeże, wywarło na mnie ogromne wrażenie. I choć na ten moment nie dotarłam jeszcze do ewentualnych psychosomatycznych przyczyn tego zdarzenia, do tego co moje ciało chciało mi poprzez to "przekazać", to wiem, że podnosząc się tamtej nocy z podłogi w pewnym sensie wstałam jako "odmieniona" osoba.</div><div><br /></div><div><br /></div><h3 style="text-align: left;">Co "otarcie się o śmierć" wniosło do mojego życia</h3><div><br /></div><div><br /></div><div><span> </span>Już wcześniej uczyłam się doceniać życie i żyć w zgodzie ze sobą. Ale po tym wydarzeniu nie mam złudzeń - chcę nażyć się swoim życiem w pełni i bez spiny. Oddychać pełną piersią, być autentyczna, żyć po swojemu, z miłością do siebie i świata, w zgodzie z tym czego naprawdę pragnę.</div><div>Jestem teraz tak bardzo wdzięczna za to, że mogę tu być💗, nawet ciężko mi opisać tę wdzięczność słowami.</div><div>Wiele z trudnych życiowych sytuacji przestało mnie stresować (bo czym tak naprawdę one są w porównaniu do utraty życia), wiele spraw przestało mieć znaczenie, a część innych znaczenia nabrała - nigdy wcześniej nie dostrzegałam moich własnych wartości i priorytetów tak wyraźnie jak teraz. Już nie muszę się (tak długo) zastanawiać - czy to jest ważnie, czy może to - teraz po prostu czuję to wewnątrz, bez wahania.</div><div><br /></div><div><span> </span>Gdy zmienia się perspektywa - zmienia się tak wiele! Nikomu nie życzę przeżywania na sobie takiej właśnie sytuacji (w zamian można chociażby zainspirować się i regularnie przypominać sobie o tym, że coś takiego może się nam jako ludziom przydarzyć), ale z drugiej strony dla mnie samej było to potrzebne doświadczenie (choć tak drastyczne). Coś jak taki kubeł zimnej wody od życia, z przesłaniem - "otrząśnij się i żyj, po prostu żyj". A więc zamierzam z tego przesłania korzystać i Wam polecam to samo 🤍.</div>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-78100317679204106682022-05-30T12:01:00.008+02:002022-05-30T12:08:20.908+02:00Jak celebruję Dzień Matki?<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJfKGBLT_KJxDe6NSRSAGXQxu0VHCrvamDZXHeepEmcr_K272fWOLFYHlHgZSMsEtx-sX6jIZrjHrMAg0tJ9jqU5_Ceyd10A7dEufNoE7_FqIOAEv6lKJlAqkVitdF3FrINNMyl7Q_GUxisZHyBa5QsVsur5beReXszCzOek78bnmSqjFv3ThVwcsquA/s4373/pexels-flora-westbrook-2547988.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3280" data-original-width="4373" height="480" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjJfKGBLT_KJxDe6NSRSAGXQxu0VHCrvamDZXHeepEmcr_K272fWOLFYHlHgZSMsEtx-sX6jIZrjHrMAg0tJ9jqU5_Ceyd10A7dEufNoE7_FqIOAEv6lKJlAqkVitdF3FrINNMyl7Q_GUxisZHyBa5QsVsur5beReXszCzOek78bnmSqjFv3ThVwcsquA/w640-h480/pexels-flora-westbrook-2547988.jpg" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><p><span> </span>Dzień Matki przez wiele lat budził we mnie smutek i niechęć. Było to powodowane tym, że jako dziecko nigdy go nie celebrowałam - moja mama nie obchodzi dnia matki. W związku z tym nigdy nie rysowałam laurek, nie kupowałam prezentów, nie składałam życzeń. Dodatkowo, gdy w wieku nastoletnim dowiedziałam się, że nie będę miała swoich dzieci, wizja jakiegokolwiek cieszenia się tym dniem legła w gruzach.</p><p>Teoretycznie ktoś z boku mógłby postrzegać tę sytuację jako łatwiejszą (dla mnie) - przez lata nie musiałam przecież nic w ten dzień robić - poświęcać swojego czasu temu tematowi, szukać prezentu, starać się itd. Mimo wszystko, gdy nadchodził maj i znajomi zaczynali planować prezenty dla swoich mam, ja (próbując sobie tłumaczyć, że to dobrze, iż mnie to omija) pozostawałam z poczuciem wewnętrznej pustki. Nie wiedziałam jak sobie z nim poradzić. Dopiero w tym roku, jakby mnie olśniło 😄 - przecież ja sama</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">mogę celebrować Dzień Matki!</h3><div><br /></div><p>I ten pomysł w pierwszym momencie wzbudził we mnie ekscytację, ale i pewien opór - bo jak to, świętować "nie moje" święto, chyba tak "nie wypada"? Ale, następnie zaczęłam zagłębiać się w ten temat, dostrzegając, że dla mnie samej ma to duży sens. Zrozumiałam, że jest to rozwiązanie idealne dla mnie, mojej sytuacji. I oczywiście nie chodzi mi tu o jakieś huczne celebrowanie tego dnia, ale bardziej celebrację matki w swoim własnym wnętrzu. Po głębszym zastanowieniu, zrozumiałam, że tak naprawdę...</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">...każda kobieta jest matką</h3><div><br /></div><p>I dzieje się to w naszych życiach na wiele sposobów. Ja osobiście np. od kilku lat uczę się nawiązywać lepszą relację z moim wewnętrznym dzieckiem. I zrozumiałam, że w tej wewnętrznej relacji, sama dla siebie (dla tej dziecięcej części żyjącej we mnie) jestem teraz taką dorosłą, kochającą matką. Uzdrawiam tę relację i okazuję w niej sobie miłość💗.</p><p>Chociaż nie mam własnych dzieci, to w swojej codzienności miałam już wpływ na wychowanie wielu wyjątkowych dzieciaków i w jakimś momencie ich życia byłam dla nich "mamą".</p><p>Czuję się też matką wszystkich moich twórczych projektów, tekstów, które napisałam, filmów, zdjęć, obrazów, wszystkiego, co stworzyłam i jeszcze stworzę ...</p><p>Dodatkowo, zauważyłam, że w moim życiu są wspaniałe kobiety, które były w pewnym sensie matkami dla mnie samej, na różnych etapach mojego rozwoju - wspierały mnie i pomagały na różne sposoby, okazując prawdziwe matczyne odczucia. Zrozumiałam, że w ten wyjątkowy dzień mogę okazać moją wdzięczność również im 😊.</p><p><br /></p><p>Taka odświeżona perspektywa dostrzegania matki w sobie (i w innych osobach niebędących "fizycznymi matkami"), ujęła mnie za serce. I cieszę się niesamowicie, że uznałam tę część matczyną w sobie samej, że ją odnalazłam. To zapełniło pustkę, którą odczuwałam przez wiele lat.</p><p>Teraz z przyjemnością celebruję Dzień Matki z samą sobą, doceniając kobietę, którą stałam się dla siebie i świata wokół. 💖</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-22453126549590252022022-05-26T14:32:00.002+02:002022-05-26T14:34:10.841+02:005 wyciszających praktyk dla zdrowia psychicznego<p><span> </span><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXFuIpoa-DmXZmb4V6fPe3OEa81ER1DqQ-4Aj-Zlmbyc0ip5hPDsbVKso08J9Om7ZZxyQm6Gu1UehgTCBhZkaphohnT5Oz-pNHODY_vBrV7jXYOr1FW1bkgBzmmmDF3R6if5PEc46CRZRKjPfJO9Aur67Q0tNGYjrCnwJBycWykuMlMnRAbqJgggbYlQ/s3011/pexels-alyona-pastukhova-11517500.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2007" data-original-width="3011" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXFuIpoa-DmXZmb4V6fPe3OEa81ER1DqQ-4Aj-Zlmbyc0ip5hPDsbVKso08J9Om7ZZxyQm6Gu1UehgTCBhZkaphohnT5Oz-pNHODY_vBrV7jXYOr1FW1bkgBzmmmDF3R6if5PEc46CRZRKjPfJO9Aur67Q0tNGYjrCnwJBycWykuMlMnRAbqJgggbYlQ/w640-h426/pexels-alyona-pastukhova-11517500.jpg" width="640" /></a><span></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span><a name='more'></a></span></div><p></p><p><span> </span>W ostatnich latach, przepełnionych trudnymi, stresogennymi wydarzeniami, zauważyłam jak ważne jest codzienne robienie czegoś prostego i dobrego dla samych siebie. Czegoś, co da nam wewnętrzny spokój, wyciszenie i ukoi nerwy. Nauczyłam się więc stawiać moje zdrowie psychiczne oraz spokój wewnętrzny na pierwszym miejscu. Zaczęłam regularnie dbać o to, by rzeczywiście wprowadzać to założenie w życie i na co dzień wykonywać takie czynności, które pomogą mi naprawdę zadbać o siebie. Dzisiaj chciałam się podzielić 5 prostymi (i w większości darmowymi) sposobami, które pomagają mi zadbać o moją psychikę na co dzień.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Chodzenie na bosaka</h3><div><br /></div><p><span> </span>Majowa, cieplejsza pogoda zachęca do wypróbowania spacerów na bosaka. Jak to zrobić? Po prostu wybieramy się do pobliskiego parku, ściągamy buty i spacerujemy po miękkiej trawie.</p><p>Jako dzieci często chodziliśmy na bosaka - jako dorośli zwykle tego unikamy. A szkoda, ponieważ spacery bez butów są niesamowicie przyjemne i mają wiele plusów. Taki spacer to np. wspaniały masaż dla naszych stóp oraz sposobność na ich rozruszanie i gimnastykę,. Chodzenie na bosaka uczy uważności oraz potrafi niesamowicie wyciszyć, dać poczucie namacalnego kontaktu z naturą, którego przecież tak bardzo potrzebujemy (tym bardziej żyjąc w mieście). Wystarczy 10 minut takiego spaceru po zielonej trawie, by poczuć się spokojniej i lepiej.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Określanie i wypisywanie emocji</h3><div><br /></div><div><span> </span>O wypisywaniu swoich myśli wspominałam już wielokrotnie, ale dzisiaj chciałam to ująć z innej perspektywy.</div><div>Ja osobiście uwielbiam pisać i najcześciej zdania same spływają mi na papier. Wiem jednak, że jest również wiele osób, które ma wręcz odwrotnie. Dodatkowo czasami ciężko jest określić jakie emocje nam towarzyszą i w rezultacie blokujemy się przed jakimkolwiek ich opisaniem.</div><div>W takiej sytuacji można sięgnąć po inny sposób - możemy wcześniej stworzyć sobie w swoim notatniku całą listę uczuć (takie listy można znaleźć bez problemu w wyszukiwarce po haśle "lista emocji"), a następnie w sytuacji, gdy jesteśmy w danych emocjach, sięgać sobie do takiej listy, spróbować odnaleźć tam emocję, którą aktualnie odczuwamy. Następnie zapisujemy tę emocję w zeszycie i już samo napisanie tego jednego słowa, określenie słowem tego, co czujemy, może nam przynieść ulgę. Dodatkowo, jeśli mamy na to przestrzeń, możemy jeszcze opisać jakie objawy fizyczne w naszym ciele przynosi ta emocja (np. przy strachu - ból w dole brzucha, szybszy oddech, przy złości - gorąco w obszarze głowy, to takie przykłady, oczywiście u każdego mogą być one inne), w jakiej sytuacji się ona u nas pojawiła. Po zanotowaniu takich refleksji dotyczących naszego stanu emocjonalnego, możemy odczuć wewnętrzną ulgę. A w dłuższej perspektywie - jeśli będziemy regularnie prowadzić swoje notatki, zaobserwujemy też wzorce zachowań (np. w jakich sytuacjach pojawia się dana emocja, w jakich miejscach, przy jakich czynnościach i osobach), których zidentyfikowanie, może pomóc nam np. w zmniejszeniu częstotliwości wystawiania siebie samych na stres.</div><div><br /></div><div><br /></div><h3 style="text-align: left;">Bycie w naturze</h3><div><br /></div><div><span> </span>Wspominałam już o spędzaniu czasu w parku, podczas chodzenia na bosaka, ale oprócz tego, polecam jeszcze ogólne zwiększenie ilości czasu, którą spędzamy na zewnątrz, w miejscach, gdzie jest więcej spokoju, zieleni. I mam też tu na myśli taki wartościowy, uważny czas w naturze.</div><div><br /></div><div>Natura uspokaja. Zieleń koi umysł. Oczywiście nie dzieje się to "samoistnie", bo również my sami musimy chcieć się otworzyć na korzystanie z tej kojącej siły, by móc z niej skorzystać.</div><div><br /></div><div>Przykładowo, jeśli wybralibyśmy się na pół godziny do parku, ale całe te pół godziny spędzilibyśmy patrząc w telefon i odświeżając najnowsze informacje, to raczej nie skorzystalibyśmy w pełni z tego wyciszającego miejsca. Ale, jeśli wybralibyśmy się na pół godziny, wyciszając telefon, kładąc się na kocu, w pełni zanurzając wszystkimi zmysłami w to, co dzieje się dookoła - patrząc na liście drzew, słuchając odgłosów ptaków, czując zapach kwiatów, dotykając dłońmi chłodnej ziemi - moglibyśmy naprawdę wypocząć i się zrelaksować. To, na ile skorzystamy z naturalnego wypływu przyrody na nasz organizm, zależy to od nas samych. Naprawdę warto spróbować przez chwilę "podładować się" w naturze, nasze ciało będzie nam wdzięczne😊.</div><div><br /></div><div><br /></div><h3 style="text-align: left;">Wybranie się w ulubione miejsce</h3><div><br /></div><div><span> </span>Było o wybieraniu się do natury, to teraz coś troszkę innego.Ulubione miejsce w Twoim mieście - masz takie? Jeśli jeszcze nie masz, to warto wybrać się na poszukiwania, a jeśli coś od razu przyszło Ci na myśl to - jak często w tym miejscu jesteś?</div><div>Takie "ulubione miejsce", to dla każdego będzie coś innego. Dla mnie np. jest to jeden wybrany fragment rynku, w którym zawsze przystaję, gdy tam jestem i wczuwam się w pełni w jego wyjątkowy klimat, albo miejsce na moście, gdzie lubię przebywać szczególnie w czasie zachodów słońca, jest to też ukochana restauracja, gdzie wyciszający klimat i ukochane smaki sprawiają, że moje serce podskakuje z radości itd. itd. Ulubione miejsce może być wyjątkowe tylko dla Ciebie, a całkiem "zwyczajne" dla innych - nic nie szkodzi, bo przecież to Ty chcesz to poczuć i docenić.</div><div>Ulubione miejsce, to takie "miejsce mocy", punkt w przestrzeni, w którym czujesz, jakby ktoś podłączył Cię do kontaktu i doładował baterię 😉. Warto szukać takich miejsc w swojej okolicy i "podłączać się" do nich, gdy tylko odczujemy taką potrzebę.</div><div><br /></div><div><br /></div><h3 style="text-align: left;">Bycie częściej w tu i teraz niż w świecie wirtualnym</h3><div><br /></div><p><span> </span>Tu i teraz - ten moment nigdy nie przestanie mnie zachwycać. Mimo, że tyle już o nim zostało powiedziane, to wciąż mam ochotę tworzyć związane z nim treści.</p><p>Ten moment obecny jest tak ważny, ponieważ to właśnie w nim dzieje się nasze życie. Zyskując dostęp do swojej teraźniejszości, będąc w niej jak najczęściej, jesteśmy w stanie po prostu żyć pełniej i być bardziej obecni w swoim własnym życiu, a czy jest coś piękniejszego?</p><p>Jeśli będziemy spędzać na co dzień więcej czasu w tu i teraz, niż (przykładowo) w grzebaniu myślami w niewiadomej przyszłości, czy też w odpływaniu w losowe treści z mediów społecznościowych, nagle "magicznie" nasz umysł stanie się bardziej wyciszony, bardziej skupiony. Będziemy bardziej świadomi tego, co czujemy, czego chcemy.</p><p>Spędzanie czasu w tu i teraz, to teoretycznie prosta sprawa, ale nie zawsze jest tak łatwo zacząć. Dlatego ja polecam metodę małych kroków. Możemy np. ustalić ze sobą, że "w zamian za 15 minut spędzone na przeglądaniu facebooka, poleżę na hamaku, bez telefonu i skupię się na patrzeniu w chmury, na głębokim oddechu, po prostu pobędę w tym momencie i wczuję się w niego na tyle, na ile będę w stanie".</p><p>Naprawdę warto przeżywać swoje życie uczestnicząc w pełni w chwilach, które nam przynosi, nie przegapmy tego💖.</p><p>___________</p><p>Pamiętajmy, że dbając o swoje własne zdrowie psychiczne, o swój wewnętrzny spokój, nie jesteśmy egoistyczni - wręcz przeciwnie. Jeśli najpierw zadbamy o siebie i swoje emocje, będziemy mogli następnie być wsparciem dla osób wokół nas. Napełniajmy więc naszą własną szklankę, by później móc pomóc w tym innym.</p><p>Jakie są Twoje ulubione sposoby na zadbanie o swój wewnętrzny dobrostan?</p><p><br /></p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-24437428636844302022-05-11T10:33:00.001+02:002022-05-11T10:33:28.081+02:00Nie bój się zabłądzić<p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKQGhGzCQ9389REIUcdy-6UmNfsuLQWKPShqfe_CjmrvKU7qSow_BhsJOD-Z7swXNZMoi_jcRGq9QZl3XNaAI2hsoCX8ii9H-Cri-iYlpTlSu5UW66I6VhNl4QckE140_hm9m6g_IKpp1BwK4wmah5RUTWoMRMWeXQ0ICJsyDMB2yg8YEkUvmFG1frmw/s5362/pexels-toni-tan-5864424.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="3575" data-original-width="5362" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiKQGhGzCQ9389REIUcdy-6UmNfsuLQWKPShqfe_CjmrvKU7qSow_BhsJOD-Z7swXNZMoi_jcRGq9QZl3XNaAI2hsoCX8ii9H-Cri-iYlpTlSu5UW66I6VhNl4QckE140_hm9m6g_IKpp1BwK4wmah5RUTWoMRMWeXQ0ICJsyDMB2yg8YEkUvmFG1frmw/w640-h426/pexels-toni-tan-5864424.jpg" width="640" /></a></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><span><a name='more'></a></span></div><p><span> </span>Ostatnio obudziłam się w środku nocy z jednego z moich refleksyjnych snów. Przebudziłam się z wybrzmiewającym w myślach zdaniem, które wypowiedziałam we śnie sama do siebie - <i>"nie bój się zabłądzić, nie bój się zmienić zdania, nie bój się pomylić, nie bój się po prostu żyć"</i>.</p><p>Zaraz po przebudzeniu zapisałam sobie te słowa w notatkach (inaczej z pewnością by mi to gdzieś uleciało) i poszłam śnić dalej. Rano, czytając nocne zapiski, byłam pod wrażeniem tego prostego przesłania. To takie "niby nic", a dla mnie ma jednak duże znaczenie.</p><p><span> </span>Przez dużą część życia bałam się popełniania błędów, więc często w ogóle nic nie zmieniałam. Myślałam sobie - "niech będzie tak, jak jest, to miejsce już znam, tu jestem bezpieczna, być może nie jest mi całkiem komfortowo, coś mnie tu uwiera, ale lepszy znany dyskomfort, od czegoś nieznanego". Byłam też nauczona postrzegania pomyłek, jako porażki. Myślałam, że jeśli popełnię błąd, zrobię coś nie tak, zagubię się gdzieś po drodze - będzie to oznaczało, że zawiodłam, że jestem chodzącą porażką.</p><p>Teraz wiem jednak jak bardzo się myliłam. Przecież całe nasze życie składa się z różnego rodzaju prób, z wielu różnorodnych pierwszych razów. Nie ma próby generalnej przed życiem, tak jak przed przedstawieniem w teatrze - jest za to życie samo w sobie. Codzienność, w której dokonujemy wielu wyborów i w której mamy prawo nie jeden raz zabłądzić (co nie jest niczym "złym", a po prostu częścią życia).</p><p><span> Ja ze snu, przypomniała mi więc, że nie</span> musimy żyć perfekcyjnie, nie musimy od razu "wiedzieć". Mamy prawo zabłądzić i to nie jeden raz. A gdy zabłądzimy, to nie oznacza, że zawiedliśmy, że jesteśmy bezwartościowi - to oznacza, że żyjemy, próbujemy, działamy. Dodatkowo pomyłki mają potencjał, by nas wiele nauczyć, jeśli tylko chcemy skorzystać z danych lekcji.</p><p><span> </span>Świadomość tego, że możemy zabłądzić na życiowych zakrętach (że nie oznacza to, iż jest z nami "coś nie tak"), jest niesamowicie uwalniająca i przynosi wewnętrzny spokój. Pomyślałam więc, że puszczę to przesłanie z mojego snu dalej. Być może przyniesie ulgę także i Tobie🤍.</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-71924362630151784372022-04-29T20:25:00.004+02:002022-04-29T21:03:37.333+02:00Lista rzeczy do zrobienia przed 30 (*lub kiedykolwiek zechcesz)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWXRUicb-q3asgTvmw6jUkoJeDMkNY5zkl-BWwnCCOoURi5CeqBbFnQDq-b-6eGgKGDEgdXuUqutj5aUR9uxFwhiiDbAftKx9BDtoqVxt--rev_bb7jcBzQranzS6rasLmVYteDsn927ptFQS40O50VIvnwVChHhRBgp4cPtlLK2RXAgVBmh74EKzPNA/s2906/pexels-%D0%BD%D0%B0%D1%82%D0%B0%D0%BB%D1%8C%D1%8F-%D0%BC%D0%B0%D1%80%D0%BA%D0%B8%D0%BD%D0%B0-8723410.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="2121" data-original-width="2906" height="469" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiWXRUicb-q3asgTvmw6jUkoJeDMkNY5zkl-BWwnCCOoURi5CeqBbFnQDq-b-6eGgKGDEgdXuUqutj5aUR9uxFwhiiDbAftKx9BDtoqVxt--rev_bb7jcBzQranzS6rasLmVYteDsn927ptFQS40O50VIvnwVChHhRBgp4cPtlLK2RXAgVBmh74EKzPNA/w640-h469/pexels-%D0%BD%D0%B0%D1%82%D0%B0%D0%BB%D1%8C%D1%8F-%D0%BC%D0%B0%D1%80%D0%BA%D0%B8%D0%BD%D0%B0-8723410.jpg" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span><span></span></div><p><span> </span> Przez parę lat, od czasu do czasu migały mi przed oczami wpisy typu "20 rzeczy, które warto zrobić przed 20", "40 miejsc do odwiedzenia po 40" itd.. Nie za bardzo się w nie zagłębiałam, ale w rezultacie pomyślałam, że stworzenie czegoś podobnego, spersonalizowanego pod moje potrzeby, to ciekawy pomysł.</p><p>Przyszło mi na myśl, że chętnie zrobiłabym sobie swoje własne wyzwanie w roku, gdy będę miała 30 lat. Zaczęłam więc tworzyć swoją listę i szybko była ona zapełniona pomysłami, gotowa do wykorzystania. Pomyślałam sobie wtedy, że może poczekam do tej 30 i wtedy zacznę ruszać z podejmowaniem konkretnych działań. Ale po chwili złapałam się na moim (tradycyjnym u mnie) schemacie odkładania ważnych dla mnie rzeczy na później i pomyślałam - dlaczego miałabym czekać z tym do 30? Nie fajniej byłoby zacząć już dzisiaj, niezależnie od tego kiedy mam urodziny i ile mam lat? I rzeczywiście okazało się, że brzmi to dużo bardziej ekscytująco.😄</p><p>Poza tym 2022 rok jest dla mnie rokiem wychodzenia poza moje lęki i robienia nowych rzeczy, a więc idealnie mi się to wszystko zgrało. Z początkiem tego roku, postanowiłam więc zacząć korzystać z mojej listy już "od zaraz" i przynosi mi to dużo frajdy. Przy okazji pomyślałam, że podzielę się z Wami chociażby częścią z moich pomysłów (zamiast 30 wyszło mi w rezultacie ponad 100 pozycji 😁), które sobie wypisałam i tym samym zainspiruję i Was do stworzenia swojej własnej listy. Pamiętajcie, że nie musicie czekać z tym do danego wieku - można zacząć ją realizować w każdym momencie.</p><p><br /></p><h2 style="text-align: left;">Lista "30 rzeczy do zrobienia na 30 urodziny"</h2><p>(lub "tyle ile rzeczy do zrobienia ile pragniesz, niezależnie od tego, które urodziny obchodzisz 😉")</p><p><br /></p><p>1.Zostań wolontariuszką</p><p>2.Przeczytaj wszystkie książki ulubionego autora</p><p>3.Zjedz coś czego jeszcze nigdy nie zjadłaś (u mnie np. wegański ramen)</p><p>4.Pospaceruj na bosaka po śniegu</p><p>5.Wyjdź sama do spa i wykup całodzienny pakiet, wypróbuj nowy masaż</p><p>6.Aplikuj na wymarzone stanowiska pracy</p><p>7.Wybierz się (bez korzystania z map w telefonie) do miejsca, w którym nigdy nie byłaś</p><p>8.Napisz list do 60-letniej siebie, z poradami od 30-letniej siebie</p><p>9.Przytul się do kilku drzew w parku lub w lesie przez minimum 30 sekund</p><p>10.Zamów dla siebie piękny tort i duży bukiet kwiatów</p><p>11.Napisz książkę/tomik wierszy/skomponuj utwór muzyczny</p><p>12.Spróbuj szydełkowania/dziergania</p><p>13.Zrób jogę na plaży, o wschodzie słońca</p><p>14.Wybierz się na zagraniczny wyjazd w wymarzone miejsce</p><p>15. Wybierz się na koncert z ulubioną muzyką na żywo</p><p>16.Wybierz się na lot balonem</p><p>17.Wykąp się w wodospadzie</p><p>18.Hoduj własne warzywa</p><p>19.Weź udział w zajęciach tworzenia ceramiki</p><p>20.Zrób sobie tatuaż (może być henna 😉)</p><p>21.Przenieś kilka internetowych relacji do "realnej" codzienności</p><p>22.Zaangażuj się charytatywnie</p><p>23.Obejrzyj 30 wschodów/zachodów słońca</p><p>24.Zagraj w ulubioną grę planszową z dzieciństwa, obejrzyj ulubiony film z dawnych lat</p><p>25.Kup sobie tą wyjątkową, drogą rzecz, o której myślisz od wielu lat</p><p>26.Wybierz się na babski weekend poza miastem</p><p>27.Zasadź swoje drzewo</p><p>28.Ucz się języka (hiszpańskiego)</p><p>29.Zjedz w restauracji w ciemnościach</p><p>30.Graj na nowym instrumencie (misach tybetańskich/kalimbie)</p><p><br /></p><p>+ Pamiętaj, że taka lista to forma zabawy😊. Podejdź do niej z dystansem i balansem. Dostosowuj listę do tego czego w danym czasie pragniesz (to może się zmieniać), wsłuchując się w siebie.</p><p>Oczywiście nie musisz "przymuszać się" do robienia wszystkiego „przed określonym wiekiem” (bo nie o to tu chodzi), nie musisz również odkładać robienia rzeczy „do określonego wieku”, nie musisz robić tych samych rzeczy, które wybrałaby większość lub Twoje otoczenie (wybieraj po swojemu, dostosowuj wyzwania i marzenia do siebie). Rób to, co czujesz, czego wewnętrznie naprawdę chcesz, w czasie, który czujesz, że jest dla Ciebie odpowiedni.</p><p>A taka lista może być przyjemnym i namacalnym przypomnieniem o tym, że warto pamiętać o sobie, o swoich małych i dużych pragnieniach i planach. O tym, by nie pozostawiać siebie samych gdzieś w tyle, a raczej uczyć się przeżywać życie, przyzwalając sobie na podążanie za autentycznym głosem serca i marzeń.</p><p><br /></p><p>To jak, masz ochotę stworzyć własną listę😊?</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-1439705390617152962022-04-19T14:05:00.001+02:002022-04-19T14:05:01.245+02:00Co blokuje nas przed życiem w pełni?<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPmtbsN6hrSOaYT8tZESxURHSBQdIgvfy1BbBDD8mC1uzZ-He9BFB0jDD_UHdSL21kq4jTAPcaMAxGOBHU1Lu6Q0RKehU14s-i9CdtsVu5uZQxCi1MTJbiarF-dyVF8faxoNvQfPgYmdhEVF-8EJeh1ZQ3KP0IXqFT_c44L1pL6fF3j7K0CeBK27AWRA/s5937/pexels-anna-rye-8566659.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3958" data-original-width="5937" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjPmtbsN6hrSOaYT8tZESxURHSBQdIgvfy1BbBDD8mC1uzZ-He9BFB0jDD_UHdSL21kq4jTAPcaMAxGOBHU1Lu6Q0RKehU14s-i9CdtsVu5uZQxCi1MTJbiarF-dyVF8faxoNvQfPgYmdhEVF-8EJeh1ZQ3KP0IXqFT_c44L1pL6fF3j7K0CeBK27AWRA/w640-h426/pexels-anna-rye-8566659.jpg" width="640" /></a></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span><a name='more'></a></span></div><p><span> <i> </i></span><i>Korzystanie z życia w pełni, codzienne cieszenie się własną, autentyczną, spójną z nami rzeczywistością... Brzmi świetnie, prawda?</i></p><p>Dla mnie taka wizja życia w pełni jest czymś co zachwyca i budzi ciepło w sercu. Ale nie zawsze tak jest i nie zawsze było. </p><p>Prawda jest taka, że większą część życia spędziłam będąc z dala od samej siebie i w ogóle z niego nie korzystając. Przez swoją codzienność przelatywałam na "automacie". Mimo, że czasem czułam, że czegoś chcę, coś wciąż blokowało mnie przed postawieniem pierwszego kroku w danym kierunku, w kierunku swoich marzeń i bycia sobą.</p><p>W głowie słyszałam ten świdrujący, brzmiący jak zdarta płyta głos:</p><p>- A.. To za trudne.</p><p>- Nie, nie dasz rady, nie umiesz, nie nadajesz się.</p><p>- To tylko dla wybranych.</p><p>W myślach roiło się od tych kłębiących się przesłań i przekonań, próbujących odwieść mnie od jakiegokolwiek działania, od życia w pełni, autentyczności, po swojemu. I teraz również się z tym zmagam, mimo, że od paru dobrych lat uczę się otwierać na życie w swojej pełni, po swojemu.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Lęki, fobie, strach...</h3><div><br /></div><p><span> </span>To, co skutecznie blokuje nas przed działaniem, to najczęściej żyjące w głębi naszego umysłu lęki. Lęki "przejęte" po naszych przodkach, wyuczone w dzieciństwie, nabyte w trakcie trudnych życiowych doświadczeń.</p><p>Nasze strachy mają ważną właściwość - często powstawały w naszym życiu po to, by nas przed czymś obronić. Miały stanowić swoistą tarczę ochronną. Czasem jednak data ich przydatności uległa przedawnieniu. Coś, co służyło nam w dzieciństwie lub miało sens istnienia w codzienności naszych pradziadków - teraz może być dla nas raczej utrudnieniem, kulą u nogi, którą ciągniemy za sobą przez życie nawet się nie zastanawiając nad tym, czy można się jej pozbyć.</p><p>Lęki, które najczęściej zaprzątają moje myśli to np. lęk przed odrzuceniem, lęk przed tym, że okażę się, że nic nie potrafię, przed byciem wyśmianą, przed byciem ocenioną...</p><p>Te strachy blokowały dużą część moich działań przez spory czas życia.</p><p>Każdy z nas obawia się czego innego, jednak te lęki często dają podobny rezultat - blokują nas przed autentycznością, sięganiem po to, czego wewnętrznie pragniemy.</p><p>Ale czy zawsze już musi tak być? Czy już zawsze musimy dawać za wygraną i nie pozwalać sobie na życie ze strachu? Czy ten lęk jest naprawdę adekwatny do danej sytuacji? Co najgorszego może się stać?</p><p>Ucząc się życia ze swoim lękiem, obserwuję, że mogę nawiązać z nim pewnego rodzaju więź. Mogę obserwować co chce mi przekazać, prowadzić z nim dialog, uzgodnić plan działania (że mimo wszystko, mimo strachu, zrobię coś, czego bardzo chcę, ale gdy sytuacja zacznie być zbyt ciężka, naprawdę zagrażająca dla mnie - wycofam się) - nie wypierać tego lęku, ale i nie pozwalać mu na to, by przejmował całkowitą kontrolę. Szukać balansu. Akceptować, obejmować umysłem, czuć, odpuszczać, rozumieć i działać.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Schematy, których się trzymamy</h3><div><br /></div><div><span> </span>Schematy działania, postrzegania - są z nami (choć czasem nie zdajemy sobie z tego nawet sprawy), potrafią zręcznie kierować naszym życiem i decyzjami, a przy okazji blokować nas przed wykraczaniem poza nie, poza to, co znane.</div><div><br /></div><div>I choć czasem to, co znane jest bardzo bolesne, niewygodne - to my nadal w tym jesteśmy. Wybieramy (świadomie lub nieświadomie), by w tym pozostać, czasem nawet całe lata. Bo doskonale wyuczony, utrwalony w naszym umyśle schemat powstrzymuje nas przed zadziałaniem inaczej. Bo to w pewien sposób łatwiejsze - nic nie zmieniać i pozostawać w swoim własnym "bajorku". Może nie jest miłe, ale przynajmniej wiemy, jak w nim jest.</div><div><br /></div><div>Kręcimy się w kółko, z powrotem wchodząc w to samo - znów oskarżamy sami siebie, ponownie tkwimy toksycznej relacji, chcemy robić wszystko perfekcyjnie, unikamy konfrontacji, wchodzimy w syndrom ofiary itd. itd. I mimo, że już może potrafimy "złapać" się na wchodzeniu w dany schemat, to wciąż zagłębienie się w jego pochodzenie, w to skąd wziął się w naszym życiu, co nam tak naprawdę daje, jest dla nas zbyt bolesne. Więc nadal w tym tkwimy.</div><div><br /></div><div>A może przychodzi i taki moment, gdy wiedząc już dosłownie wszystko o naszych schematach, staramy się "wyrzucić" je z naszego życia. Bacznie przyglądamy się sobie, kontrolujemy każde własne działanie... Chcemy być idealni, nie wchodzić już w jakiekolwiek schematy. I wtedy wpadamy w pułapkę, bo właśnie stworzyliśmy sobie nowy schemat - dążenia do perfekcjonizmu.😄</div><div><br /></div><div>I po raz kolejny - odpuszczanie gra tu kluczową rolę. Odpuszczanie sobie konieczności trzymania się danego schematu przez resztę życia, ale i odpuszczanie sobie spinania się o to, by już nigdy w żaden schemat nie wejść. Akceptowanie faktu, że być może już do końca życia pewne schematy będą do nas czasami powracać (mimo, że będziemy je mieli "przepracowane"😉), że nigdy nie będziemy "człowiekiem idealnym" (który nie musi się już mierzyć sam ze sobą), to również ważny etap nauki życia w pełni.</div><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">"Perfekcyjne życie" w pełni</h3><div><br /></div><p><span> </span>Życie pełnią życia może kojarzyć nam się często z takim perfekcyjnym funkcjonowaniem - z momentem, gdy wszystko mamy w życiu ogarnięte, wszystko już jest poukładane, żyjemy w pełni szczęścia - jest w nas tylko sama radość i tęczowe jednorożce🦄. W związku z tym wyobrażeniem, możemy odkładać decyzję o życiu w pełni, na później, na ten czas, gdy już "wszystko będzie idealnie".</p><p>I tak naprawdę sami się blokujemy, bo... Taki moment, gdy my sami i nasze życie będzie w 100% perfekcyjne raczej nie nadejdzie. Codzienność zawsze stawia nam różne wyzwania, trudności i tak już będzie, takie jest życie. Odkładanie życia w pełni do czasu "idealnego życia", może więc sprawić, że nigdy nawet nie zaczniemy.</p><p>A więc kiedy jest ten dobry moment, by zacząć żyć pełnią życia? Chyba Cię nie zaskoczę, przypominając o tym, że ten moment jest zawsze dla Ciebie dostępny. I to może być już ta chwila, już dzisiaj. Życie w pełni nie oznacza, że musimy mieć wszystko już "poukładane", być idealni. Oznacza raczej, że chcemy korzystać z naszego życia całym sobą, że chcemy w sobie obejmować wszystko co jest - i te trudne i wspaniałe momenty, emocje, cechy, etapy. Chcemy codziennie stawiać się do życia - czyli być w nim obecnym, być dobrym dla siebie, słuchać swojego wewnętrznego głosu i za nim podążać. Uczyć cieszyć się życiem, mimo wszystko - mimo tych wszystkich trudnych fragmentów, które w sobie zawiera, mimo tego, że jeszcze niejednokrotnie zboczymy ze swojej drogi.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Recepta na odzyskiwanie pełni?</h3><p><br /></p><p><span> </span>Wiemy już co blokuje nas przed życiem pełnią życia i to duża część sukcesu - sama świadomość już wiele nam daje💖. Pytanie jednak - czy istnieje jakiś jeden sprawdzony przepis na odblokowanie się do tego "pełnego życia"? Nie sądzę. Myślę, że takich sposobów może być całe mnóstwo - tyle ilu ludzi, ile umysłów i wyobraźni.</p><p>Wiem jednak, <b>co działa na mnie</b>😊.</p><p>🤍Bycie w tu i teraz.</p><p>🤍Robienie codziennie tego, co kocham.</p><p>🤍Nauka działania, stawiania pierwszych kroków, mimo towarzyszącego lęku. Tworzenie relacji i dialogu z moim wewnętrznym lękiem, auto-sabotażystą.</p><p>🤍Rozpuszczanie strachów i fobii (z pomocą terapeutki).</p><p>🤍Powracanie do uważnego oddechu.</p><p>🤍Odpuszczanie sobie perfekcjonizmu oraz wchodzenia w rolę ofiary.</p><p>🤍Uczenie się kochania, akceptowania siebie taką, jaką jestem.</p><p>🤍Odpuszczanie sobie, odpuszczanie innym, odpuszczanie życia wg społecznych powinności.</p><p>🤍Uświadamianie sobie na co mam wpływ (moje decyzje, moje podejście) i na co nie (cała reszta zewnętrznych okoliczności),</p><p>🤍Uznanie, że już dzisiaj, już teraz, jestem wystarczająco dobra.</p><p>🤍Przyjmowanie siebie w całości - bez wykluczania niektórych niewygodnych aspektów, bo wszystko ma prawo istnieć - i trudne emocje i trudne cechy charakteru itd.</p><p>🤍Uznawanie, że każde miejsce, każdy etap życia, w którym się znajduję, jest ok. Wszystko ma prawo być, wszystkie emocje, przeżycia, doświadczenia - zawsze czegoś mnie uczą.</p><p><br /></p><p>Chcąc życia w pełni uczę się przyjmować wszystko co w tym życiu jest. W końcu nie byłoby to pełnią, gdybym chciała przyjąć tylko jakiś (wygodny dla mnie) fragment.</p><p><br /></p><p>🌻A jak Ty otwierasz się na życie w pełni?🌻</p><p><br /></p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-45501057869381560382022-03-18T12:43:00.005+01:002022-03-18T12:43:52.448+01:00Plusy miminalistycznej i ekologicznej pielęgnacji<p><span> </span><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhFHDanD3WhMBQfkQYNr9SeNV-yXE7-bM88jxWC22wBSSP0lOcm46US1LREZgzEjFa7pOXsF-NmXKlC69QkBBG6vEaC_Wi9mi_OBRYecZ3mXsz0htvCoFJwUCKx0Xp6CtTCsvs63NZnDVHfrM-VQKqKO_s6Z9QMlygf0cPeBBzA1yQCAlYn8tjCHO4rAQ=s2240" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1260" data-original-width="2240" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEhFHDanD3WhMBQfkQYNr9SeNV-yXE7-bM88jxWC22wBSSP0lOcm46US1LREZgzEjFa7pOXsF-NmXKlC69QkBBG6vEaC_Wi9mi_OBRYecZ3mXsz0htvCoFJwUCKx0Xp6CtTCsvs63NZnDVHfrM-VQKqKO_s6Z9QMlygf0cPeBBzA1yQCAlYn8tjCHO4rAQ=w640-h360" width="640" /></a></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span><span><a name='more'></a></span></span></div><p><span> </span><a href="https://youtu.be/iqSwL1ADT6w">W dzisiejszym filmie na kanale YT </a>opowiadałam o mojej aktualnej minimalistycznej kosmetyczce i pokazywałam wszystkie produkty, których używam. Przy okazji pomyślałam, że fajnie byłoby podzielić się z Wami również taką konkretną listą plusów posiadania eko-minimalistycznej kosmetyczki, a więc zapraszam😊⤵️.</p><p><br /></p><h2 style="text-align: left;">Plusy minimalizmu w pielęgnacji</h2><div><ul style="text-align: left;"><li>Oszczędność pieniędzy - kupując mniej produktów (takich, z których korzystamy, a nie tylko stoją i kurzą się w łazience😉) automatycznie oszczędzamy. </li></ul><div><br /></div><ul style="text-align: left;"><li>Mając mniej produktów, dużo łatwiej jest zachować porządek w łazienkowej szafce + wiemy gdzie co mamy.</li></ul><div><br /></div><ul style="text-align: left;"><li>Dobierając kosmetyk z uwagą, z myślą o tym, by był dopasowany do naszych rzeczywistych potrzeb, staramy się kupić coś, co naprawdę nam się przyda i pomoże w pielęgnacji.</li></ul><div><br /></div><ul style="text-align: left;"><li>Mając swoją konkretną listę ulubieńców kosmetycznych, wiemy, co się u nas sprawdza i do czego można wrócić w danym sezonie. Nie musimy już posiłkować się najnowszymi trendami, czy reklamami, bo wiemy, co lubi nasza cera i jakie są jej potrzeby.</li></ul><div><br /></div><ul style="text-align: left;"><li>Przemyślane, kosmetyczne zakupy sprawiają, że po prostu przyjemniej korzysta nam się z tych produktów. Mając mniej, doceniamy je bardziej i jesteśmy też w stanie regularniej ich używać.</li></ul><div><br /></div><ul style="text-align: left;"><li>Dzięki byciu świadomym konsumentem, zdajemy sobie sprawę z tego, czego my sami potrzebujemy, jeśli chodzi o pielęgnację i nie dajemy sobie wmówić poprzez reklamy, czy inne przekazy medialne, iż trzeba mieć mnóstwo produktów, jeśli chcemy "zadbać o siebie".</li></ul><div><br /></div><ul style="text-align: left;"><li>Mniej czasu spędzanego w łazience = więcej czasu na inne, ważne dla nas aktywności (ja np. zyskałam więcej czasu na spacery).</li></ul><div><br /></div><ul style="text-align: left;"><li>Produkty wielozadaniowe pozwalają na oszczędność pieniędzy, czasu i miejsca (jeśli chodzi o ich przechowywanie) - np. olej jako olej do masażu twarzy, jako maska do olejowania włosów, jako produkt do demakijażu i do pielęgnacji paznokci.</li></ul><div><br /></div><ul style="text-align: left;"><li>Mając mniej produktów, unikniemy takiego "przebodźcowania" skóry zbyt wieloma kosmetykami (nadmiar w pielęgnacji często prowadzi do wręcz odwrotnych rezultatów niż oczekiwane).</li></ul></div><p><span face="aktiv-grotesk" style="background-color: white; color: #333333; font-size: 17px;"><br /></span></p><h2 style="text-align: left;">Plusy zero waste w kosmetyczce </h2><div><br /></div><div><div><ul style="text-align: left;"><li>Niemarnowanie kosmetyków i wykorzystywanie ich do ostatniej kropli lub oddawanie komuś innemu, zamiast wyrzucić do kosza, to ulga dla portfela i planety.</li></ul></div><div><br /></div><div><ul style="text-align: left;"><li>Kupując kosmetyki, zwracamy uwagę na ich skład, unikamy niektórych składników, co jest dobre nie tylko dla środowiska, ale też dla nas samych i naszej skóry, która przecież wchłania w siebie to, co na nią nakładamy.</li></ul></div><div><br /></div><div><ul style="text-align: left;"><li>Łatwiejszy transport produktów w formie kostki (szamponów, odżywek, mydeł, balsamów w kostce), zajmują one mniej miejsca i nie trzeba obawiać się o to, że się rozleją w bagażu.</li></ul></div><div><br /></div><div><ul style="text-align: left;"><li>Produkty wielorazowe, takie jak np. kubeczek menstruacyjny, to duże ułatwienie. Dzięki kubeczkowi można zaoszczędzić sporo pieniędzy wydawanych co miesiąc na tampony i podpaski jednorazowe, zajmie on również mniej miejsca w kosmetyczce, a i w podróży również będzie bardziej kompaktowy. Jeśli nauczymy się z niego korzystać, będzie dla nas też bardziej wygodny do noszenia (dobrze dobrany kubeczek nie uwiera i praktycznie go nie czuć, choć oczywiście są też wyjątki i nie każdy może korzystać z kubeczka).</li></ul><div><br /></div></div><div><ul style="text-align: left;"><li>I najważniejszy plus, to oczywiście mniejsze obciążanie środowiska, poprzez nieużywanie plastikowych opakowań, tworzenie mniejszego śladu węglowego (dzięki wspieraniu lokalnych produktów i biznesów). Jeśli używamy również kosmetyków wegańskich - nie wspieramy testowania produktów na zwierzętach.</li></ul><div><br /></div><ul style="text-align: left;"></ul> <span> Przyznam, że dla</span> mnie, w tym momencie mojego życia pielęgnacja minimalistyczna i ekologiczna ma naprawdę same plusy. Domyślam się jednak, że są osoby, którym nie przypadnie ona do gustu, ale mimo wszystko, każdego zachęcałabym, by to podejście wypróbować, chociażby po to, by się przekonać w praktyce, jak się sprawdzi u nas (oczywiście nic na siłę). 😊</div><div><br /></div><div>Jestem ciekawa czy dostrzegacie może jeszcze inne korzyści płynące z minimalistycznej pielęgnacji? A może jej minusy? Dajcie znać w komentarzu 😊.</div></div><div class="blog-item-content e-content" style="background-color: white; color: #333333; font-family: aktiv-grotesk; font-size: 17px;"><div class="sqs-layout sqs-grid-12 columns-12" data-layout-label="Post Body" data-type="item" data-updated-on="1513442909010" id="item-5a350b16dba43274c5525bed"><div class="row sqs-row" style="margin-left: -17px; margin-right: -17px; width: auto;"><div class="col sqs-col-12 span-12" style="float: left; padding-right: 0px; width: 679px;"><div class="sqs-block html-block sqs-block-html" data-block-type="2" id="block-9fd130479f315741d700" style="clear: none; height: auto; padding: 0px 17px 17px; position: relative;"><div class="sqs-block-content" style="outline: none;"><p style="margin-bottom: 0px; overflow-wrap: break-word;"><span> </span></p><div><br /></div></div></div></div></div></div></div><footer class="blog-item-footer" style="background-color: white; color: #333333; font-family: aktiv-grotesk; font-size: 17px; margin: 70px 0px 0px;"><div class="footer-meta" style="margin-bottom: 70px;"></div></footer>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-5700930286876109362022-03-09T15:34:00.004+01:002022-04-28T19:19:50.484+02:00Życie bez dzieci | presja społeczna + moja historia<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiQ9LT02PhtQbYEHNdKU1LjnLmkZ3yOXBJbgF_1eViv-GjtsMQQ3EDXhtCVLKGYuFUd9GamJ-9-oBSP_ry_kfhzddodclO6A_uFckKDRbWIOwSes02QPpq_Qjg7gARGji099aHsnPKH7_vV5mfHe28G3li6T1G5rVkWXJA-lY4Bn4jIGeY21qtj03Grig=s2240" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1260" data-original-width="2240" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEiQ9LT02PhtQbYEHNdKU1LjnLmkZ3yOXBJbgF_1eViv-GjtsMQQ3EDXhtCVLKGYuFUd9GamJ-9-oBSP_ry_kfhzddodclO6A_uFckKDRbWIOwSes02QPpq_Qjg7gARGji099aHsnPKH7_vV5mfHe28G3li6T1G5rVkWXJA-lY4Bn4jIGeY21qtj03Grig=w640-h360" width="640" /></a></div><span><span><a name='more'></a></span></span></div><p><br /></p><p><span> </span>Takiego tematu jeszcze tutaj nie było🙂. Na wstępnie zaznaczę, że tworząc ten tekst, nie mam na myśli wzbudzania jakiejś kontrowersji, chciałabym po prostu podzielić się swoimi refleksjami i odczuciami. Postanowiłam też napisać ten post, ponieważ sama przez pewien czas swojego życia poszukiwałam podobnych treści, a także zrozumienia. Jednak nie było ich wtedy za wiele (i w sumie jest tak do teraz).</p><p>W zamian, można napotkać wiele artykułów z przemyślaniami dotyczącymi tego, czy życie bez dzieci ma jakikolwiek sens; czy kobieta w ogóle może być spełniona bez bycia w roli matki; czy starość bez posiadania dzieci i wnuków ma w ogóle prawo zaistnienia; czy małżeństwo bez dzieci to w ogóle rodzina. Można przeczytać o tym, że bezdzietność jest samolubna i egoistyczna, że za wiele lat bezdzietni "będą tego bardzo żałować".</p><p>Patrzę na te treści i myślę - wow, serio? Takie rozważania (w naszych, wydawałoby się postępowych, świadomych czasach) są dla mnie trochę odrealnione, bo wg ich autorów tylko część ludzkości (ta, która posiada dzieci), jest wartościowa jako członkowie społeczeństwa, a reszta - zwyczajnie "gorsza". Oczywiście nie jest to wyartykułowane tak dosadnie, ale takie jest właśnie przesłanie tych tekstów.</p><p>Dlatego, w ramach zachowania balansu oraz korzystając z tego, że mogę się podzielić, tworzę ten tekst 😊. Inny, niż większość.</p><p><br /></p><h2 style="text-align: left;">Presja społeczna i nieprzyjemne pytania</h2><p><span> </span>Na początku chciałabym odnieść się do tematu presji społecznej dotyczącej posiadania dzieci. Jest ona wszechobecna i uznawana za coś "normalnego". Chyba większość kobiet spotkała się conajmniej parę razy w życiu z pytaniami o to, czy planuje być w ciąży.</p><p><i>Kiedy dziecko? Kiedy drugie? Planujesz być w ciąży? A dlaczego nie? A jak wyobrażasz sobie życie bez dzieci? X i Y już mają dzieci, kiedy wasza kolej? O, widzę, że nie pijesz - jesteś w ciąży? Dlaczego nie chcesz mieć dzieci?</i></p><p>Nieprzyjemne pytania zadawane przy rodzinnym stole, czy też podczas rozmowy o pracę; próby przekonania innej osoby, że życie bez dzieci nie ma sensu; lub mój "ulubiony" argument - "kto ci poda szklankę wody na starość"... To bardzo nieprzyjemne słowa, a dodatkowo, wypowiedziane w trudnym dla kogoś momencie (np. do osoby, która niedawno straciła dziecko lub, która mimo starań nie może go mieć), mogą wyrządzić realną szkodę i być dla drugiej osoby bardzo przytłaczające, czasem nawet przypominające o traumie.</p><p>W moim odczuciu takie dyskusje (o posiadaniu dzieci) przy kotlecie, u cioci na imieninach, powinny po prostu się skończyć. Rozumiem, że część osób zadająca te pytania jest po prostu ciekawa, ma przyjazne intencje i chce dobrze dla osoby, do której te słowa kieruje. Mimo wszystko, czasem naprawdę warto ugryźć się w język, wykazując odrobinę empatii i uświadamiając sobie, że lepiej to przemilczeć. Jest milion innych, przyjaźniejszych tematów, które można podjąć podczas niezobowiązujących rozmów.</p><p>Ja sama co prawda takich tekstów ze strony rodziny, czy bliskich mi osób, nigdy nie uświadczyłam, ale słyszałam i wciąż słyszę je od osób postronnych, dalszych znajomych. I zwykle, gdy je słyszę, staram się uświadomić osobę pytającą, jak nietaktowne mogą być w różnych sytuacjach te słowa. Często w rezultacie okazuje się, że ktoś po prostu nie myślał o tym w ten sposób, nie zdawał sobie z tego sprawy.</p><p>Naprawdę - nigdy nie wiemy z czym zmaga się dana osoba, dana para. Pytając "kiedy to dziecko?" (tym bardziej jeśli kogoś dobrze nie znamy, lub nie mamy dobrego kontaktu z daną osobą), nie wiemy, czy ta osoba może bardzo tego chce, a nie może go mieć; może ma problemy zdrowotne; może właśnie straciła ciążę; może wcale nie chce mieć dzieci, ale nie ma ochoty tłumaczyć się ze wszystkich powodów; może nie chce się na to decydować z powodu zmian klimatycznych; może chce, ale nie ma środków na utrzymanie dziecka i nie może się na nie zdecydować itd. itd.... Nie wiemy takich rzeczy. Te pytania mogą więc być dla drugiej strony trudne, bolesne, triggerujące i są naprawdę nie na miejscu (chyba, że to rozmowa w zaufaniu z bliskimi przyjaciółmi w cztery oczy). Warto też, przed zadaniem pytań o ciążę, zapytać samych siebie - czy naprawdę chcemy usłyszeć odpowiedź (że np. ktoś niedawno stracił dziecko)? I skąd wzięła się w nas potrzeba, by pytać? Jaki mamy cel pytając?</p><p>Myślę, że najlepiej (i dla nas i dla innych) byłoby odpuścić i dać po prostu innym żyć ich życiem, ich wyborami. Jeśli ktoś zajdzie w ciążę i będzie chciał się tym podzielić, to na pewno to zrobi. Niech plany prokreacyjne (lub ich brak) innych osób pozostaną sprawą między dwojgiem ludzi, którzy podejmują własną decyzję w zgodzie ze sobą.</p><p><br /></p><h2 style="text-align: left;">Moja historia & dlaczego nie mam dzieci</h2><p><span> </span>Gdy miałam te naście lat, to w mojej głowie majaczyła się taka „romantyczna” wizja: 28-letnia ja będzie miała już rodzinę - męża (to akurat się sprawdziło😅), dziecko, psa, dom (oczywiście duży😄) i "fajny" samochód. Tak to właśnie wtedy wyglądało w mojej wyobraźni.</p><p>Następnie (dość szybko) nadeszła „rzeczywistość”, która postawiła przede mną diagnozę lekarzy - nie będę mogła mieć dzieci. Teoretycznie mogłabym próbować się leczyć, ale i tak choroby innych narządów wykluczają zajście w ciążę. No chyba, że chcę zaryzykować życie z niepełnosprawnością.</p><p><span> </span>W tamtym momencie sama chyba nie do końca rozumiałam co to dla mnie oznacza i co miałabym z tym zrobić. Pamietam, że kilka dni płakałam, bo prysło gdzieś moje małe marzenie, czy też raczej wizja przyszłości, którą ułożyłam sobie w głowie. Szukałam zrozumienia wśród rówieśników, ale oni również (i nie ma się co dziwić) nie za bardzo potrafili utożsamić się z tym tematem i do niego odnieść.</p><p>I w sumie zostałam z tym sama, z takim uczuciem wybrakowania. Tego, że nie jestem „wartościową kobietą”. Chciałam jakoś sobie to w głowie „poukładać”, choć w rezultacie nie miałam na to i umiejętności i czasu, bo w moim życiu działy się inne dramaty, a więc temat zepchnęłam temat gdzieś w dal i „poszłam żyć dalej” mierząc się z aktualnymi dla mnie w tamtym momencie problemami.</p><p>Temat nie „wadził” mi totalnie w czasach końcówki szkoły i studenckich, tak jakby o nim "zapomniałam", bo wtedy zaledwie niewielka garstka osób, pośród których przebywałam myślała o posiadaniu dzieci. Większość znajomych skupiała się (tak jak zresztą i ja) na nabywaniu wiedzy, na studiach, podróżowaniu i imprezach, więc tematu praktycznie nie było.</p><p>Coś zaczęło się jednak zmieniać wraz z końcówką studenckiego okresu, albo raczej niedługo po jego zakończeniu. Temat dzieci zaczął nieśmiało rozgaszczać się wśród luźnych rozmów przy kawce, czy winku. Najpierw były to takie luźne pogaduszki, które następnie przeradzały się w śmiałe i pewne radości deklaracje koleżanek. One już "to czuły", już wiedziały, jak wyobrażają sobie swoją niedaleką przyszłość i że widzą w niej siebie wychowującą dziecko.</p><p>I z jednej strony cieszyło mnie to, że osoby, które mnie otaczają znają swoje cele, czują, że odnajdą się w roli matki, w myślach kibicowałam im i ich szczęściu. A z drugiej budziło się we mnie nieznane wcześniej odczucie. I nie było to bynajmniej rozpoczęcie odczuwania silnego instynktu macierzyńskiego. To było coś innego.</p><p><span> </span>Przez jakiś czas sama nie wiedziałam za bardzo o co mi chodzi. Teoretycznie byłam już "pogodzona z tematem", ale okazało się, że totalnie nie był on uświadomiony i "przepracowany". W głębi serca tkwiło wiele emocji, m.in. żal i pewien rodzaj smutku, tęsknoty.</p><p>Smutku, bo czułam, że ominie mnie możliwość bycia częścią kobiecej wspólnoty, wspólnoty, którą stworzą razem koleżanki mające w przyszłości małe dzieci. A, że mam za sobą trudne doświadczenia związane z wykluczaniem z grup, wyobrażenie to dotknęło mnie mocno i przywołało emocje.</p><p>Było też uczucie żalu, które wiązało się z wrażeniem, że coś niezwykle ważnego, szczęśliwego po prostu mnie ominie. Że tego czegoś nigdy nie doświadczę, nie przeżyję, nigdy nie dowiem się jak to by było. Że ominie mnie otrzymanie (od społeczeństwa) całej tej pozytywnej energii, miłości, którą otrzymuje kobieta, zostająca matką.</p><p>Pojawiło się też poczucie winy. Czułam do siebie wyrzuty, bo gdy ktoś inny precyzował swoje życiowe cele (takie jak zajście w ciążę) i mówił, że wie, w którym kierunku chce się kierować w życiu, wie, co jest najważniejsze, ja sama tak naprawdę zderzałam się z pewną prawdą o sobie - z tym, że ja nie wiem, czego chcę w życiu, że nie jestem taka konkretna, zdecydowana, że nie wiem jeszcze, w którą stronę iść. Zauważając osoby, które będąc w moim wieku, mają już wszystko "ogarnięte" i "na poważnie" planują życie, czułam się jak zagubiona, mała dziewczynka. W rezultacie cała ta sprawa ukazała mi jak wiele mam jeszcze w tym temacie do zrozumienia i zaakceptowania.</p><p>Pojawiło się też uczucie tęsknoty za możliwością wyboru. Wydawało mi się, że w pewien sposób "życie podjęło decyzję za mnie" - otrzymując diagnozę, która zabrania mi zajścia w ciążę, automatycznie stwierdziłam, że logicznym jest, iż zajść w nią po prostu nie mogę. W końcu uświadomiłam sobie jednak, że pomimo trudnych okoliczności to ja sama wybieram i podejmuję decyzję. Bo przecież mogłabym się zdecydować na ewentualne jeżdżenie na wózku do końca życia, jeśli tak mocno pragnęłabym mieć dziecko. Mogłabym, ale tego nie zrobię, bo sama wybieram inaczej (a nie - "życie za mnie wybrało").</p><p>Bo... Przecież przecież posiadanie dziecka nie jest to moim aktualnym, prawdziwym marzeniem (uff, ale to była ulga to sobie w pełni uświadomić). Nie chcę być w ciąży, nie chcę rodzić. I czuję też, że jeśli w przyszłości by się to zmieniło, jeśli chciałabym mieć dziecko - mogę je adoptować, to byłaby bliższa mi decyzja.</p><p>I tak dotarłam do sedna. Przez długi czas, sama przed sobą nie chciałam się przyznać, że decyzja o nieposiadaniu dzieci jest moją własną, świadomą decyzją. Że niezależnie od tego, czy byłabym teraz bezpłodna, czy nie, to i tak bym się teraz na ciążę nie zdecydowała. Próbowałam zrzucać (w całości) tę decyzję na fakt, że nie mogę mieć dzieci i tak, to też jest ważny powód, ale nie jedyny. Robiłam to, bo chciałam być społecznie rozumiana, wspierana i akceptowana. Chciałam, by w zamian za mówienie o mnie:"ta egoistka, która nie chce dzieci", czy "bezdzietna lambadziara"😉, wybrzmiało empatyczne: "biedna dziewczyna, nie może mieć dzieci, bo jest chora".</p><p>To było trudne. Przyznać się do tego faktu, przed samą sobą. A co dopiero podzielić z innymi.</p><p><span> </span>Czułam, że gdy będę o tym mówić, ludzie zaczną patrzeć na mnie inaczej. Obawiałam się tego (widać było wciąż nieprzepracowaną kwestię odrzucenia przez grupy). W rezultacie przypomniałam sobie jednak, że ludzie mogą myśleć o mnie jako o gorszej niezależnie od tego czy mam dzieci czy nie i ogólnie nie mam w ogóle wpływu na to co ktoś o mnie myśli, a najbardziej powinno zależeć mi na mojej własnej opinii i na tym co ja sama czuję w tym temacie. Ludzie mogą mnie odrzucić, wyśmiać i wyzywać, ale teraz już nie jestem małym dzieckiem, które nie będzie w stanie poradzić sobie z taką sytuacją. Nie mogę sprawić, by wszyscy mnie lubili i myśleli o mnie tylko i wyłącznie dobrze (do czego dążyłam przez sporą część życia). Mogę za to podejmować swoje własne decyzje, w zgodzie z tym, co czuję i czego pragnę.</p><p><span> </span>Teraz, będąc już bardziej świadomą moich odczuć i tego, co myślę na temat posiadania dzieci, wciąż mierzę się czasem z różnymi emocjami. Myślę jednak, że to naturalne. To tak, jak przy podejmowaniu różnych, ważnych życiowych decyzji - mamy czasem z tyłu głowy takie myśli, że wchodząc w jedno rozwidlenie drogi, rezygnujemy z innego, być może równie ciekawego, ekscytującego i nigdy nie przekonamy się "jakby to było". Ale takie jest życie - możemy podążać jedną z dróg, tym samym rezygnując z wielu, wielu innych. Nie przeżyjemy wszystkich wersji własnej historii, możemy wybrać jedynie tę najbliższą naszemu sercu.</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-66522644757784457732022-02-28T20:26:00.009+01:002022-03-24T08:43:16.175+01:00Gdzie szukać spokoju w trudnych chwilach?<p><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEizgaZIl3SEyj3FszYkJ3_cAC_Q3jO3lNLC5xHG6no6PeZmqKHy2Bros4MvRtyjPuZ1hI8NlwWhX2EyqO2Dg4XkncyYbGun7m_C72jjkoTPeErsAKnqS64xEqWTdjBBWsC1plSnLvWOdYKqiHBTdbDhHmlQJn-asg-OgwgwClSjnnmKnJyAw0faHggLxw=s5278" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="3538" data-original-width="5278" height="430" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEizgaZIl3SEyj3FszYkJ3_cAC_Q3jO3lNLC5xHG6no6PeZmqKHy2Bros4MvRtyjPuZ1hI8NlwWhX2EyqO2Dg4XkncyYbGun7m_C72jjkoTPeErsAKnqS64xEqWTdjBBWsC1plSnLvWOdYKqiHBTdbDhHmlQJn-asg-OgwgwClSjnnmKnJyAw0faHggLxw=w640-h430" width="640" /></a></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span><a name='more'></a></span></div><p></p><p><span> </span>Ostatnio, zaglądając do mojej blogowej przestrzeni, zaśmiałam się w duchu. Jeszcze nie tak dawno pisałam (<a href="https://lekkociezko.blogspot.com/2021/11/o-tym-dlaczego-mnie-tu-mao.html" target="_blank">w tym wpisie</a>), że jest mnie tutaj mniej, a teraz już, wewnętrznie czuję, że mam ochotę trochę częściej publikować posty właśnie na blogu. Takie to życie bywa - zmienne, na wielu płaszczyznach. W każdym razie dzisiaj, postanowiłam podzielić się z Wami odpowiedzią na tytułowe pytanie -<b> gdzie szukać spokoju w trudnych chwilach </b>i jak ja to robię?</p><p>I może Was zaskoczę, ale nie będzie to wpis o jodze i medytacji, bo choć to głównie te aktywności są w stanie mnie najbardziej uspokoić, to polecałam je i mówiłam już o nich wiele, wiele razy, a więc dzisiaj będzie o innych sposobach, po które "sięgam" w takich momentach.</p><p>[I jeszcze, tak nawiasem mówiąc - ja uwielbiam jogę i medytację, ale wiem, że nie "sprawdzą" się one u każdego i wiele osób wręcz odstraszają. Także jeśli czujesz, że to coś dla Ciebie, to myślę, że naprawdę warto wypróbować, a jeśli jesteś totalnie na nie - to nic na siłę, nie ma po co się męczyć. Lepiej, w sytuacji stresowej sięgnąć po coś wspierającego, co do nas przemawia, jest nam bliskie, coś co już znamy, a nie próbować na siłę umieszczać nietypowe dla nas nawyki w naszym grafiku, bo to może tylko zwiększyć stres.]</p><p><br /></p><h2 style="text-align: left;">Oddech</h2><p><span> </span>Nie trzeba uczyć się wyrafinowanych technik oddechowych, by móc na co dzień skorzystać z wyciszającej mocy oddechu.</p><p>To naprawdę bardzo proste - po prostu nabieramy (najwolniej jak potrafimy) powietrze, skupiając się w pełni na tej czynności, następnie, wstrzymując je, robimy chwilę przerwy i bardzo powoli je wypuszczamy. Już kilka takich wdechów i wydechów pozwala znacząco się rozluźnić.</p><p>Taki <b>uważny oddech mamy cały czas do swojej dyspozycji</b>, myślę, że warto korzystać z tej czynności, bo nie wymaga wielu nakładów sił, a może wiele zmienić.</p><p>Ja osobiście, w trudniejszych chwilach staram się tak uważnie pooddychać kilka razy w ciągu dnia. Aby sobie o tym przypomnieć naklejam na lustrze karteczkę lub ustawiam przypomnienie na telefonie.</p><p><br /></p><h2 style="text-align: left;">Coś wspierającego</h2><p><span> </span>Może to prozaiczne, ale tak jak na co dzień, podczas "neutralnych" dni staram się pamiętać o tym, by <b>zrobić dla siebie coś dobrego</b>, tak samo (albo nawet tym bardziej) podczas trudnych chwil - myślę o tym, co może mnie wesprzeć. Mam tu na myśli otoczenie się (na tyle ile to jest możliwe) tym, co lubię, co pomaga mi w polepszaniu mojego stanu emocjonalnego, wywołuje chociażby drobny uśmiech na twarzy. Dla mnie jest to np.:</p><p>- otulenie się ukochanym, ciepłym kocem,</p><p>- intuicyjny taniec,</p><p>- zdrowe, smaczne posiłki,</p><p>- wybranie się w miejsce, gdzie jest woda (która niesamowicie mnie uspokaja),</p><p>- oglądanie latających mew,</p><p>- napicie się ulubionego naparu (np. wyciszającej melisy),</p><p>- skorzystanie z suplementu, który pomaga się zrelaksować (u mnie to np. olejek cbd),</p><p>- odwiedzenie własnego "bezpiecznego" miejsca w swoich myślach,</p><p>- spacer z przyjaciółmi,</p><p>- lektura inspirującej książki,</p><p>- spacerowanie bosymi stopami po ziemi,</p><p>- relaksujący prysznic / kąpiel,</p><p>- przytulenie się do bliskiej osoby lub do samej siebie,</p><p>- ciepły wiersz przeczytany w internecie.</p><p>Małe, drobne, wspierające czynności przypominają o tym, że choć jest niesamowicie trudno, że choć czasem "kończy nam się świat", to w tym całym chaosie trudności, w życiu, są też przebłyski szczęścia, dobra, przebłyski miłości.</p><p><br /></p><h2 style="text-align: left;">Wdzięczność</h2><div><span> </span>Nie ważne jak bardzo źle jest... Zawsze jest jakaś malutka, drobna rzecz, za którą możemy być wdzięczni. I jest ona w stanie utrzymać nas przy zdrowych zmysłach, przy życiu, przy tym, by odnaleźć w sobie siły na to, by iść dalej.</div><div>W trudnych momentach te dobre rzeczy ciężko jest nam dostrzec i zauważyć. Mamy tendencje do tego, by skupiać się na negatywach, więc te małe powody do wdzięczności często przeciekają nam przez palce.</div><div><br /></div><div>Dlatego tak dobrym sposobem jest prowadzenie codziennych zapisków i <b>celowe notowanie choć kilku rzeczy, za które jesteśmy wdzięczni </b>danego dnia. Oto (na zachętę) kilka rzeczy, które sobie ostatnio zanotowałam: "<i>jestem wdzięczna za wspierające słowa od przyjaciółki; za to, że spacerowałam w słońcu prawie bez bólu; za czystą wodę; za dostęp do książek i internetu; dziękuję za mega smaczny chleb; za to, że działam w zgodzie ze sobą; za inspiracje do tworzenia."</i></div><div><i><br /></i></div><div>Praktyka wdzięczności może nam także uświadomić, że nasze prawdziwe pragnienia (takie niematerialne, płynące z głębi serca, nie z poziomu ego) są tak naprawdę ściśle powiązane z tymi prostymi, małymi, codziennymi rzeczami. A skoro więc spełnienie naszych autentycznych pragnień (np. bliskość, miłość, życie w zgodzie ze sobą) może kryć się w codzienności, to znaczy, że już dzisiaj, nawet w najtrudniejszych chwilach, możemy małymi krokami spełniać swoje marzenia i się nimi cieszyć.</div><h2 style="text-align: left;"><br /></h2><h2 style="text-align: left;">Balans</h2><h4 style="text-align: left;">(pomiędzy odpoczynkiem, a działaniem)</h4><div><br /></div><div><span> </span>Czasem, gdy bardzo się stresuję potrzebuję po prostu zaszyć się pod kołdrą, nałożyć słuchawki i nie rozmawiać z nikim do końca dnia, po prostu pobyć ze swoimi myślami, z oddechem, z odczuciami płynącymi z ciała. Czasem potrzebuję też przepłakać kilka godzin, pozwolić emocjom wypłynąć.</div><div><br /></div><div><span> </span>Innym razem będę z kolei wulkanem emocji i energii - stres wywoła we mnie ochotę do działania. Odpowiadam więc na tę potrzebę i w danej sytuacji działam - robię to co mogę, podejmuję konkretne działania, by pomóc sobie, innym, by poczuć, że zrobiłam to, co mogłam, to na co miałam wpływ.</div><div><br /></div><div>Sęk w tym, by w różnych sytuacjach spróbować wsłuchać się w siebie w swoje ciało, w swoje potrzeby. Zastanowić się - <b>czego ja teraz w tej trudnej sytuacji potrzebuję</b> - czy odpoczynku, czy jakiejś formy aktywnego działania, czy jeszcze czegoś innego? Za każdym razem może być inaczej.</div><div>Obserwowanie odczuć, tego w którym miejscu w ciele czujemy emocje, to często wyzwanie, ale warto próbować.</div><div>Posiadając wiedzę o tym jak się naprawdę czujemy, gdzie są jakieś napięcia, gdzie się kumulują i jak oddziałuje na nas w danym momencie stres, jesteśmy w stanie lepiej sobie pomóc.</div><div><br /></div><div><br /></div><h2 style="text-align: left;">Zrozumienie i akceptacja</h2><div><span> </span>W ciężkich momentach ważne jest to, by okazać sobie samym ciepło i zrozumienie. Spróbować zrozumieć dlaczego czujemy się w taki i taki sposób. Skąd biorą się nasze emocje, jakie sytuacje z przeszłości kojarzą nam się z tym, co teraz przeżywamy, czego teraz się boimy, czym się stresujemy, czy te stresy lub lęki są realistyczne, a może coś wyolbrzymiamy?</div><p>Szukanie prawdziwych przyczyn swoich emocji, bycie z emocjami w zamian za uciekanie od nich, chwile poświęcone na refleksje, na racjonalną i przyjazną rozmowę z samym sobą, mogą bardzo pomóc poukładać sobie wszystko w głowie oraz poczuć, że mamy prawo czuć tak, jak czujemy.</p><div>Zrozumienie naszych odczuć prowadzi też do tego, że możemy je później wyrazić w dobry dla nas sposób. Jeśli sami wiemy co czujemy i dlaczego tak czujemy, możemy też następnie łatwiej wyjaśnić naszym bliskim nasz aktualny stan (a więc i oni będą mogli lepiej nas zrozumieć).</div><div><br /></div><div>Pamiętajmy też o tym, że każdy ma prawo odczuwać inaczej i mimo, że będziemy przeżywać tę samą trudną sytuację, to każdy może reagować na nią w inny sposób oraz może potrzebować skorzystać z innych sposobów radzenia sobie z nią (niż my). Szukając zrozumienia dla samych siebie, nie zapominajmy też o akceptacji dla odczuć innych.</div><div><br /></div><div><span> Warto też przypominać sobie o zrozumieniu istoty życia tutaj (bo to w pewnym sensie pomaga łatwiej godzić się z trudnymi chwilami). Nasze życie jest pełne wszystkiego - ma całą paletę emocji, cały wachlarz zdarzeń - jest różnorodne. Wszystko się w nim przeplata i przychodzi falami - raz jest łatwo, a raz trudno, w każdym jego aspekcie, tak już po prostu jest. To prawda, że ciężko nam się z tym pogodzić, bo wolelibyśmy, by życie było jedynie pasmem samych wspaniałości. Jeśli jednak przyzwolimy sobie na odpuszczenie (chęci prowadzenia idealnego życia, bez problemów) i akceptację tego, jak naprawdę wygląda życie na Ziemi, to łatwiej będzie nam poczuć się choć trochę lepiej w obliczu trudnych momentów, bo dostrzeżemy, że są one tak naprawdę naturalną częścią istnienia tutaj.</span><br /></div><div><br /></div><div><br /></div><h2 style="text-align: left;">Tworzenie</h2><div><span> </span>Mogłoby się wydawać, że trudny czas, to często chwile, gdy o tworzeniu w ogóle nie myślimy i spychamy je na dalszy plan. Być może nie będziemy mieli na to fizycznych, czy psychicznych sił - i wtedy też nie ma się co do tego przymuszać, lepiej sobie odpuścić. Ale jeśli czujemy, że jakaś forma tworzenia pomoże nam poradzić sobie z emocjami, poczuć się lepiej, to warto spróbować z niej skorzystać. Oczywiście mówiąc o tworzeniu, mam tu na myśli coś, co lubimy tworzyć na co dzień, co sprawia nam radość - to może być np. tworzenie ciekawych dań, pisanie wierszy, wyklejanki, intuicyjne malowanie, śpiewanie, cokolwiek, co lubimy (bo tworzeniem nie muszą być tylko "duże" i "poważne" rzeczy jak napisanie jakiegoś muzycznego arcydzieła).</div><div>Korzystając z własnej kreatywności, możemy przypomnieć sobie, o sile sprawczej, o tym, że jesteśmy w stanie tworzyć coś pięknego. Możemy na chwilę się zatrzymać i pobyć w samym procesie tworzenia, pobyć w przyjemny sposób ze sobą, a to bardzo dużo w stresującym czasie.</div><div>Poza tym trudny czas ma to do siebie, że w rezultacie często inspiruje nas do zdziałania rzeczy ważnych, do wielu istotnych refleksji. Możemy więc spróbować z tego zaczerpnąć (jeśli mamy na to siły i przestrzeń).</div><p><br /></p><h2 style="text-align: left;">Szukanie spokoju w sobie </h2><p><span> </span></p><p><span><span> </span> </span>Puentą tego wpisu będzie właśnie stwierdzenie, iż spokoju wewnętrznego w trudnych czasach najlepiej poszukać jest w sobie. Choć wspierające okoliczności (takie jak np. otoczenie się rzeczami, aktywnościami, które lubimy, osobami, które są nam bliskie), też są bardzo istotne, to jednak właśnie my sami, wewnętrznie, możemy okazać sobie największe wsparcie.</p><p>Spokój, miłość, ciepło i wsparcie są zawsze ukryte w nas samych. Czasem ciężko jest znaleźć do nich dostęp, dobić się do nich, ale gwarantuję, że one naprawdę tam są. Często ukryte za ścianą różnych schematów działania, trudnych, wypartych wspomnień, niewspierających przekonań, czy nawyków. Ale są. I cierpliwie czekają na to, aż spróbujemy się do nich przez te warstwy "dokopać".</p><p>______________________</p><p><span> </span>Jeśli macie swoje ulubione sposoby na wyciszenie i odnalezienie spokoju w trudnych chwilach, to dajcie znać pod wpisem, zainspirujmy się nawzajem🤍. Wysyłam Wam pozytywną energię (bo akurat w tym momencie mam ją w sobie więc mogę się "podzielić"😊) i przytulam wirtualnie🤗!</p><p>Do zobaczenia w kolejnych wpisach</p><p><i>~M🤍</i></p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-2645739419725158392022-02-16T11:09:00.001+01:002022-02-28T20:42:47.307+01:00A co jeśli Instagram zniknie?<p></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg6YQJG9GFSwDlSBhpt_fQr_0jnrKpbQ8qZU8XFomq7-AHWIGjKWpci-ID_qTASGkdpWTxKl42zc0G42_pRfXmm2c1ImxalqV3MgtArVI1WP70AEQohyvp8r_A8BVQxJ3V0m3-GRh3TOQewAlzKMTNlYFMaFh7fiZ8Im2-hktFpfLoJlQqwRon22rCRSw=s7952" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="5304" data-original-width="7952" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEg6YQJG9GFSwDlSBhpt_fQr_0jnrKpbQ8qZU8XFomq7-AHWIGjKWpci-ID_qTASGkdpWTxKl42zc0G42_pRfXmm2c1ImxalqV3MgtArVI1WP70AEQohyvp8r_A8BVQxJ3V0m3-GRh3TOQewAlzKMTNlYFMaFh7fiZ8Im2-hktFpfLoJlQqwRon22rCRSw=w640-h426" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><br /> <span> </span>W ostatnim czasie, napływały do mnie treści, dotyczące (teoretycznie możliwego w przyszłości) zniknięcia Instagrama. I choć w rezultacie okazało się, że raczej się to nie wydarzy, to informacje te skłoniły mnie do refleksji. Zauważyłam też, że #instadetoks (który zaczęłam praktykować od 2017 roku) staje się coraz bardziej naturalnym zjawiskiem, wiele osób decyduje się także całkowicie zrezygnować ze swojej obecności na Instagramie. Zaczęłam więc zastanawiać się, jakie emocje wywołuje we mnie ten temat i co chciałabym zrobić, gdyby tak się jednak pewnego dnia Instagram po prostu "wyparował".<div><br /></div><div><h3 style="text-align: left;">Jak odczułabym zniknięcie Instagrama?</h3><p><span> </span>Szczerze powiem, że jeszcze kilka lat temu załamałabym się, gdyby pewnego dnia Instagram lub Facebook zniknął z przestrzeni Internetu. Byłabym przybita. W tym momencie jednak z Facebooka praktycznie w ogóle nie korzystam (więc nawet mnie to nie rusza), a Instagram?</p><p><span> </span>Instagram jest dla mnie miejscem, gdzie mogę dzielić się moimi refleksjami i w jakiś sposób twórczo się wyrażać. Jest miejscem, gdzie stworzyłam sobie swoją przestrzeń do bycia kreatywną, do poznawania inspirujących ludzi. Jest to więc przestrzeń, która jest dla mnie ważna, ale...</p><p>Jeśli zniknęłaby z powierzchni Ziemi, to prawdopodobnie dałoby się to miejsce zastąpić czymś innym. Na pewno byłoby mi żal znajomości, które tam nawiązałam (ale myślę, że udałoby mi się te osoby odnaleźć gdzieś indziej, z dużą częścią znam się też już osobiście lub mamy do siebie kontakt poza Ig), byłoby mi żal pracy, którą włożyłam w tworzenie treści, które zniknęłyby bezpowrotnie (ale tu również widzę rozwiązanie - np. pozapisywać sobie najważniejsze z treści, tekstów, wierszy, gdzieś poza Ig, by całkiem ich nie stracić). Zniknięcie Ig byłoby niewygodne, ale w rezultacie dałabym radę bez niego.</p><p>Poza tym, jeśli Instagram kiedyś zniknie, to pewnie równie szybko pojawi nowe miejsce do dzielenia się, coś, co go zwyczajnie zastąpi. Cieszę się też, że posiadam także tę blogową przestrzeń i będę miała gdzie się udać, w razie gdybym pewnego dnia nie mogła już wejść na Ig. Dobrze jest zdać sobie sprawę z takich rozwiązań i z tego, że koniec pewnej platformy nie oznacza dla mnie końca świata.</p><h3 style="text-align: left;">Plan zapasowy</h3><div><br /></div><div>Jeśli jesteśmy osobami, które tworzą coś w sieci, to myślę, że warto zabezpieczyć się na takie ewentualności, jak zniknięcie medium poprzez które komunikujemy się z odbiorcami. Warto stworzyć sobie taki zapasowy plan, by być gotowym na różne ewentualności. Dla mnie najlepszą opcją jest właśnie posiadanie bloga i doceniam fakt, że w przeszłości zdecydowałam się na jego założenie. Być może blog nie daje takich samych, wygodnych opcji bezpośredniej komunikacji, ale zawsze jest to jakaś opcja utrzymania kontaktu z osobami, które poznaliśmy przez Internet oraz dzielenia się tym, co tworzymy.</div><h3 style="text-align: left;"><br /></h3><h3 style="text-align: left;">Zmiana perspektywy</h3><p>W przeszłości postrzegałabym taką sytuację (jak przypuszczalne zniknięcie Ig), jako coś z gruntu negatywnego. Teraz jednak widzę w niej dużo więcej - to okazja do przystanięcia i zastanowienia się:</p><p>- czym naprawdę jest dla mnie ta przestrzeń?</p><p>- co z niej wynoszę i co w nią wnoszę?</p><p>- jak się czuję podczas korzystania z niej?</p><p>- czy naprawdę chcę z niej korzystać? Dlaczego to robię, jakie są moje motywacje?</p><p>- jakie emocje budzi we mnie jej przypuszczalne zniknięcie?</p><p>- jak poradziłabym sobie bez tej przestrzeni?</p><p><br /></p><p><span> </span>Myślę, że takie refleksje dotyczące zniknięcia mediów społecznościowych z przestrzeni internetu są bardzo pomocne - możemy zobaczyć z innej perspektywy, jaka jest nasza rzeczywista relacja z nimi, co zrobilibyśmy gdyby ich zabrakło, czy (jeśli jesteśmy twórcami) mamy jakiś zapasowy plan.</p><p>Może się też okazać, że już dzisiaj, tak naprawdę mediów społecznościowych nie potrzebujemy i wylogujemy się z nich całkowicie, na długo przed tym zanim same przestaną istnieć. Może zainspiruje nas to do szukania własnego balansu w korzystaniu z sm. A może dostrzeżemy ile dobra wnoszą one do naszego życia i jak wiele zmieniło się dzięki nim w naszej codzienności.</p><p>To również świetna okazja do przypomnienia sobie, że mamy możliwość wyboru i że możemy w tej kwestii (sposobu korzystania z sm) podejmować takie decyzje, jakie współgrają z nami, z tym czego pragniemy i co czujemy.</p></div>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-28338472937445060892022-02-01T21:18:00.003+01:002022-02-28T20:43:09.768+01:00Przerwy w tworzeniu, "twórcze odwroty" i odnajdywanie radości z tworzenia<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjZKapZl3Gp_zkAX6P2SACwVzPQBZzmn6xuobHa_Yan0yGvj767LWs3aO9NQcz-DQyFEV020jc-NkRndGhLZz7TVxaxIBKgIHoJzS_SW60zK-jsiuQYkqn7_xaP-JsftypUIq8ewyqXRJYXuChkOiMHPhAsxMMiS_fmjwCWHkz8cm3VktgjGn7VjGRTVQ=s6000" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="4000" data-original-width="6000" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjZKapZl3Gp_zkAX6P2SACwVzPQBZzmn6xuobHa_Yan0yGvj767LWs3aO9NQcz-DQyFEV020jc-NkRndGhLZz7TVxaxIBKgIHoJzS_SW60zK-jsiuQYkqn7_xaP-JsftypUIq8ewyqXRJYXuChkOiMHPhAsxMMiS_fmjwCWHkz8cm3VktgjGn7VjGRTVQ=w640-h426" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><br /><div><span> </span>Czasem, w życiu twórcy przychodzi taki moment, gdy ma się dość. Dość wszystkiego, co do tej pory stworzyliśmy, bo wydaje się powtarzalne i znane. Dość starania się, działania, kreowania...</div><div><div>Do mnie te momenty przychodzą raz na kilka miesięcy. Mam wtedy ochotę rzucić wszystkim w kąt. Pousuwać całkiem social media, zacząć tworzyć sobie tylko do szuflady i nigdy więcej nie wyjść ze swojej "skorupy".</div><div><br /></div><div>Jestem wtedy w silnych emocjach - budzi się złość, a zarazem smutek i żal. Daję sobie to poczuć, jestem z tymi odczuciami i zastanawiam się, co chcą mi przekazać.</div><div><br /></div><div><span> </span>Ostatnio, chyba po raz pierwszy usłyszałam jeden z ważnych przekazów. Okazało się, że te twórcze odwroty przychodzą do mnie zwykle w momencie, gdy moja potrzeba pełnego odpoczynku nie jest zaspokojona i w zamian za zasłużony relaks, ja sama wciąż coś tworzę - "a, bo jeszcze dokończę jeden tekst na Instagrama", "a jeszcze jakieś zdjęcia mam na myśli, to później poleżę sobie na macie do akupresury".</div><div><br /></div><div>I niby wszystko jest ok, bo robię coś, co kocham, tworzę, ale... W tym samym czasie zapominam o innej, ważnej potrzebie i spycham ją na dalszy plan. Ale ciało jest mądre - w końcu samo upomni się o swoje (również poprzez emocje) i da znać, że dalej nie idzie - "koniec, nie chcę, nie mogę, zatrzymaj się".</div><div>Więc w końcu (słuchając siebie) zwalniam, robię przerwę (dłuższą lub krótszą). A po przerwie radość z tworzenia jest na nowo szczera i ogromna.</div><div><br /></div><div><span> </span>Kolejne, wewnętrzne przesłanie, które zauważyłam, odnosiło się do poczucia sensu tworzenia. Zauważyłam, że przestaje mi się chcieć tworzyć, gdy myślę, że to, co robię i czym się dzielę nikomu nie pomaga i nie ma na nikogo wpływu. Tę tezę udaje mi się jednak szybko obalić - zawsze mogę przecież zerknąć w komentarze, wiadomości - znajdzie się tam sporo osób, które dawały mi znać, że coś co stworzyłam w jakiś sposób im pomogło.</div><div>Tak więc wewnętrzny krytyk zostaje w tym przypadku dość szybko uciszony.</div><div>Poza tym zdaję sobie też sprawę z tego, że nawet jeśli nikt by nie skorzystał na tym, co tworzę, to jest to warte włożonej pracy. Dlaczego? Bo spróbowałam, bo działałam, nawet jeśli tylko i wyłącznie sama dla siebie i nawet jeśli tylko ja sama czegoś się przy tym nauczyłam, to... Przecież to dużo, bo zmieniło to mnie, moje życie, dało nowe doświadczenia. A kiedyś, w przyszłości nie będę żałować, że nie próbowałam 🙂.</div><div><br /></div><div><span> </span>Jeszcze innym przesłaniem, które usłyszałam (wsłuchując się w przesłania emocji), było: "Gdy w tworzeniu przestaje chodzić o samo dzielenie się od serca, a w zamian skupiam się na idealnym wyniku - w mojej głowie zaczyna dziać się dramat."</div><div>Wtedy, gdy mówię sobie, że jestem niewystarczająco dobra, bo powinnam już osiągnąć w mojej twórczości to, czy tamto, gdy porównuję się z innymi, z ich dokonaniami - w zamian za oczekiwaną motywację do działania, dopada mnie smutek. Zauważyłam, że oczekując konkretnych rezultatów, chcę również zaspokajać swoją potrzebę akceptacji. Kiedy jednak rezultaty nie są takie jak oczekiwałam i mnie nie satysfakcjonują, oprócz smutku, budzi się złość oraz takie wewnętrzne "tupanie nogą" - "to ja już nie chcę, nie wyszło, to nara, nie będę więcej próbować."😅</div><div>Na szczęście po tym czasie "buntu", gdy upłynie parę dni, czy tygodni, a ja zdołam ochłonąć, przetrawić sprawę, dostrzegam, że tworzenia mi brakuje. I że brakuje mi nie tych konkretnych wyników, a właśnie tego, co jest prawdziwą esencją twórczości - dzielenia się, które wzbogaca moje życie.</div><div><br /></div><div><span> </span>W przeszłości bardzo złościłam się na to, że w moim życiu w ogóle pojawiają się takie przerwy od tworzenia ("Bo przecież prawdziwi twórcy to mają tworzyć zgodnie z grafikiem! Cały czas, bez przerwy!"). Postrzegałam je jako utrudnienie, bo "spada oglądalność, odchodzą obserwujący, algorytm ig niezadowolony"... Teraz jednak widzę te momenty trochę inaczej.</div><div>Tak, są czasem bardzo trudne i niekomfortowe, ale dzięki nim mam też szansę spojrzeć na to co tworzę z innej perspektywy.</div><div><br /></div><div><span> </span>Zwykle, gdy robię sobie przerwę, moja głowa odpoczywa, mam wrażenie, że taki "reset" raz na czas jest wręcz niezbędny do mojego zdrowego funkcjonowanie. Przez jakiś czas nie tworzę nic, po prostu zbieram siły. Później, gdy już się zregeneruję, staram się znaleźć odpowiedzi na to, co doprowadziło do eskalacji moich emocji, co sprawiło, że straciłam chęć i przestałam tworzyć, jakie moje potrzeby nie są zaspokajane i jak mogę zaspokoić je w dobry dla mnie sposób? Dzięki tym refleksjom odnajduję całkowicie nowe pomysły. Nie tylko pomysły na lepsze zrozumienie samej siebie, ale i pomysły na to, jak tworzyć bardziej autentycznie i w zgodzie ze sobą.</div><div><br /></div><div><span> </span>I tak sobie pomyślałam, że fajnie by było, gdyby twórcy dzielili się swoimi emocjami związanymi z przerwami w tworzeniu, bo domyślam się, że większość osób miewa takie "kryzysy", ale jakoś niezbyt często się o nich mówi. A skoro ja sama mam wpływ tylko na moje własne decyzje, to postanowiłam zacząć od siebie, podzielić się. I tak właśnie powstał ten wpis.😊</div></div>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-14838592724826004212022-01-01T10:18:00.000+01:002022-01-01T10:18:17.288+01:00Rok bez alkoholu - podsumowanie wyzwania<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi59wQjDu3mBkUIuPl9t_R4IoUZM-lP7ZAiLwNoWfXhefnXVtnclOoSRtX1SeDNsoaEWXaMo6xGd7hbq8zENYXSjF_NWCVNKtmcTIaRG0ySwWPbnd5cEbe7WdKgzarGLj2jmc0qSn1kqrixRBc3bK67c9japtJyTH1ILJqQnfnIV2tKdSyiK_3IicVzhQ=s3723" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="2817" data-original-width="3723" height="485" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEi59wQjDu3mBkUIuPl9t_R4IoUZM-lP7ZAiLwNoWfXhefnXVtnclOoSRtX1SeDNsoaEWXaMo6xGd7hbq8zENYXSjF_NWCVNKtmcTIaRG0ySwWPbnd5cEbe7WdKgzarGLj2jmc0qSn1kqrixRBc3bK67c9japtJyTH1ILJqQnfnIV2tKdSyiK_3IicVzhQ=w640-h485" width="640" /></a></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span><a name='more'></a></span></div><p class="p3" style="margin: 0cm;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><span class="s2">Witaj 2022 roku, witaj pierwszy stycznia!</span></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><span class="s2">01.01 to dla mnie od dzisiaj ważna data, bo właśnie mija rok, odkąd nie piję alkoholu.</span></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><span class="s2">2020 rok był dla mnie rokiem <a href="http://lekkociezko.blogspot.com/2021/01/rok-bez-stanika-i-makijazu.html" target="_blank">bez stanika i makijażu</a></span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">😁</span></span><span class="s2">,
za to w 2021 postawiłam sobie nowe wyzwanie i określiłam go mianem „<a href="http://lekkociezko.blogspot.com/2021/04/moje-wyzwanie-2021-rok-bez-alkoholu.html" target="_blank">roku bez alkoholu</a>”. Dzisiaj postanowiłam pokusić się o podsumowanie moich refleksji po tym wyjątkowym czasie.</span></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><br /></p><h2 style="margin: 0cm; text-align: left;">Czy łatwo było przeżyć rok bez alkoholu?</h2><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Początki nie były łatwe. Moje myśli kierowały się w stronę napicia się
wina, gdy zbliżał się początek weekendu i budziło to mój dyskomfort. Przez
pierwszych kilka miesięcy łapałam się na tych myślach i uczyłam się zastępować
picie alkoholu innym nawykiem - piciem zdrowych smoothie. I robiłam tak przez
cały ten czas - gdy miałam potrzebę picia alkoholu - przygotowywałam smoothie,
albo coś innego, na co miałam ochotę (ulubiony napar imbirowy, domową, gorącą czekoladę, lemoniadę itd.). Wypisałam też sobie całą listę powodów,
dla których nie piję i w chwilach zwątpienia zerkałam do niej - to od razu "stawiało mnie na nogi".</span><o:p></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Aż w końcu, stopniowo myśli te zaczęły pojawiać się coraz rzadziej i
rzadziej i… odeszły</span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">🤍</span></span><span class="s2">!</span><o:p></o:p></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Po kilku pierwszych miesiącach przystosowania się do nowej sytuacji, moje wyzwanie szło już naprawdę prosto i przyjemnie.</span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Innymi triggerujacymi mnie momentami były jeszcze sceny w filmach, czy serialach, w których bohaterowie, relaksując się, popijali drinki z pięknych kieliszków - takie motywy "picia dla relaksu" są w popkulturze dość popularne, a na mnie sceny te początkowo działały dołująco. W rezultacie, aby sobie pomóc, znacznie ograniczyłam ilość oglądanych treści, a skupiłam się w zamian na tworzeniu.</span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Początkowo trudne były też dla mnie święta (w przeszłości podczas świąt mieliśmy nawyk codziennego picia grzanego wina) oraz imprezy, na których
był podawany alkohol. Z czasem jednak zaczęłam się czuć w tych sytuacjach bardziej
komfortowo i swobodniej. Jak to się stało?</span><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Imprezy</span></h3><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Przede wszystkim zaczęłam stopniowo udowadniać samej sobie, że da się bawić
naprawdę dobrze, bez alkoholu.</span><o:p></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Mam wrażenie, że w rezultacie tym roku bawiłam się nawet lepiej niż wtedy, gdy
piłam. Dlaczego?</span><o:p></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Bo wszystko z imprezy pamiętałam, nie przegapiłam żadnego ważnego
momentu. Bo to ja sama mogłam świadomie skupić się na dobrej zabawie i w pełni
poczuć te endorfiny (w zamian za alkoholowe przymulenie i odcięcie od swojej
świadomości). Nie było też typowego „zjazdu” nastroju, który zwykle miewałam po
imprezach z alkoholem (ten skutek rezygnacji z picia naprawdę kocham, teraz nie mam już kaca i
spadków energii po imprezach, co jest cudowne</span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">🤍</span></span><span class="s2">).</span><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<h4 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Taniec bez alkoholu</span></h4><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Taniec był dla mnie zawsze niesamowitym wyzwaniem, wstydziłam się
tańczyć i nie lubiłam tego robić. Tańczyłam tylko i wyłącznie gdy byłam pijana.</span><o:p></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">W tym roku uczyłam się by „mieć gdzieś” to, czy ktoś mnie oceni i
porostu dobrze się bawić, tańcząc tak jak czuję i potrafię, intuicyjnie.
Uświadomiłam sobie, że na imprezach większość osób i tak skupia się przede
wszystkim na sobie i nikt nie przejmuje się tym jak tańczysz.</span><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p><span class="s2">W tym roku, kilka razy zgubiłam nawet buty w tańcu </span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">😅</span></span><span class="s2">, tak dobrze się
bawiłam. Udowodniłam sama sobie, że to właśnie przede wszystkim na trzeźwo
można być prawdziwym sobą, można być spontanicznym, szalonym i po prostu w
pełni korzystać z chwili.</span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Obawy przed reakcją innych osób </span></h3><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Podejmując się wyzwania „rok bez alkoholu”, obawiałam się niektórych
sytuacji (np. właśnie na imprezach) i reakcji innych osób. Bałam się, że te
potencjalne (negatywne) reakcje zdołują mnie i zdemotywują do wytrwania w wyzwaniu.</span><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Okazało się jednak, że w tym momencie mam w swoim najbliższym
otoczeniu przede wszystkim wspaniałych, wspierających ludzi, którzy byli
wyzwaniem podekscytowani, gratulowali i byli pod wrażeniem. Otrzymałam więc
sporo wsparcia od najbliższych, które również pomogło mi wytrwać w
postanowieniu.</span><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Co prawda w gronie dalszych znajomych pojawiały się inne głosy,
których tak się obawiałam. Mimo wszystko były to sytuacje rzadkie i nie
wpłynęły w silny, czy trwały sposób na mnie, czy moje odczucia. Podczas całego
roku chyba tylko raz spotkałam się z takim typowym namawianiem do picia. Raczej
większość osób uszanowała mój wybór i gratulowała.</span><o:p></o:p></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Autentyczna spontaniczność i bycie sobą</span></h3>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Duża część ludzi (w tym również ja, przez dobrych kilka lat) postrzega stan upojenia alkoholowego jako okazję, by być
spontanicznymi, bardziej wyluzowanymi, nareszcie mówić co myślą. Po alkoholu znika wstyd.
A bez alkoholu - "nie wypada". Nie wypada się "dobrze bawić", mówić o niektórych tematach, wygłupiać, głośno śmiać, śpiewać,
tańczyć, robić „głupich” rzeczy itd.</span><o:p></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Gdy przestałam pić, zmierzyłam się z tym utartym stereotypem w mojej głowie. Zauważyłam, że na początku alkoholowego detoksu sama siebie próbowałam powstrzymywać przed dobrą zabawą tylko
dlatego, że nie piłam. Z tyłu głowy wybrzmiewały słowa "nie powinnam", bo się "wygłupię", bo jak to tak "szaleć bez alkoholu", </span>bo wyjdę na "wariatkę".</p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">W końcu jednak dotarło do mnie - "i co z tego?". Niech każdy myśli (sobie o mnie) i robi co chce, a ja również mam prawo do spontaniczności, do dobrej zabawy, niezależnie od tego, czy piję, czy nie.</span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><br /></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;">Podczas roku bez alkoholu, poznałam autentyczną spontaniczność - taką szczerą, w pełni odczuwaną w ciele, wypływającą z głębi serca. I naprawdę kocham to odczucie, niezmącone "alkoholową nieświadomością" 😉. To uczucie, gdy mogę na trzeźwo mówić co myślę, wyrażać swoje emocje (mimo wstydu), pląsać nieskoordynowanie na parkiecie, wpadać na szalone pomysły (i rzeczywiście wcielać je w życie), opowiadać od serca o tym, co mi w duszy gra. Polecam każdemu💖.</p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<h2 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Co zmienił w moim życiu rok bez alkoholu?</span></h2><div><span class="s2"><br /></span></div><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc">
<li class="li3" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span class="s2"><span style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman";">Poprawił się stan mojego
zdrowia - mój układ autoimmunologiczny zaczął lepiej działać, mam lepsze wyniki badań, zniknęły np. problemy z wątrobą, z (dramatycznie) puchnącymi stopami i
dłońmi, które pogłębiało u mnie właśnie picie alkoholu i wiele innych nieprzyjemnych dolegliwości.</span></span></li></ul><div><br /></div><ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc">
<li class="li3" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span class="s2"><span style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman";">Zaczęłam spędzać czas
uważniej, jestem bardziej obecna w swoim życiu.</span></span></li></ul><div><br /></div><ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc">
<li class="li3" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span class="s2"><span style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman";">Nauczyłam się
spontanicznej zabawy, intuicyjnego tańca, przełamałam w swojej głowie
schemat, że „dobrze bawić można się tylko z alkoholem”.</span></span><span style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman";"><o:p></o:p></span></li></ul><div><br /></div><ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc">
<li class="li3" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span class="s2"><span style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman";">Wieczorne wyjścia na
miasto to czas, którym teraz cieszę się pełniej, mam kontrolę nad tym co
robię, pamiętam też to, co się działo (nikt nie musi mi już „streszczać”
na następny dzień wydarzeń wieczoru) i nie wstydzę się później tego, co
robiłam będąc pod wpływem. Mogę z przyjemnością wracać pamięcią do miłych
chwil spędzonych ze znajomymi. Dodatkowo, nie będąc pod wpływem, jestem świadoma momentu, gdy poczuję się przestymulowana i zmęczona - mogę więc w porę wrócić do domu i odpocząć, wyspać się.</span></span></li></ul><div><br /></div><ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc">
<li class="li3" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><span class="s2"><span style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman";">Wydaję mniej pieniędzy
(bo nie ukrywajmy - alkohol, drinki „na mieście” są dość drogie, a
dodatkowo po alkoholu tracimy poczucie wydawanych pieniędzy i możemy wydać
naprawdę sporo w jeden wieczór).</span></span><span style="mso-fareast-font-family: "Times New Roman";"><o:p></o:p></span></li></ul><div><br /></div><ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc"><li class="li3" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;">Znacząco poprawiła się moja jakość snu, oczywiście przyczyniły się do tego również inne czynniki, ale rezygnacja z alkoholu też miała w tym swój udział.</li></ul><div><br /></div><ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc"><li class="li3" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;">Poprawił się również stan mojej cery, która po spożywaniu alkoholu cierpiała katusze. Regularnie pojawiały się np. krostki (wyskakujące po wieczorze spędzonym przy winie), miałam też silnie piekące naczynka (jako posiadaczka cery wrażliwej i naczynkowej), skóra była też wyraźnie bardziej przesuszona. Za to po roku bez alkoholu jest dużo, dużo lepiej 💗.</li></ul><div><br /></div><ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc"><li class="li3" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;">Zyskałam więcej czasu na rozmowy na trzeźwo, na budowanie głębszych więzi i tworzenie wartościowych, bliskich relacji.</li></ul><div><br /></div><ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc"><li class="li3" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;">Mam mniej wahań nastroju, które pojawiały się bardzo często w przeszłości i były powiązane z piciem.</li></ul><div><br /></div><ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc"><li class="li4" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;">Poczułam się wolna. Wolna od tej konieczności (picia), którą stworzyłam sobie w głowie.<p class="p3" style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p><p class="p3" style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Wolna od schematu pt.: "weekend = koniecznie winko". Teraz czuję całą sobą, że po prostu nie potrzebuję alkoholu w moim życiu. Bez niego jest mi łatwiej (nigdy bym nie pomyślała, że tak będzie), przyjemniej, ciekawiej i lżej. Bez alkoholu jestem zdrowsza i szczęśliwsza.</span><o:p></o:p></p><p class="p3" style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><br /></p></li></ul><ul style="-webkit-text-size-adjust: auto; margin-top: 0cm; text-size-adjust: auto;" type="disc"><li class="li4" style="font-stretch: normal; margin-bottom: 0cm; margin-top: 0cm; mso-list: l0 level1 lfo1; tab-stops: list 36.0pt;"><p class="p3" style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;">Czuję wdzięczność i jestem z siebie dumna, bo podejmując wyzwanie, postawiłam na siebie, postawiłam na to, by wybrać (w temacie alkoholu) to, co mi samej naprawdę służy (mimo, że było to niekomfortowe i trudne). Mimo, że wcześniej picie alkoholu wydawało się być tym, co jest dla mnie "dobre" i komfortowe, relaksujące, to udało mi się wyjść poza ten schemat, zaobserwować i poczuć, że tak naprawdę był to dla mnie mechanizm obronny (aby np. nie czuć trudniejszych uczuć, poczuć się lepiej w trudnych momentach) i niewspierający mnie schemat działania. Cieszę się, że nie zepchnęłam tych obserwacji w tył głowy, ale odważnie postawiłam krok na drodze do wewnętrznego balansu i wsparcia mojego ciała.</p></li>
</ul><div><br /></div>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Rok bez alkoholu i co dalej?</span></h3><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Na początku 2021 roku myślałam sobie, że może po tym wyzwaniu, powrócę
do picia alkoholu, w jakiś inny, zdrowszy dla mnie sposób. Mimo wszystko, przez ten rok
przekonałam się na wiele sposobów, że wracać nie chcę, nie mogę (także pod
względem mojego zdrowia) i tego nie zrobię. Za bardzo szanuję swoje zdrowie,
swoje ciało, swoje potrzeby i chęć przeżywania życia w pełni. W mojej decyzji jeszcze bardziej upewnił mnie <a href="https://youtu.be/k7mmdxWg2Iw" target="_blank">ten wykład</a>, z którego dowiedziałam się jak długo organizm musi regenerować się po wypiciu nawet niedużych ilości alkoholu.</span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Wyobrażam sobie teraz całą resztę mojego życia bez alkoholu i jest to
naprawdę miła wizja</span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">😊</span></span><span class="s2"> -
lżejsza, zdrowsza, przyjemniejsza.</span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Także tak właśnie zakończył się ten mój (i mojego męża) eksperyment. Na ten moment mamy postanowienie, iż więcej nie pijemy, a więc... Witaj życie bez alkoholu </span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">😊!</span></span><o:p></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p><p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p><br /></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Jeśli czujesz, że wyzwanie „rok bez alkoholu”, to coś, co pomogłoby w
tym momencie również Tobie, coś, co jest Ci potrzebne, to bardzo zachęcam - poświęć chwilę i przemyśl to ze sobą. Zerknij do mojego <a href="http://lekkociezko.blogspot.com/2021/04/moje-wyzwanie-2021-rok-bez-alkoholu.html" target="_blank">pierwszego wpisu</a> w tym temacie, gdzie znajdziesz kilka pomocnych pytań - Twoje odpowiedzi mogą podpowiedzieć Ci, czy warto angażować się w wyzwanie. Możesz też zapytać kogoś bliskiego, czy nie chce spróbować wyzwania razem z
Tobą (wspólnie będzie łatwiej) i spróbuj, po prostu zacznij (można zacząć w każdym
momencie roku, nie musi to być 1 stycznia), a następnie obserwuj jak taka zmiana będzie wpływać na
Ciebie</span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">🤍</span></span><span class="s2">.</span><o:p></o:p></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjxrBaVJY2_gykyeLYs_KzlJTgw-YD6clbQ3Lc1OtZWhEmJSA9j2AKXUnds9Tp1rxsRFaNpkwelhoCo_1A1LwMMGTzOdh0gTcMnPs3EmmRta0imvKakCRet8W1j2Rhxz7pHYGQWtLJxN_CcbOjHhgdAGHQBTlWUQyKGXWZccLbFfWTt_MXbT12P6t9Wzg=s1102" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1102" data-original-width="736" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/a/AVvXsEjxrBaVJY2_gykyeLYs_KzlJTgw-YD6clbQ3Lc1OtZWhEmJSA9j2AKXUnds9Tp1rxsRFaNpkwelhoCo_1A1LwMMGTzOdh0gTcMnPs3EmmRta0imvKakCRet8W1j2Rhxz7pHYGQWtLJxN_CcbOjHhgdAGHQBTlWUQyKGXWZccLbFfWTt_MXbT12P6t9Wzg=w268-h400" width="268" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table><p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 22px; text-size-adjust: auto;"><br /></p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-24009757835809268762021-11-24T15:46:00.005+01:002022-02-28T20:43:40.764+01:00O tym, dlaczego mnie tu mało<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfyTzCCTOLmh4iGCl-pTsPQ24BCZUhsGVauJt76TvRRoOjPn2_B2UavCkJCBdaXmuo2aLxMl35zpb9eBDpJR915Uqqg9_RIkyO76etCUJ6VIWxmtzbfePXpetp24blpMzu6HJse1eUKySj/s2048/pexels-sunsetoned-6536119.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1638" data-original-width="2048" height="512" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfyTzCCTOLmh4iGCl-pTsPQ24BCZUhsGVauJt76TvRRoOjPn2_B2UavCkJCBdaXmuo2aLxMl35zpb9eBDpJR915Uqqg9_RIkyO76etCUJ6VIWxmtzbfePXpetp24blpMzu6HJse1eUKySj/w640-h512/pexels-sunsetoned-6536119.jpg" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><div><span> </span></div><div><span> </span> Ostatnio zajrzałam tutaj i zdałam sobie sprawę z tego, że bardzo mnie tu mało. Praktycznie wcale mnie tu nie ma.</div><div><br /></div><div>Poczułam wtedy takie nieprzyjemne ukłucie w brzuchu i cichy głos wewnętrznego krytyka wypowiedział gorzkie słowa - "oj nie starasz się tyle ile powinnaś", "nie dajesz z siebie wszystkiego", "nic dziwnego, że nie idzie Ci tak, jakbyś chciała", "a może najlepiej usuń tego bloga, i tak z niego nie korzystasz".</div><div><br /></div><div>Usiadłam na chwilę z tymi emocjami. Z lękiem przed odrzuceniem, ze złością na siebie, ze wstydem. Zapytałam siebie - co się za nimi kryje, skąd pochodzą, co mi mówią? "Pogadałam" sama ze sobą na kartce papieru, wypisując wszystko to, co szalało mi w myślach. Wypisałam też wszystko to, co udało mi się zrobić w ostatnim miesiącu, tygodniu. Zauważyłam, że działam, że daję z siebie tyle, ile mogę. Zaobserwowałam, że znów na moment uruchomił się we mnie ten schemat, by być perfekcyjną oraz robić to, czego chcą ode mnie wszyscy naokoło.</div><div><br /></div><div>Zaglądnęłam w siebie w poszukiwaniu prawdy. I dostrzegłam, że cały czas tworzę i dzielę się wartościowymi refleksjami - aktywnie działam na kanale <a href="https://www.youtube.com/channel/UCaY5Hm7SJs2p4YejSoWf9cw" target="_blank">YouTube</a> i na <a href="https://www.instagram.com/cicha.woda/" target="_blank">Instagramie</a>. Będąc częściej tam, nie dałam rady być też tutaj, trzeba by było się rozdwoić. Na ten moment bardziej "po drodze" jest mi z tamtymi formatami (posty na IG i filmy YT) i to też jest w porządku. Wiem, że również może się to zmienić w przyszłości i znów będzie mnie więcej tu, a mniej gdzieś indziej. To naturalne - życie płynie falami, a my poruszamy się razem z nim ciągle się zmieniając.</div><div><br /></div><div><span> </span>I tak sobie piszę ten post, a mój wewnętrzny krytyk znów się uruchamia: "a po co ty to w ogóle piszesz?".</div><div>Po co piszę? Myślę, że po to, by przypomnieć sobie samej i również Wam, że w życiu nie możemy być wszędzie i być wszystkim dla wszystkich. Tak się po prostu nie da. Trzeba wybierać i to, że wybieramy, nie jest w żaden sposób złe. Nie musimy robić rzeczy perfekcyjnie, by zasługiwać na własną akceptację, na docenienie, na bycie dumnym z siebie. Wystarczy, że robimy tyle, ile dajemy radę. To bardzo dużo.</div><div><br /></div><div>Zrzućmy ze swoich barków ten ciężar powinności, który tak łatwo na siebie nakładamy. I róbmy to, co możemy, jak możemy, tyle ile możemy. To wystarczy.</div><div><br /></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWs1ZQn0Cjy_eZ8nUErx_baFuVmSolcqL6NNEg2odxCsqSRCvm510yELcpoJUsry9CgyxeyzNMAX_7TM1d6FSQtkRjnGdJ6geqNzOo7AikAxx90nejAo3X0-VulBumuajEPaA48Q7XNNdK/s1334/dssddsd.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1334" data-original-width="750" height="640" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWs1ZQn0Cjy_eZ8nUErx_baFuVmSolcqL6NNEg2odxCsqSRCvm510yELcpoJUsry9CgyxeyzNMAX_7TM1d6FSQtkRjnGdJ6geqNzOo7AikAxx90nejAo3X0-VulBumuajEPaA48Q7XNNdK/w360-h640/dssddsd.png" width="360" /></a></div><br /><div><br /></div>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-10832925882925615492021-04-09T08:39:00.001+02:002022-02-28T20:44:20.880+01:00Moje wyzwanie 2021 - rok bez alkoholu<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw0hvdNsqxcjNWhL-btmDHH-tV6-5IdkQvvcE_NaP4URLtI906FLCHEiz2gqg0SNoLsXcJ-qc262jAAJ3SpqGpByKxdLqa1ouScCoPmsP5KWLhv63z-1VDVP99eBFWOI7V9ZmsKTFmCPas/s2048/g.png" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1152" data-original-width="2048" height="360" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjw0hvdNsqxcjNWhL-btmDHH-tV6-5IdkQvvcE_NaP4URLtI906FLCHEiz2gqg0SNoLsXcJ-qc262jAAJ3SpqGpByKxdLqa1ouScCoPmsP5KWLhv63z-1VDVP99eBFWOI7V9ZmsKTFmCPas/w640-h360/g.png" width="640" /></a></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><span><a name='more'></a></span></div><br />Ostatnio powróciłam mojego do <a href="https://lekkociezko.blogspot.com/2020/12/minimalistyczne-cele-na-2021-rok.html" target="_blank">wpisu o celach na 2021 rok</a> i czytając go uświadomiłam sobie, iż nie poruszyłam w nim jeszcze jednej, ważnej kwestii - nie opowiedziałam o wyzwaniu, które rozpoczęłam z początkiem 2021 roku (w sumie podczas tworzenia tamtego wpisu nie wiedziałam jeszcze, że się tego wyzwania podejmę). Pierwszego stycznia postanowiłam, że nie będę pić (przez ten rok) alkoholu. Pomyślałam, że to dość ważny temat i zasługuje na oddzielny wpis, więc dzisiaj się nim z Wami dzielę.<div><br /></div><div><h3 style="text-align: left;"><br /></h3><h3 style="text-align: left;">Moja relacja z alkoholem</h3><div><p><i>czyli o tym, skąd w ogóle pomysł na takie wyzwanie</i></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><p>Moja relacja z alkoholem praktycznie od początku (gdy zaczęłam go pić) była niezdrowa. W czasach studiów dużo imprezowałam (co było naturalne w moim otoczeniu, wszyscy imprezowali), a alkohol piłam w sporych ilościach (bardzo sobie szkodząc, ponieważ codziennie zażywałam też silne leki, ale wtedy w ogóle nie myślałam o konsekwencjach moich działań), zdarzało mi się też sięgać po inne używki. Piłam, bo chciałam się dobrze bawić, ale nie tylko. Alkohol pomagał mi wtedy zapominać o problemach, odstresować się, zmniejszyć fizyczny ból, "odcinać" się od przeszłości, mieć więcej odwagi. Po alkoholu często nie byłam sobą, były chwile, gdy mi "odbijało" (w różnych aspektach), czasem to picie było dla mnie fatalne w skutkach (często skutkowało np. kłótniami), ale wtedy (prawie) wcale nie dostrzegałam w tym winy alkoholu.</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi30I1U1mKiyzX8v_0Qz6qW8hr8q_EpTauBzxUNc6HBKXHQ7PBKbqvM4BLSiU6nc4zhnUcbl3_zZCM6Z2V5uQPRhW3pG_bOrR0TD93HhwQlG-FFPzxBE56x1BkGm3Pkdw78IrrL6-aN1LlG/s2048/CAM00325ko.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1244" data-original-width="2048" height="243" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi30I1U1mKiyzX8v_0Qz6qW8hr8q_EpTauBzxUNc6HBKXHQ7PBKbqvM4BLSiU6nc4zhnUcbl3_zZCM6Z2V5uQPRhW3pG_bOrR0TD93HhwQlG-FFPzxBE56x1BkGm3Pkdw78IrrL6-aN1LlG/w400-h243/CAM00325ko.jpg" width="400" /></a></div><p>Pod koniec studiów, moja częstotliwość wychodzenia na imprezy zaczęła maleć. Zaczęłam też głębiej i częściej przyglądać się sobie, swoim potrzebom i zauważać co ja sama rzeczywiście lubię (okazało się, że tłoczne miejsca i imprezy aż tak mnie nie pociągają i że zwykle wolę spędzać czas inaczej). Mogłoby się więc wydawać, że skoro coraz mniej imprezowałam, to automatycznie przestawałam także pić i moja relacja z alkoholem uległa poprawie. Rzeczywiście, picie alkoholu z kilku dni w tygodniu, zmniejszyło się do jednego, dwóch. Ale czy ta relacja z alkoholem nagle stała się neutralna? Tak tylko mi się wtedy wydawało.</p><p>Alkohol piłam maksymalnie dwa razy w tygodniu, w dużo mniejszych ilościach, raczej na spokojniejszych, domowych spotkaniach, w gronie kilku osób. Zaczęłam wybierać przede wszystkim wino (w zamian za wysokoprocentowe alkohole) i bardzo cieszyła mnie ta odmiana (bo czasy takiego totalnego kaca powoli zaczynały odchodzić w zapomnienie). Ustaliłam sobie sama ze sobą zasadę, że nie piję alkoholu w tygodniu i czułam się z tym wtedy w porządku, bo, jak to sobie mówiłam w myślach - "jeśli piję alkohol tylko podczas weekendu, to nie mam żadnego problemu i uzależnienia, prawda? Bo przecież wszyscy piją alkohol na weekendzie, to normalne. Nie upijam się do nieprzytomności, nie mam luk w pamięci po imprezie, nie mam nawet kaca, więc nie ma tu w ogóle problemu, prawda?".</p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixoHwiS1koweUjrfO79l1d60HgMawcwOUfSJWruw1ecuho7S_9NXdZ05Rrc0ZoStpfNFNh0GchPhGzRu8D6m8MBiOjvuQMGRZeKx1e4GFgbxvXReaR0FreoG7dcOAwNkli1R2UgmsauYTI/s2048/IMG_3349.JPG" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="266" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEixoHwiS1koweUjrfO79l1d60HgMawcwOUfSJWruw1ecuho7S_9NXdZ05Rrc0ZoStpfNFNh0GchPhGzRu8D6m8MBiOjvuQMGRZeKx1e4GFgbxvXReaR0FreoG7dcOAwNkli1R2UgmsauYTI/w400-h266/IMG_3349.JPG" width="400" /></a></div><p>Powoli zaczęłam jednak zdawać sobie (podświadomie) sprawę z tego, że nie mam dobrego podejścia do picia alkoholu, ale nie miałam wtedy w sobie na tyle siły, świadomości i motywacji, żeby rzeczywiście coś zmienić, przyznać się przed sobą (a co dopiero przed innymi) do tego jak sprawa rzeczywiście wygląda, jak ja się z tym czuję, by spróbować nowych nawyków. Na przełomie kilku lat podejmowałam parę prób robienia sobie przerwy od picia alkoholu, np. na miesiąc, dwa, ale bez skutku. Po kilku tygodniach czułam potrzebę, by znów się napić i w końcu znowu to robiłam.</p><p>Sama przed sobą tłumaczyłam sobie, że picie alkoholu to taka moja przyjemność i że piję go "dla smaku". Mówiłam sobie, że picie kilku kieliszków wina co tydzień, to przecież nic złego, bo nie piję go codziennie i nie piję przecież dużo, a w ogóle co to jest kilka kieliszków w porównaniu do kilku butelek (sprzed paru lat). Zaczynałam jednak stopniowo dostrzegać, że wiążę udany weekend z piciem alkoholu (i była to moja jedyna wizja udanego wieczoru). Jeśli zdarzyło się tak, że akurat nie mogłam z jakiegoś powodu napić się w piątkowy lub sobotni wieczór, czułam złość i niezadowolenie, czułam, że nie mogę się w pełni zrelaksować bez kieliszka tego przyjemnie schłodzonego napoju w dłoni. Czułam, że bez alkoholu nie potrafię się tak dobrze rozluźnić, fajnie się bawić, nie stresować się. Zauważyłam więc, że skoro ja nie potrafię wyobrazić sobie tygodnia bez alkoholu i skoro próby robienia sobie dłuższych przerw od picia w ogóle mi się nie udają, to chyba nie jest to zdrowa relacja... I te odczucia, te uświadomienia odnośnie moich motywów (picia alkoholu) zaczęły do mnie docierać coraz częściej. Długo nie chciałam tego przyznać, nie chciałam tego wypowiedzieć nawet sama przed sobą, ale w końcu się przełamałam (i to była duża ulga, przyznać to przed sobą, a także przed bliskimi, nieoceniającymi osobami). Powiedziałam do siebie - <i>tak, mam problem z piciem alkoholu i nie mam zdrowej relacji z alkoholem</i>. Poczułam, że jestem gotowa na nowe podejście, że nie chcę tak dłużej, że muszę w tym temacie coś zmienić i że chcę coś zmienić. I w końcu, czując gotowość do zmiany, zdecydowałam się na to wyzwanie. Znalazłam też moje cele, dla których chcę korzystać z tego wyzwania (przede wszystkim są to aspekty zdrowotne).</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Rezygnacja z alkoholu </h3><div style="text-align: left;"><i>jako wsparcie dla mojego zdrowia</i></div><div style="text-align: left;"><i><br /></i></div><div style="text-align: left;"><i><br /></i></div><div>Jak pewnie wiecie, bardzo lubię czytać książki. Przez lata pochłonęłam także sporo książek odnoszących się do leczenia moich chorób, zawierających propozycje jadłospisów dla osób z takimi problemami zdrowotnymi. Wiedziałam więc, że w każdej z książek, które odnosiły się do moich dolegliwości był rozdział lub zdanie nawiązujące do spożywania alkoholu. Najczęściej można było tam przeczytać o tym, iż powinnam całkowicie z niego zrezygnować lub bardzo mocno ograniczyć.</div><div><br /></div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjVpWF7wYW2sVHCkya_xVA1SYA5Yt2lCI0XjMa3BEMH191aftzUnp1sLBRPOHXEmXCVYy93lV4gRnw_W5bgFnHrhu3vD3zYUaIMSkIu5Y3YdbWEySQtdmVLmT0kCYNUY6oJIE228gwwnIj/s2048/IMG_4691j.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1478" data-original-width="2048" height="289" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhjVpWF7wYW2sVHCkya_xVA1SYA5Yt2lCI0XjMa3BEMH191aftzUnp1sLBRPOHXEmXCVYy93lV4gRnw_W5bgFnHrhu3vD3zYUaIMSkIu5Y3YdbWEySQtdmVLmT0kCYNUY6oJIE228gwwnIj/w400-h289/IMG_4691j.jpg" width="400" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Tabela z książki "Masz to we Krwi. Choroby autoimmunologiczne. Objawy, wskazówki, diety", Natalia Czekalska, Paulina Ihnatowicz</i></td></tr></tbody></table><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><br /></div><div> Czytałam to wiele razy i przez jakiś czas tak jakby udawałam, że po prostu tego nie widzę. Mówiłam też sobie - "<i>skoro musiałaś zrezygnować już z tak wielu rzeczy (chociażby glutenu, spożywania mięsa, buraków, laktozy), to jeszcze i tego sama się pozbawisz, choć tak bardzo to lubisz?"</i>. Później myślałam o tym, by zacząć po prostu spożywać alkohol tylko przy większych okazjach, np. raz w miesiącu, czy rzadziej, ale niestety ciężko było mi wprowadzić te plany w życie.</div><div>Zdecydowałam się więc na całkowity reset - rok bez alkoholu, który pomoże mi odmienić mój stosunek do tej substancji. Wiedziałam, że tylko przerwanie tej stałej rutyny (w aspekcie picia alkoholu) pozwoli mi odnaleźć zdrowsze podejście do tej kwestii. Chciałam stworzyć sobie sama taką przerwę, czystą kartę, by móc później właśnie takie zdrowsze, zbalansowane podejście zbudować w sobie na nowo.</div><div>Poprawa stanu zdrowia stała się dla mnie w rezultacie najlepszą motywacją w tym wyzwaniu, tym bardziej, że pierwsze, pozytywne efekty widzę już teraz, w kwietniu. Kilka z moich (dokuczliwych dla mnie), objawów chorobowych odeszło w zapomnienie dzięki odstawieniu alkoholu. Jestem zachwycona tymi rezultatami.</div><div><br /></div><div><h3>Nie piję alkoholu i oszczędzam</h3><div><br /></div><div>Ten rok, jest dla mnie<a href="https://www.instagram.com/p/CLYlEc9FTT_/?utm_source=ig_web_copy_link" target="_blank"> rokiem z oszczędzaniem</a> i rozsądniejszym wydawaniem moich pieniędzy. Dzięki temu, że zdecydowałam się, by nie pić alkoholu, jestem też w stanie więcej zaoszczędzić. Zanim zaczęłam wyzwanie, piłam alkohol co tydzień (były to jakieś dwie butelki wina na tydzień). Czasami kupowałam tańszy (jakieś 20-30 zł za butelkę) alkohol, a czasami trochę droższy (ok. 70 - 90 zł za butelkę), więc przeznaczałam na niego od 40 zł do 180 zł tygodniowo (pomyślcie ile to pieniędzy w skali roku, może dla kogoś innego to niewiele, ale dla mnie ta kwota robi różnicę i mogę ją później przeznaczyć na coś bardziej wartościowego).</div></div><div><br /></div><h3 style="text-align: left;">Zyskuję czas i wartościowe chwile</h3><div><br /></div><div>Nie pijąc alkoholu oszczędzam nie tylko pieniądze, ale także mój czas (i mogę spożytkować go w bardziej intencjonalny sposób). Swoje weekendowe wieczory spędzam uważniej, bardziej świadomie. Dużo łatwiej znajduję teraz chwilę na wieczorną medytację, czy relaksację (które sprawiają, że czuję się lepiej zarówno psychicznie jak i fizycznie). Skoro nie piję, to następnego poranka mogę korzystać z dnia już od samego rana i nie marnuję go na leczenie kaca. Zauważyłam, że dzięki wyzwaniu, przez te kilka miesięcy udało mi się spędzić sporo wieczorów w dużo bardziej inspirujący, ciekawy sposób, niż to wcześniej bywało (super się bawiłam, więc obaliłam sama przed sobą mit o tym, że tylko z alkoholem mogę się dobrze bawić), a rozmowy prowadzone na trzeźwo były równie ciekawe (a nawet ciekawsze) oraz mocniej zapisały się w mojej pamięci.</div><div><br /></div><div><h3>Czy łatwo było zacząć wyzwanie?</h3><div><br /></div><p>Jak to mówią, te pierwsze kroki są zwykle najtrudniejsze i jest w tym dużo prawdy. Pierwszy miesiąc z wyzwaniem był dla mnie dość dołujący i irytujący. Z jednej strony czułam, że to jest to, co powinnam była zrobić już dawno temu (i miałam satysfakcję z tego, że wreszcie zdecydowałam się na taki ważny dla mnie krok), a z drugiej miałam sporą ochotę na napicie się alkoholu, byłam zła i wyrzucałam sobie w myślach "<i>po co w ogóle to wymyśliłaś, trzeba było tej sprawy nie ruszać i zostawić tak, jak jest"</i>. Te wewnętrzne monologi jeszcze mocniej ukazały mi, że moja relacja z alkoholem nie była zdrowa. Byłam (i nadal jestem) jednak z siebie bardzo dumna, bo mimo tych trudności nie złamałam się (pomogło mi również wsparcie męża) i nie zrezygnowałam z wyzwania, z przełamywania tego nawyku. Kolejne miesiące wyzwania były trochę łatwiejsze, mam wrażenie, że w lutym i marcu przywykłam już do "nowej rzeczywistości". Dodatkowo zaczęliśmy (wraz z mężem, który podjął wyzwanie razem ze mną) w zamian za picie alkoholu decydować się np. na domowe smoothie, co stało się bardzo przyjemnym i zdrowszym nawykiem oraz sposobem na korzystanie oraz cieszenie się z ulubionych kieliszków (by nie stały w szafce nieużywane). Teraz, w kwietniu znowu poczułam chęć powrotu do nawyków sprzed wyzwania. Myślę, że było to związane ze świątecznym czasem i z tym, że zwykle w tym okresie piliśmy trochę więcej alkoholu niż zwykle. Mimo wszystko, do dzisiaj, a więc do 9 kwietnia, udało się wytrwać w postanowieniu, choć nie zawsze było to łatwe.</p><p><br /></p></div><h3 style="text-align: left;">W poszukiwaniu balansu</h3><div><br /></div><div><p>Nie chciałabym, by przekaz tego wpisu został odebrany w taki sposób, iż alkohol jest tylko i wyłącznie "zły" i nikt nie powinien go pić, bo nie o to mi tutaj chodzi. Ja opisałam moją własną historię i odczucia - akurat w moim przypadku ta relacja z alkoholem była niezdrowa, ale wierzę, że są również osoby, które mają do niego neutralny stosunek i mogą korzystać z niego w zdrowy sposób (liczę na to, że być może po moim wyzwaniu sama taki stosunek do niego nabędę). Myślę, że każdy podejmuje w tym temacie własne decyzje (ale warto też pamiętać o tym, by nie przymuszać ani nie nakłaniać innych osób do picia, szanować swoje wzajemne decyzje, dawać każdemu wolny wybór) i wszystko jest też dla ludzi. Dobrze jest mieć w tym jednak swój własny balans i podejmować decyzje w zgodzie ze sobą. Umieć odpowiedzieć sobie szczerze na pytania:</p><p> - <i>Jaka jest moja relacja z alkoholem?</i></p><p><i>- Czy czuję, że jest zdrowa? </i></p><p><i>- Jak się czuję, gdy przez określony czas nie piję alkoholu? </i></p><p><i>- W jakich sytuacjach piję?</i></p><p><i> - Jak długo jestem w stanie wytrzymać bez picia alkoholu? </i></p><p><i>- Co alkohol wnosi do mojego życia? Czego jest dzięki niemu w moim życiu mniej/więcej?</i></p><p><i> - Czy bawię się dobrze niezależnie od tego, czy się napiję, czy jednak alkohol jest mi niezbędny do dobrej zabawy?</i></p><p><i>- Jak się czuję, gdy napiję się alkoholu?</i></p><p><i>- Czy napicie się alkoholu, to aktywność, której wyczekuję (w określonym czasie dnia/tygodnia) najbardziej ze wszystkich innych?</i></p><p><i>- Czy po napiciu się alkoholu często robię rzeczy, których później żałuję i które sobie wyrzucam?</i></p><p><i><br /></i></p><p>Ja zadając sobie takie pytania zrozumiałam, że niestety nie podchodzę zdrowo do tej czynności. Zauważyłam, że sposób w jaki piję alkohol jest daleki od balansu - czułam, że ja nie mam nad tym kontroli, że nie potrafię sobie w pewnych sytuacjach powiedzieć "nie". Dlatego moim wyborem w tej sytuacji była roczna przerwa. Myślę, że takie przerwy (w różnych dziedzinach) mogą być dla nas korzystne - potrafią pomóc nam odnaleźć nową perspektywę, szansę na nowy start, z innego miejsca, zdystansować się do tego, co było wcześniej, zrobić miejsce na nowe nawyki. Ja zamierzam moją przerwę dobrze wykorzystać (choć nie wiem jeszcze jak mi pójdzie w kolejnych miesiącach, wiele decyzji jeszcze przede mną), odnaleźć swoje, zdrowsze podejście.</p><p>A co będzie po tej przerwie? Czy wrócę do picia alkoholu na innych zasadach, czy może nie będę już piła go wcale? Czy uda mi się odnaleźć w tym swój własny balans, nowe podejście? Przekonamy się w styczniu 2022 roku, po ukończeniu wyzwania 😉, z pewnością podzielę się wtedy (tutaj lub na <a href="https://www.instagram.com/cicha.woda/" target="_blank">Instagramie</a>) z Wami moimi nowymi refleksjami, trzymajcie kciuki.</p></div></div></div>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-16738090744839676562021-03-29T15:16:00.006+02:002021-03-29T15:25:12.800+02:00Czy minimalizm oznacza wolność od zakupowych zachcianek?<p> <a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVi8D-Co2vfc7z6LmGiMOZc0gEJKtR3wS7BRhY2ad8CvfXBI-u_S4qaob2FomczUFcjxDdgJePGAKEJ_XOsr41SF1IuYSrCs_bJRLLlD298CAzJxPWBMLd2Z3vDwLt-NJVoonx6JIyVVLU/s2048/pexels-karolina-grabowska-4195322.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em; text-align: center;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhVi8D-Co2vfc7z6LmGiMOZc0gEJKtR3wS7BRhY2ad8CvfXBI-u_S4qaob2FomczUFcjxDdgJePGAKEJ_XOsr41SF1IuYSrCs_bJRLLlD298CAzJxPWBMLd2Z3vDwLt-NJVoonx6JIyVVLU/w640-h426/pexels-karolina-grabowska-4195322.jpg" width="640" /></a><span></span></p><a name='more'></a><p></p><p><br /></p><p>Minimalizm zachęca nas do pozbycia się nadmiaru i następnie kupowania z głową - dodawania do naszej przestrzeni tego, co naprawdę nam potrzebne. Inspirując się tą filozofią, jesteśmy w stanie ograniczyć naszą konsumpcję. Ale czy minimalista jest w stanie całkowicie pozbyć się zakupowych zachcianek? Jak to jest u mnie po kilku latach inspirowania się minimalizmem?</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Jak wyglądały moje zakupy kilka lat temu...</h3><p>W przeszłości kupowałam nałogowo. Kupowałam dla zabicia czasu, gdy gorzej się czułam, gdy coś mi nie wyszło, kiedy świętowałam jakiś swój sukces. Wyjście na zakupy było dla mnie także formą spędzania czasu z koleżankami. Na zakupach (mówię tu o kupowaniu rzeczy dodatkowych, nie podstawowych produktów spożywczych) byłam regularnie, kilka razy w tygodniu. Zachcianki zakupowe to było coś, czym miałam w zwyczaju się chwalić. To było coś pożądanego, naturalnego - "kobieta musi mieć zachcianki i je sobie dowolnie spełniać", "nic nie da ci tyle radości i spełnienia, co udane zakupy", "nie potrzebuję treningu, bo chodzę po galerii" - to przesłania, o których nieraz wspominałyśmy (teoretycznie w żartach, tak naprawdę podświadomie w to wierząc) z koleżankami przemierzając kolejny kilometr sklepowych alejek.</p><p>Dostrzegając swoją kolejną zachciankę, czułam, że po prostu muszę pozwolić sobie ją spełnić, bo inaczej będę nieszczęśliwa. Zachcianka pojawiała się, a ja za kilka godzin już nabywałam daną rzecz. Nie widziałam w tym wtedy nic dziwnego.</p><p>Zakupy były dla mnie nałogiem, w rezultacie bardzo niezdrowym i wycieńczającym (choć wtedy tego nie dostrzegałam - np. nie łączyłam tego silnego bólu głowy z czterema godzinami spędzonymi tego samego dnia w galerii). Wszystko to jednak zaczęło się zmieniać wraz z moim zapoznawaniem się z założeniami minimalizmu.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Czy minimalizm zniwelował moje zakupowe zachcianki?</h3><p>Wraz z inspirowaniem się minimalistycznym podejściem do kupowania, zaczęłam stopniowo uświadamiać sobie, że moje podejście do zakupów nie jest zdrowe. Przez te kilka lat pracy nad tym nałogiem, udało mi się wypracowywać nowe nawyki i <a href="https://lekkociezko.blogspot.com/2020/05/kupuje-to-czego-potrzebuje-co-mi-w-tym.html" target="_blank">nowe spojrzenie na zakupy</a>, ale...</p><p>Czasem, mimo, iż z minimalizmem znam się już od kilku dobrych lat, wciąż powracają do mnie myśli o tym, by iść na zakupy i nakupić sporo pięknych, w ogóle niepotrzebnych mi rzeczy. Takie myśli wracają do mnie w trudniejszych momentach mojego życia - gdy zmagam się z jakimiś problemami, gdy dopada mnie "dół", gdy czuję, że nie jestem wystarczająco dobra - wtedy słyszę gdzieś z tyłu głowy cichy głos, który mówi "idź na zakupy, poczujesz się lepiej", "kupisz coś sobie, bo na to zasługujesz".</p><p>Czasem "wyskoczy" mi też jakaś reklama podczas przeglądania stories na Instagramie. Np. <i>Ta idealna beżowa bluzka, z bawełny organicznej, która wspaniale wpasowałaby się w moją garderobę, bo w sumie to nie mam za dużo tych bluzek z długim rękawem. I ona tak ładnie wygląda na kilku dziewczynach, które obserwuję, świetnie podkreśliłaby moją figurę, podobno jest bardzo wygodna... Uwielbiam ten materiał...</i></p><p><i>Albo ta piękna szafka pod telewizor, drewniana, dobrej jakości, od polskiego producenta. Wreszcie wyglądałaby estetycznie. Super byłoby mieć tę szafkę, tym bardziej, że ostatnio kilka razy usłyszałam, że minimalizm to nie jest tandeta (a moje meble są tanie i tandetne, więc minimalistce nie wypada mieć takiego wnętrza), zrobiło mi się przykro, ale postanowiłam się tym nie przejmować. I co? Jednak w głębi się przejęłam, bo ileś tygodni później mam ochotę kupić tę szafkę, by mieć w domu estetyczny mebel. Czy to w ogóle jest moja własna potrzeba? Chyba nie, ale cały czas za mną ta szafka "chodzi"...</i></p><p>I wiecie, jak tak sobie posłucham tego mojego wewnętrznego dialogu, jak następnie go sobie zapiszę w dzienniku i czytam, to mam wrażenie jakbym słyszała monolog głównej bohaterki filmu "Wyznania zakupoholiczki", która próbowała sama sobie wytłumaczyć dlaczego zakup bardzo drogiego szalika (na który praktycznie nie było ją stać), jest dobrym wyborem. Patrząc na ten dialog z perspektywy, widzę, że ulegam reklamie lub wpływom opinii innych osób. Zwykle nie kupuję w rezultacie tych rzeczy, ale te ("zachciankowe") myśli krążą sobie czasem w mojej głowie (szczególnie, gdy mam trudniejszy czas).</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Minimalizm nie eliminuje zachcianek</h3><div><br /></div><p>Zakupowe zachcianki, mimo mojej minimalistycznej podróży, pozostały ze mną. Oczywiście pojawiają się one dużo rzadziej, a ja świadomie staram się im nie ulegać i nie biegnę do sklepu nakupić wszystkiego, co wpadnie mi w ręce. Nie zawsze jednak jest to łatwe i wymaga wysiłku, świadomości, wytrwałości.</p><p>Na początku minimalistycznej drogi miałam jednak taką wizję siebie, która nigdy już nie daje się nabrać na żadną reklamę, która po prostu jest w 100% odporna na zachcianki. Myślałam sobie <i>"o, kiedyś to będę taką minimalistką, która nigdy, ale to nigdy już nie zrobi nieprzemyślanych zakupów i nie musi się męczyć z zachciankami, bo ich po prostu nie ma"</i>, w rzeczywistości była to pułapka myślowa i chęć bycia perfekcyjną w tym, co robię. Pamiętam, że, gdy skonfrontowałam się po jakimś czasie z rzeczywistością, i dostrzegłam, że jednak te zachcianki wciąż (dużo rzadziej, ale jednak) będą ze mną, czułam, że nie spełniłam postawionych sobie wymagań. Zaczęłam sobie to wyrzucać.</p><p>Na szczęście później doszłam do tego, że nie muszę być idealna, że tak się nawet nie da, że wyrzucanie sobie posiadania zachcianek jest dla mnie samej po prostu krzywdzące. I właśnie dlatego piszę ten post. Żeby przypomnieć i sobie i Wam o tym, iż minimalizm nie oznacza bycia perfekcyjnym i stania się pozbawionym ludzkich odruchów "robotem" w celu wyzbycia się jakichkolwiek zachcianek. Zachcianki będą się czasem pojawiać - u jednej osoby bardzo, bardzo rzadko, a u innej częściej. I to, co możemy w tej sytuacji zrobić, to nauczyć się jak na te pojawiające się czasem zachcianki reagować.</p><p><br /></p><h3 style="text-align: left;">Sposoby na zakupowe zachcianki</h3><p><br /></p><p>1. Nie wyrzucaj ich sobie i nie wściekaj się na siebie. Pamiętaj o tym, że jesteśmy tylko ludźmi i będziemy mieć czasami różne zachcianki, tym bardziej, że jesteśmy na co dzień bombardowani reklamami. Bądźmy dla siebie łagodniejsi i bardziej wyrozumiali. Nie musimy być "idealnymi minimalistami", by móc korzystać z założeń tej filozofii.</p><p>2. Co do reklam - możemy spróbować ograniczyć ich źródła w naszej codzienności (np. poprzez rezygnację z fb, detoksy od Internetu), wtedy tych zachcianek w naszej codzienności może pojawiać się mniej.</p><p>2. Zauważ moment, w którym pojawia się zachcianka. Weź kilka głębokich oddechów i zadaj sobie pytania - w jakiej teraz jestem sytuacji? Jakie emocje odczuwam? Co się takiego wydarzyło/wydarzy, że mam ochotę na zakupy?</p><p>3. Zastanów się nad tym jakie swoje potrzeby zaspokajasz na zakupach lub kupując daną rzecz (np. potrzeba bezpieczeństwa, zaopiekowania, wyjścia z domu, potrzeba nowości, bycia zauważoną, lubianą itd.). Pomyśl nad tym w jaki (inny niż zakupy) sposób możesz zaspokoić te konkretne potrzeby. Jakie inne aktywności byłyby dla Ciebie w takiej sytuacji wspierające i korzystne? Możesz stworzyć sobie swoją własną listę aktywności, które sprawiają Ci radość, relaksują Cię i w momencie, gdy czujesz potrzebę kompulsywnych zakupów, sięgnąć to takiej listy.</p><p>4. Wypisz na kartce swój wewnętrzny monolog (fragmenty moich dwóch przykładowych monologów podałam wyżej w tym tekście) - to, co myślisz o konkretnym produkcie lub o samej o chęci zakupów. Napisz o tym skąd ta chęć się wzięła, co chcesz kupić i dlaczego, od kiedy znasz ten produkt, co Ci się w nim podoba itd. Następnie przeczytaj ten tekst (jeśli chcesz możesz dać go do przeczytania na głos innej, nieoceniającej Cię osobie). Dzięki temu możesz zyskać inną perspektywę - dostrzec skąd wzięła się zachcianka i co Tobą w tej sytuacji kieruje i tym samym ustrzec się przed zakupem, a także zrozumieć siebie trochę lepiej. </p><p>5. Spróbuj notować sobie swoje zachcianki i sytuacje, w których się pojawiają, by wyłapać to, co konkretnie zachęca Cię do zakupów. W rezultacie po jakimś czasie (uzupełniania notatek i dostrzegania Twoich schematów działania) będziesz miał/a świadomość, że w danej sytuacji możesz być podatna/y na dodatkowe zachcianki.</p><p>6. Możesz również zapisywać sobie swoje zachcianki - przeznaczyć do tego np. tablicę na Pintereście albo stworzyć sobie jakiś dokument z linkami / fotografiami / nazwami tych produktów. Mi osobiście takie zapisanie konkretnej rzeczy, która jest zachcianką, daje poczucie ulgi, bo wiem, że zapisałam sobie ją w tamtym miejscu i mogę do niej wrócić za jakiś czas. Jeśli przez tydzień zdążę o niej zapomnieć, to usuwam ją z listy, a jeśli ta konkretna rzecz mimo wszystko powraca do mnie w myślach przez długi czas (np. przez 4 miesiące), to może się okazać, że rzeczywiście tego potrzebuję i mogę rozważyć zakup. Minimalizm nie oznacza w końcu ascezy - minimaliści też kupują rzeczy, ale mogą się starać to robić w bardziej przemyślany i praktyczny dla siebie sposób.</p><p>7. Doceń rzeczy, które już posiadasz - poczuj wdzięczność za nie i naprawdę doceń je w swojej codzienności. Jeśli skupiamy się na tym, co już mamy i doceniamy to, zachcianki mogą pojawiać się rzadziej.</p><p>8. Przeczytaj książkę T. Button, "Masz wszystko, czego potrzebujesz", która przybliża tematykę praktyk stosowanych przez marketingowców, mających na celu sprzedanie nam jak największej liczby rzeczy. Dzięki znajomości takich praktyk marketingowych, łatwiej będzie nam je wyłapać i tym samym się na nie nie nabrać (albo zorientować się, że właśnie w myślach się na nie nabraliśmy).</p><p>9. Daj sobie przestrzeń na czucie, na akceptację, na tolerowanie swojej własnej "nieperfekcyjności" (nie tylko w odniesieniu do zachcianek). Pamiętaj, że każdy popełnia błędy. Nawet jeśli bardzo się starasz, ale dasz się czasami ponieść swojej zakupowej zachciance, to warto znaleźć wtedy dla siebie więcej miłości, współczucia - znalazłeś/aś się w swoim starym schemacie myślenia i działania, dałeś/aś się mu porwać. Nie jest to dziwne, tym bardziej, jeśli przez wiele, wiele lat myślałaś/eś właśnie w ten sposób, a teraz (dopiero od jakiegoś czasu) uczysz się to odmieniać. To czasami będzie powracać (co jest naturalne), przypominać o sobie (ale z czasem coraz rzadziej).</p><p>10. Jeśli pojawia się zachcianka, przypomnij sobie o swoim celu, o swoich marzeniach, o swoim własnym "dlaczego", o tym, co jest dla Ciebie najważniejsze i na co chcesz przeznaczać posiadane przez siebie środki. Pomyśl o tym, że jeśli teraz nie zakupisz tej (tak naprawdę niepotrzebnej Ci) rzeczy, to możesz później przeznaczyć te pieniądze na coś dla Ciebie naprawdę ważnego, na spełnienie jakiegoś wyjątkowego dla Ciebie marzenia.</p><p><br /></p><p><br /></p><p>Jestem ciekawa, jak Wy podchodzicie do swoich zakupowych zachcianek? Jeśli macie ochotę, dajcie znać w komentarzach 😊.</p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-79776886840468569622021-03-03T09:07:00.003+01:002022-02-28T20:44:41.342+01:00O wyjątkowej książce - "Droga artysty"<p style="text-align: left;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUU_UoOlnHbCSNoMGAuFAxUYB-iSbUE_BbxIVM2CnEkwnJEugfJrAB7h_-dz0CzlMwlUDX0OCwAKYkd0uUjLGsn-M2A4idasS9h55rsbJkpjCMMLoUryBE2iW3XI7BHW4GAXLOPSWuvtul/s2048/11.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhUU_UoOlnHbCSNoMGAuFAxUYB-iSbUE_BbxIVM2CnEkwnJEugfJrAB7h_-dz0CzlMwlUDX0OCwAKYkd0uUjLGsn-M2A4idasS9h55rsbJkpjCMMLoUryBE2iW3XI7BHW4GAXLOPSWuvtul/w640-h426/11.jpg" width="640" /></a></div><br /><span><a name='more'></a></span><p style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;">W ciągu ostatnich miesięcy kilkukrotnie wspominałam na <a href="https://www.instagram.com/cicha.woda/" target="_blank">Instagramie</a> o pewniej książce, która obudziła we mnie pokłady kreatywności - „Droga artysty”, to wyjątkowa pozycja, która odmieniła moją codzienność na lepsze. Dziś chciałabym więc poświecić jej osobny wpis i opowiedzieć o moich wrażeniach po lekturze. Swoje recenzje zwykle udostępniam na Instagramie lub na profilu <a href="https://lubimyczytac.pl/profil/2094746/CichaWoda" target="_blank">Lubimy czytać</a>, jednak książka ta aktualnie znajduje się na mojej liście "książek zmieniających życie", pomyślałam więc, że zasługuje na oddzielny wpis także tutaj.</span></p><p style="text-align: left;"><span style="font-family: inherit;"><br /></span></p><h3 style="text-align: left;">Jak trafiła do mnie Droga artysty?</h3><p>O książce "Droga artysty" usłyszałam od <a href="https://naturalnarownowaga.blogspot.com/" target="_blank">przyjaciółki</a>, która podzieliła się ze mną wieloma wartościowymi refleksjami, zainspirowanymi lekturą tej pozycji. Poczułam się na tyle zachęcona, że nie mogłam się doczekać, aż doczytam wszystkie poprzednie lektury, by móc zacząć czytać tę książkę. W końcu jednak się doczekałam i w grudniu zaczęłam przygodę z "Drogą artysty".</p><p><br /></p><h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Droga artysty - inspirujący kurs</span></h3><div><span class="s2"><br /></span></div><p class="p4" style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p><div><br /></div><p class="p4" style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Droga artysty, to tak naprawdę 12-tygodniowy kurs, który zawiera w sobie nie tylko wartościowe treści (do czytania), ale także wiele praktycznych zadań i ćwiczeń. Zabierając się za lekturę dobrze jest mieć na względzie fakt, iż podczas trwania kursu będziemy poświęcać czas na wykonywanie zadań oraz swoją uwagę na to, by skupić się na odnoszeniu tej nowej wiedzy do siebie. Autorka będzie na kartach książki zachęcać nas do tworzenia nowych nawyków - np. codziennego zapisywania kilku stron o poranku (by wypisać się z tego, co siedzi nam w głowie), do cotygodniowego spotykania się ze sobą na „artystycznej randce” i przede wszystkim do próbowania nowych rzeczy, poszukiwań tego, co sprawia nam radość, co możemy tworzyć. Dodatkowo będziemy podczas kursu przerabiać różne kwestie, które mogą powodować nasze artystyczne zablokowanie, zagłębiać się w schematy, które są zakorzenione w naszych myślach, może nam to więc przynieść wiele emocji, odczuć, czasem też budzić dyskomfort, który jednak często jest potrzebny, by uświadomić sobie istotne kwestie (dla naszego "artystycznego odrodzenia"). Jest to więc lektura angażująca fizycznie oraz emocjonalnie i dobrze jest mieć to na uwadze zanim zabierzemy się zaczytanie.</span><o:p></o:p></p><p class="p3" style="font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p><h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Pomoc dla "zablokowanych artystów"</span></h3><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Jest to także książka, która ma potencjał, by pomóc „zablokowanym
artystom", </span></span>którzy żyją w naszych wnętrzach<span style="font-family: inherit;">. Chciałabym tu zaznaczyć, iż książka ukazuje, że każdy z nas może
być artystą, nie tylko osoby, które zajmują się jakąś twórczością
profesjonalnie, bo sztuka wcale nie musi być czymś profesjonalnym, by stanowić wartość, by być inspirująca. Sztuka to nie tylko wybitne obrazy, przedstawienia teatralne - sztuką może być np. pieczenie ciasta, czy prosty rysunek wykonany stemplami z ziemniaka. Autorka ukazuje, iż z radości tworzenia może skorzystać każdy, nie tylko osoby, które mają już na co dzień do czynienia w jakiś sposób ze sztuką. Z pewnością udało się jej także odblokować moją wewnętrzną artystkę i obudzić we mnie prawdziwą radość z
tworzenia (całkiem prostych i nieprofesjonalnych rzeczy).</span></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2"><br /></span></span></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2"><br /></span></span></p><h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;">Jak książka zmieniła moje podejście do tworzenia?</h3><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Zanim przeczytałam tę książkę tworzyłam, ale nie potrafiłam cieszyć
się z owoców mojej pracy i z tego, co udało mi się zrobić. Gdy udało mi się coś
stworzyć, mówiłam do siebie „ok, może być, zrobiłaś to, teraz czas na kolejny
projekt”, w ogóle nie czułam ekscytacji i satysfakcji.</span><o:p></o:p></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Tworząc, często wyrzucałam sobie, że coś, co robię nie jest do końca
idealne, że można zrobić to lepiej. Często też w ogóle rezygnowałam z jakiegoś
projektu od razu zakładając, że mi się nie uda. Porównywałam się z innymi,
myśląc, że nie jestem wystarczająco dobra w tym, co robię, a moje dzieła są
niewystarczająco profesjonalne.</span><o:p></o:p></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Dopiero lektura książki „Droga artysty” zaczęła coś we mnie zmieniać w
tym temacie. Stopniowo zaczęłam zwracać się ku sobie, ku temu, co ja chcę
przekazać światu, co sprawia mi prawdziwą radość. Zrozumiałam, że tworzenie
(czegokolwiek - rysunków, tekstów, szycie, nagrywanie filmów, gotowanie itd.)
może obudzić we mnie spontaniczność podobną do tej, którą widzimy u małych
dzieci. I to jest takie piękne, że właśnie dzięki wyrażaniu siebie poprzez
twórczość mogę celebrować też tą dziecięcą część siebie.</span></p><p class="p1" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin-bottom: 2.25pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; margin: 0cm 0cm 2.25pt; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s1">Zrozumiałam, że tworzenie może być
zabawą, ale my, jako dorośli, czasem o tym zapominamy i chcemy tę twórczość
„ujarzmić”, chcemy, by wszystko od razu wyszło idealnie, było takie „poważne” i
„dorosłe”, zapominamy o tym jak to jest bawić się sztuką i zrobić coś tylko i
wyłącznie dla dobrej zabawy.</span><o:p></o:p></span></p><p class="p1" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin-bottom: 2.25pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; margin: 0cm 0cm 2.25pt; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s1">Jeśli jednak wsłuchamy się w ten
wewnętrzny głos małego artysty, który jest w nas i chce po prostu przy tworzeniu
dobrze się bawić, czasem pobrudzić, powygłupiać, zrobić coś nie tak jak „się
powinno”, możemy odkryć, że to także dzięki tej dziecięcej spontaniczności,
która w nas drzemie, jesteśmy w stanie tworzyć rzeczy, które przynoszą nam
przyjemne uczucie satysfakcji, spełnienia i ciepła w sercu.</span><o:p></o:p></span></p><p class="p1" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin-bottom: 2.25pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; margin: 0cm 0cm 2.25pt; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s1"><br /></span></span></p><p class="p1" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin-bottom: 2.25pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; margin: 0cm 0cm 2.25pt; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s1">Dzięki lekturze książki zaczęłam także stopniowo poświęcać coraz więcej czasu temu, co sprawia mi radość i skupiać się na samym rezultacie (tego, co tworzę), a bardziej na czerpaniu radości z tego procesu.</span></span></p><p class="p1" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin-bottom: 2.25pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; margin: 0cm 0cm 2.25pt; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s1">Zrozumiałam też przyczyny mojego twórczego zablokowania w różnych kwestiach i dotarłam do sedna wielu schematów powstrzymujących mnie przed tworzeniem, które były mocno zakorzenione w moim umyśle.</span></span></p><p class="p1" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin-bottom: 2.25pt; margin-left: 0cm; margin-right: 0cm; margin-top: 0cm; margin: 0cm 0cm 2.25pt; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s1">Książka przypomniała mi też o moich zapomnianych i utraconych hobby z dzieciństwa. Zaczęłam zastanawiać się jak mogłabym przemycać je do mojej codzienności i otworzyłam się na ponowne spróbowanie robienia rzeczy, które kiedyś przynosiły mi radość, a nie spotkały się z aprobatą otoczenia w latach mojego dzieciństwa. Myślę, że jest to naprawdę wartościowe doświadczenie i czuję się trochę tak jakbym odzyskiwała te utracone cząstki siebie.</span></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p><h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">„Duchowe” podejście do tworzenia</span></h3><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Chciałabym też dodać, że książka ta może nie przypaść każdemu do
gustu, ze względu na to, iż autorka często nawiązuje do aspektu duchowego i
Boga (wiec jeśli jesteście np. 100% ateistami, może być to dla Was triggerujace).
Mówi o tym, iż wszechświat sprzyja nam w tworzeniu i może nas natchnąć do
twórczej pracy, zsyłać nam inspirujące pomysły. Co prawda, autorka wyraźnie
zaznacza na początku książki, iż możemy zastąpić sobie używane przez nią zwroty - „Bóg sprzyja
mojej twórczości” na takie, które będą współgrać z naszym postrzeganiem duchowości - np. wyrażeniem „Wszechświat sprzyja mojej twórczości” (i dla
mnie osobiście to jest właśnie stwierdzenie, z którym mogę się zgodzić, więc w
ten sposób sobie je zastępowałam) lub "podążam we właściwym kierunku" itp. Autorka dodaje także, iż nie trzeba wierzyć w Boga, aby móc skorzystać z wiedzy zawartej w książce.</span><o:p></o:p></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Ja, choć początkowo miałam lekkie opory wobec tego "duchowego postrzegania" twórczości (ponieważ aktualnie nie
wierzę w Boga, a na pewno nie w taki „standardowy” sposób - długo by opisywać moje własne, niezwiązane z jakąkolwiek religią </span>podejście do tego tematu), to w rezultacie udało mi się
dostosować je do siebie, ponieważ wierzę w przesłanie, że wszechświat nas
wspiera (nie pod postacią stwórcy, ale bardziej jako forma „energii”), a więc podejście autorki było dla mnie czymś nowym (początkowo dziwnym), ale inspirującym.</p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><o:p></o:p></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Komu poleciłabym lekturę?</span></h3><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;">Poleciłabym ją przede wszystkim osobom otwartym (na zmiany i wewnętrzne przemiany), chętnym na poznanie nowego podejścia do tworzenia, takim, które nie czują radości z tworzonych przez siebie dzieł. Z pewnością na lekturze mogą skorzystać także zablokowani artyści, którzy nie wiedzą gdzie podziały się wszystkie ich inspiracje, motywacja do działania, a także osoby, które myślą, iż one nigdy nie tworzyły i się do tego w ogóle nie nadają lub gdzieś po drodze zatraciły kontakt z tym co w ogóle lubią (tworzyć, robić dla czystej przyjemności). Jeśli chcesz być bardziej twórczy/a na co dzień, mieć więcej radości ze swojej codzienności i odnajdować w tych małych rzeczach (takich jak gotowanie, spacer, spontaniczny taniec w rytm ulubionej piosenki) więcej radości, to ta lektura może być dla Ciebie sporym wsparciem💗.</p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><br /></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><br /></p><h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; text-align: left; text-size-adjust: auto;">Droga, w którą warto wyruszyć</h3><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p> </o:p></p><p>
</p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2">Podczas ostatnich 12 tygodni spędzonych z tą wyjątkową książką, przeszłam piękną drogę. To było
niesamowite, wewnętrzne przeżycie (uzewnętrzniane także działaniem), wyjątkowy czas pełen nowych pomysłów, czasu
z twórczą ekspresją, otwierania się na nowe rzeczy (a to tak naprawdę dopiero początek i wiem, że przede mną wciąż jeszcze wiele twórczych odkryć, przełomów). Jestem niesamowicie
wdzięczna za to, iż takie pozycje powstają i że ta książka trafiła w moje ręce.
Jeśli jesteście gotowi na wyjątkową przygodę w głąb siebie, na odkrywanie swojej twórczej odsłony, to zachęcam Was do
spotkania się z tą wyjątkową lekturą.</span></p><p class="p4" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><br /></span></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOxU_mdTjwQritxPJ55TOxsncXALC398ALBs2LRQddevDl7Ng2LTw4rBVPc8neKf3WEHkNObngSGFPXsxeAW2Zs72-AyVuHqTJwaOIG7BCb1413g8SSSQh9i8qYNh8bKHhctdkmqHHwdsj/s2048/22.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhOxU_mdTjwQritxPJ55TOxsncXALC398ALBs2LRQddevDl7Ng2LTw4rBVPc8neKf3WEHkNObngSGFPXsxeAW2Zs72-AyVuHqTJwaOIG7BCb1413g8SSSQh9i8qYNh8bKHhctdkmqHHwdsj/w640-h426/22.jpg" width="640" /></a></div><br /><p><br /></p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-57931880583190148732021-01-10T13:56:00.004+01:002022-02-28T20:44:57.201+01:00Rok bez stanika i makijażu<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><div style="text-align: left;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNniGqiIGLCFQfV2jlQ6GrJMw-1rC3L47vLSM8USeW_gj7JtwJJozumCqeCeYoQk1df-x9lXJ9IEPvHvu8nViPcia0Un7VL0i_rfaRL_MkjiN1930Gpdwl4-tF6XY8Ex1p2320EIFjkBhK/s2048/s.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiNniGqiIGLCFQfV2jlQ6GrJMw-1rC3L47vLSM8USeW_gj7JtwJJozumCqeCeYoQk1df-x9lXJ9IEPvHvu8nViPcia0Un7VL0i_rfaRL_MkjiN1930Gpdwl4-tF6XY8Ex1p2320EIFjkBhK/w640-h426/s.jpg" width="640" /></a></div><span><a name='more'></a></span></div><br /><p>2020 rok był dla wielu osób rokiem dziwnym, z pewnością nietypowym, dla mnie również. Dodatkowo (jakby tej dziwności było mało😁) w tym właśnie roku postanowiłam zrealizować dwa "nietypowe" wyzwania - chodzić przez rok bez stanika i pół roku bez makijażu. W dzisiejszym wpisie chciałabym podzielić się moimi refleksjami po tych eksperymentach.</p><p><br /></p><h1 style="text-align: left;">Rok bez stanika</h1><p>O chodzeniu bez stanika myślałam już od kilku lat, a zdecydowałam się na wprowadzenie tych rozmyślań w czyn dopiero w 2020 roku. Co prawda nie była to dla mnie totalna nowość, ponieważ zdarzało mi się już wcześniej nie zakładać stanika np. pod grubsze swetry w zimie lub luźne bluzki latem albo na wakacyjnych wyjazdach, ale nigdy nie miałam takiej dłuższej przerwy i na co dzień jednak zakładałam biustonosze.</p><p>Trochę obawiałam się jednak wypróbowania chodzenia bez stanika na co dzień, ze względu na rozmiar moich piersi (70H) - zastanawiałam się, czy będzie to wygodne np. przy szybszym chodzeniu. Mimo różnych obaw zdecydowałam się jednak spróbować, przede wszystkim dlatego, że w stanikach było mi niewygodnie. Mimo, że miałam staniki dobierane przez brafitterkę dokładnie do wymiarów mojego ciała, to i tak (mam bardzo wrażliwą skórę) czułam się w nich jak w jakimś stelażu. Mimo, że stanik był odpowiednio dobrany, nieraz czułam ból w okolicy żeber, gdy chciałam nabrać głębszy oddech, a także bolały mnie barki od ramiączek i potrafił rozboleć mnie kręgosłup (ból ustępował niedługo po zdjęciu stanika).</p><p>Oprócz nieprzyjemnych odczuć fizycznych zaczęłam odczuwać też wewnętrzny sprzeciw wobec promowanych przez media przesłań, mówiących o tym, że tylko noszenie stanika jest rzeczą naturalną, wręcz konieczną dla kobiet, sprawiającą, że wygląda się pięknie, kobieco (a bez stanika to już nie), a zakładanie stanika dziewczynkom, gdy tylko zaczynają powiększać im się piersi jest "naturalną koleją rzeczy". Czułam też sprzeciw wobec seksualizowania ciała i wobec podwójnych standardów dotyczących piersi - myśląc o tym, że jedynie męska klatka piersiowa jest w społeczeństwie postrzegana jako "normalna" część ciała (którą można bez problemu pokazywać), a ta kobieca już nie (i jest odbierana przede wszystkim jako obiekt seksualny). Te odczucia spowodowały, że zdecydowałam się na własny eksperyment, by przekonać się sama na sobie, czy lepiej będzie mi z biustonoszem, czy bez.</p><h4 style="text-align: left;">Jak się czułam bez stanika?</h4><p>W rezultacie okazało się, że chodzenie bez stanika jest dla mnie... Takie kobiece, bardzo wyzwalające. To były moje pierwsze odczucia. Wolność, naturalność, swoboda, radość - wspaniałe doświadczenie. Ale żeby nie było tak kolorowo, to następnie pojawiały się też inne emocje - np. wstyd i myślenie o tym, co ktoś sobie o tym pomyśli, czy ktoś się będzie "gapił", oceniał, komentował, trochę się tego bałam. Widać, że wpojone we mnie schematy dotyczące ciała, także zaczęły się uaktywniać, jednak starałam się nad nimi pracować i nie zniechęcić się całkowicie do eksperymentu (w rezultacie nie był to jednak rok tak w 100% bez biustonosza, bo założyłam go mimo wszystko podczas tego roku 3 razy, ale poza tymi trzema wyjątkami wytrwałam w postanowieniu).</p><p> Latem okazało się, że brak biustonosza powoduje też pewien problem i dyskomfort jeśli chodzi o pocenie się fragmentu skóry pod piersiami, jednak udało mi się go złagodzić, aplikując w to miejsce dezodorant. Miałam więc mieszane odczucia - z jednej strony nagle pozbyłam się ucisku w okolicy klatki piersiowej, więc czułam się w tym obszarze niezmiernie lekko i przyjemnie, byłam podekscytowana, z drugiej nie było dla mnie komfortowe to pocenie się i dyskomfort w okolicy piersi, w momencie, gdy próbowałam iść szybciej (a przy bieganiu to już w ogóle byłoby bardzo ciężko). Problem dyskomfortu powodowanego zbyt swobodnym poruszaniem się piersi na różne strony znikał w chłodniejszych miesiącach - w momencie zakładania dopasowanego do ciała podkoszulka pod sweter, piersi były automatycznie bardziej przytrzymywane w jednym miejscu przez podkoszulek i było to dla mnie bardzo komfortowe. Co ciekawe okazało się, że ćwiczenie jogi bez stanika jest dla mnie dużo wygodniejsze (mimo wszystko piersi są przytrzymywane przez dopasowaną do ciała koszulkę, co ułatwia sprawę) niż ze stanikiem sportowym, co pozytywnie mnie zaskoczyło i uprzyjemniło codzienną praktykę. 2020 rok trochę ułatwił mi też całe wyzwanie, ponieważ siedząc większość czasu w domu, nie czułam aż takiej potrzeby, by ubierać biustonosz.</p><p>Ogólnie moje wrażenia po roku bez stanika są pozytywne - poczułam się dzięki temu bliżej siebie, swojego ciała i jego potrzeb. Poczułam, że nic nie muszę, a ewentualnie mogę chcieć.</p><h4 style="text-align: left;">Zakończyłam eksperyment i co dalej?</h4><p>Szczerze przyznam, że w 2021 roku nie zamierzam wracać do noszenia "typowych" staników usztywnianych na co dzień, ale nie zamierzam też nie nosić stanika w ogóle, ponieważ nie w każdych okolicznościach jest to dla mnie wygodne.</p><p>W domu nie noszę stanika wcale i tak już pozostanie. Z kolei jeśli chodzi o noszenie biustonosza poza domem, to myślę, że w ciepłych miesiącach będę go na co dzień zakładać, ale wybiorę ten miękki, bez żadnych usztywnień i fiszbin. Zostawiłam sobie też w szafie jeden biustonosz z troszkę bardziej usztywnioną miseczką i będę go zakładać, ale rzadko - na jakieś większe okazje (uroczystości, wesela, rozmowa o pracę itd.), albo gdy po prostu będę miała taką ochotę. Z kolei zimą będę chodzić bez stanika, ponieważ w chłodnych miesiącach wystarczy mi po prostu dopasowany podkoszulek pod swetrem.</p><p>W rezultacie jestem bardzo zadowolona z tego, że zdecydowałam się na ten eksperyment, ponieważ mogłam wyciągnąć własne wnioski oraz sama na sobie się przekonać, czego potrzebuję, jakie są moje własne potrzeby jeśli chodzi o zakładanie stanika i co będzie dla mnie najwygodniejszą opcją. Cieszę się, że teraz mogę korzystać z tego przedmiotu w zgodzie ze sobą i po swojemu.</p><p><br /></p><h1 style="text-align: left;">Pół roku bez makijażu</h1><p>Moja przygoda związana z produktami do makijażu była dość zmienna. W latach gimnazjalnych w ogóle się nie malowałam, co wynikało z tego, że moja mama nigdy nie używała makijażu i w domu nie było nawet takich produktów. Teraz uważam, że to całkiem fajne, że nie wsmarowywałam wtedy w swoją skórę tych różnych, kolorowych produktów, niekoniecznie z dobrym składem. Jednak nastoletnia ja miała z tego powodu kompleksy - patrząc na szkolne koleżanki, które posiadały spore kosmetyczki pełne nieznanych mi produktów w lśniących opakowaniach, czułam się gorsza i chciałam po prostu być jak one oraz nie wyróżniać się z tłumu. W końcu, gdy w czasach licealnych mogłam sobie pozwolić na wydawanie pieniędzy na kosmetyki, zaczęłam robić to dość nieobliczalnie i rozrzutnie. Kupowałam wszystkie kosmetyczne nowości i zaczęłam nakładać na twarz więcej makijażu (co niekoniecznie wyglądało dobrze, biorąc pod uwagę moją totalną nieznajomość technik malowania się), próbowałam w ten sposób ukrywać swoje kompleksy, dowartościować się i poczuć lepiej oraz bardziej "modnie". W czasie studiów wciąż się malowałam, czasem mniej, czasem więcej (stopniowo zaczynałam jednak nabywać wiedzy odnośnie naturalnej pielęgnacji i minimalizmu więc tych kosmetyków zaczynało być w moim posiadaniu trochę mniej i były lepszej jakości) i tak pozostało aż do 2020 roku. W 2020 roku postanowiłam rozpocząć pracę nad akceptacją siebie taką, jaką jestem, także w odniesieniu do wyglądu zewnętrznego. Chciałam też zobaczyć, jak będę czuła się bez makijażu i czy jest on mi naprawdę niezbędny na co dzień, czy po prostu robię to, bo "tak wypada"?</p><h4 style="text-align: left;">Jak się czułam podczas półrocznej przerwy od makijażu?</h4><p>Czułam się świetnie! Brak konieczności malowania się tak dobrze zadziałał na mnie, na moją psychikę, na moje poczucie własnej wartości... Naprawdę nie przesadzam mówiąc, że to było dla mnie przełomowe doświadczenie. Pamiętam jeszcze czasy, gdy wstydziłam się otworzyć drzwi kurierowi będąc bez makijażu (tak było naprawdę, jeszcze kilka lat temu) i z ulgą myślę o tym, jaką wolność teraz sama sobie sprezentowałam.</p><p>Bez makijażu czuję się po prostu sobą, moja skóra oddycha, doceniam bardziej moje naturalne piękno, ciało, skórę, taką jaką jest, po prostu. Widzę, że taką jaką jestem, też jestem wystarczająco dobra. Nie muszę mieć na sobie kosmetyków, by spojrzeć w lustro z uśmiechem, by poczuć się kobieco, pięknie, wartościowo, przebojowo. Odkryłam, że naprawdę podoba mi się taka naturalność, ale też możliwość wyboru. Miałam też dużą ochotę pomalować się kilka razy w trakcie trwania wyzwania (była to ochota, która przychodziła do mnie w niektóre dni sama z siebie + pomalowałam się także na swój ślub) i postanowiłam sobie na to pozwolić (w sumie było to jakieś 7 dni z lekkim makijażem), ale w pozostałe dni wcale nie miałam takiej potrzeby i tego nie robiłam.</p><p>Podczas trwania eksperymentu zauważyłam poprawę stanu mojej cery - koloryt stawał się bardziej wyrównany, pojawiało się dużo mniej niedoskonałości, więc byłam bardzo zadowolona także z tego aspektu.</p><p>Widząc się codziennie w lustrze bez makijażu, po prostu patrząc na moją własną "nieprzerobioną" twarz, zaczęłam przyzwyczajać się do tego jak wygląda. W końcu po kilku miesiącach moja twarz bez makijażu zaczęła wyglądać dla mnie "normalnie" (wcześniej za mój "normalny" wygląd postrzegałam swoją pomalowaną wersję) i nie czuję już takiego wewnętrznego przymusu, że może warto byłoby się pomalować, by "wyglądać bardziej jak ja".</p><h4 style="text-align: left;">Zakończyłam eksperyment i co dalej?</h4><p>Bardzo podoba mi się naturalność i brak konieczności malowania się na co dzień. Tak więc zamierzam dalej robić. Na co dzień nie będę się malować, ale będę sobie pozwalać na lekki makijaż, w dni gdy będę miała na to ochotę. Pozostawiłam sobie w tym celu cztery produkty do makijażu (wspominałam o nich w <a href="https://youtu.be/T4oaRqdnRiI?t=185" target="_blank">tym</a> filmiku). Bardzo doceniam też ten efekt eksperymentu, dzięki któremu, poprzez rezygnację z makijażu, zyskałam więcej czasu o poranku np. na medytację, czy uważne wypicie herbaty. Dzięki efektom eksperymentu udaje mi się także sporo oszczędzić, ponieważ cztery kosmetyki do makijażu (używane dodatkowo od czasu do czasu, a nie na co dzień), w porównaniu do ilości rzeczy, które kiedyś używałam, to naprawdę maluteńka liczba. Najbardziej doceniam jednak zmianę mojego podejścia do postrzegania mojej twarzy. Kiedyś ciągle wydawała mi się niewystarczająco dobra, patrząc w lustro myślałam sobie "można by było tu poprawić to i to". Po moim półrocznym eksperymencie patrzę na siebie w lustrze bardziej łaskawym okiem i znajduję dużo więcej akceptacji dla takiej siebie, jaką jestem.</p><p>__________</p><p>Na koniec chciałabym jeszcze podkreślić, iż opisuję tutaj moje własne odczucia i doświadczenia. Pisząc ten post nie miałam na myśli oceniania (wyborów innych), czy twierdzenia, że chodzenie bez makijażu jest lepsze niż malowanie się na co dzień - ponieważ uważam, że jest to wybór każdej z nas z osobna. Stworzyłam ten post, aby posumować sobie moje wyzwania, zebrać wnioski w jednym miejscu i przy okazji zachęcić Was do własnych refleksji, do zastanowienia się nad tym, co dla Was jest dobre, wspierające, do zadania sobie pytania - <b>czy ja chcę się malować, nosić stanik? Dlaczego to robię? Czy wynika to z mojej wewnętrznej potrzeby, czy raczej z tego, że tak się "powinno"? Jakie są moje sposoby na odczuwanie i wyrażanie swojej kobiecości? Czym jest dla mnie kobiecość?</b></p><p>Uważam, że każdy powinien podjąć taki wybór sam, zgodnie ze swoimi potrzebami i sytuacją. Znajdźmy czas na postawienie sobie tych pytań i wsłuchajmy się we własne odpowiedzi, pamiętając, że nie ma lepszego i gorszego podejścia w tych aspektach, są to po prostu osobiste wybory i każdy może decydować inaczej. Jeśli uwielbiasz się malować, sprawia Ci to przyjemność - rób to i ciesz się w pełni tą czynnością. Jeśli nakładanie makijażu Cię męczy, irytuje, czujesz, że marnujesz poprzez to czas lub jest dla Ciebie przykrą koniecznością - pomyśl o tym, czy nie byłoby Ci łatwiej bez niego. Jeśli noszenie biustonosza ułatwia Ci codzienne funkcjonowanie, jeśli to lubisz, czujesz się w ten sposób pewniej, wygodniej - zakładaj go, a jeśli nie chcesz go nosić - nie rób tego. Działaj w zgodzie ze sobą i kwestionuj przesłania (typu - "tylko, gdy nosisz stanik jesteś piękna i kobieca") przekazywane nam przez media lub społeczeństwo. Masz wolny wybór, to Twoje ciało, Twoje życie i Twoja decyzja, pamiętaj o tym💗.</p><p><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbpHscYep74YkJ7WlfxvzGOKxzVi4-4cMdaPza8LP1Y7z41DC4WuTxatSrCcnw419taweV-tYAVMO52mCweFNxlINeTFpDXmBNCD98RMACTHDqveMsROMtszQdtpA9MyhOrBTWck8B-QLm/s1500/rok.png" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" data-original-height="1500" data-original-width="1000" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhbpHscYep74YkJ7WlfxvzGOKxzVi4-4cMdaPza8LP1Y7z41DC4WuTxatSrCcnw419taweV-tYAVMO52mCweFNxlINeTFpDXmBNCD98RMACTHDqveMsROMtszQdtpA9MyhOrBTWck8B-QLm/w266-h400/rok.png" width="266" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><br /></td></tr></tbody></table>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-6389219206725310410.post-7626027794494749642020-12-29T12:56:00.004+01:002021-04-03T10:17:19.017+02:00Minimalistyczne cele na 2021 rok<p></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"></p><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH-O7O8fsu0ktKDxYqR4z9EBRbXduoRPjig53ce0DENI6igGzo0zui8G6WbzmfeP_HnF1pzpLHBUt3HGeg4XM-RXQhHi6dB1nWibM8WjMxJfN9gmARxSD0dnRG9F7UIzQhXTlwUiYBdpKs/s2048/1.jpg" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgH-O7O8fsu0ktKDxYqR4z9EBRbXduoRPjig53ce0DENI6igGzo0zui8G6WbzmfeP_HnF1pzpLHBUt3HGeg4XM-RXQhHi6dB1nWibM8WjMxJfN9gmARxSD0dnRG9F7UIzQhXTlwUiYBdpKs/w640-h426/1.jpg" width="640" /></a></div><span class="s2"><br /></span><p></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><span></span></p><a name='more'></a><p></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><span class="s2"><br /></span></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">W dzisiejszym wpisie chciałabym
podzielić się z Wami kilkoma z moich celów na 2021 rok. Nazwałam je "minimalistycznymi", ponieważ są również zainspirowane przez minimalistyczną filozofię i
jej zasady.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Oczywiście lista ta jest dostosowana do moich osobistych potrzeb, a
więc nie jest to lista celów, które „musi mieć każdy minimalista” (bo jesteśmy
różni i każdy ma swoje własne cele</span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">😉</span></span><span class="s2">). Dzielę się nią w celu inspiracji lub motywacji. Być może
odnajdziecie w niej takie punkty, które również będziecie chcieli wprowadzić do
swojej codzienności, a może po prostu zainspiruje Was to do próby odnalezienia
własnych celów zgodnych ze swoimi potrzebami </span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">😊</span></span><span class="s2">.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<h3 style="font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Zanim postawisz sobie cele...<br /></span></span><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></h3>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Jeszcze zanim podzielę się listą, chciałam wspomnieć o kilku kwestiach
odnoszących się do postanowień noworocznych.</span><o:p></o:p></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2"><br /></span></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;">Pamiętajmy<span class="s2" style="font-family: inherit;">, że realizowanie celów można tak naprawdę zacząć kiedykolwiek. </span>Jeśli chcemy zacząć realizację nowego celu, to nie musi być to 1 stycznia, nie musi to być poniedziałek, czy początek miesiąca. Można zacząć tak naprawdę w każdym momencie, a na pewno wtedy, gdy czujemy, że jesteśmy gotowi i mamy chęci.</p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2" style="font-family: inherit;">Oczywiście początek roku naturalnie skłania nas ku różnym podsumowaniom - to
właśnie wtedy budzi się nowa energia, zaczyna przybywać dnia, słońca, a my mamy
w sobie więcej odwagi i nadziei na lepsze. Jeśli to czujemy (ten przypływ
energii i motywacji), to warto wykorzystać ten czas i rozpocząć np. jakiś nowy
nawyk. Jeśli jednak w tym okresie zmagamy się z jakimiś trudnymi chwilami,
emocjami, nie jesteśmy gotowi na zmiany, na nowe nawyki, to też jest w porządku
- nie róbmy tego na siłę, tylko dlatego, że jest nowy rok i „wypada” mieć
jakieś postanowienia. Ja w poprzednich latach nie czułam tej energii nowego
roku i w związku z tym nie robiłam w tym czasie konkretnych </span><span class="s2">postanowień<span style="font-family: inherit;">. W tym roku
jest jednak inaczej, więc zamierzam</span></span><span class="apple-converted-space" style="font-family: inherit;"> </span><span class="s2" style="font-family: inherit;">ją wykorzystać.</span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><span style="font-family: inherit;">Postanowienia nie zawsze muszą być też wielkimi wyzwaniami, wymagającymi celami. Mogą to być nieduże rzeczy - przy ich tworzeniu pomyślmy o
swoich potrzebach. 2020 rok z pewnością dla wielu z nas był trudnym czasem,
innym, pełnym niepewności i zmian, być może w 2021 roku potrzebujemy postawić
sobie za cel przyznawanie pierwszeństwa odpoczynkowi, zwolnieniu, zadbaniu o swoje zdrowie
psychiczne? A może potrzebujemy wielu angażujących aktywności, bo </span>odstresowujemy<span style="font-family: inherit;"> się poprzez ruch i działanie? Cokolwiek wybierzemy, zróbmy to w zgodzie ze sobą i tym, co
czujemy.</span></span><span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Nie bójmy się też porażki - tak, może nam się nie udać osiągnąć celów (co nie
oznacza, że wcale nie warto próbować, bo jeśli nie spróbujemy, to się nie
przekonamy jak nam pójdzie, a nawet jeśli się nam nie powiedzie tak jak chcieliśmy, to nie oznacza to, że nie było warto, bo zawsze jednak nabywamy jakieś doświadczenie), może się odechcieć nowego nawyku po tygodniu, może
nie zdążymy osiągnąć oczekiwanego wyniku przez rok i dotrzemy np. za połowę
planowanego celu - nie jest to koniec świata. Zawsze można zacząć od nowa, albo
spróbować czegoś innego.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Nie bierzmy na siebie zbyt wiele, nie ustalajmy milionów wymagających
celów, których tak naprawdę fizycznie nie będziemy w stanie zrealizować w jeden
rok. Weźmy pod uwagę nasze prawdziwe możliwości w danym czasie.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Jeśli lubimy notować, zapisujmy nasze postępy, czy to w zwykłym
zeszycie, czy kalendarzu, odznaczajmy dni, w których wykonaliśmy dane
aktywności. Aby wiedzieć co zanotować lub co zmierzyć, warto tworzyć sobie
sprecyzowane cele - jeśli jasno określimy co chcemy robić (np. do ogólnego celu
„więcej się ruszać” dodamy sprecyzowanie: „codzienne, przez 15 minut chcę robić
ćwiczenia jogi, z konkretnego kanału na YT”) łatwiej będzie nam śledzić
postępy. Warto również zapisywać swoje refleksje, spostrzeżenia, emocje w
trakcie drogi do osiągnięcia celu, jeśli lubimy notować i wypisywać się na
papierze z różnych odczuć (ja osobiście to uwielbiam, bo mam wrażenie, że „wyrzucam”
wszystko to, co niepotrzebne z siebie i od razu czuję się lżej) warto spróbować
robić to regularnie i tym samym śledzić swoją drogę (po osiągnięciu celu
będziemy mogli z satysfakcją spojrzeć na te notatki i zobaczyć ile pracy
wykonaliśmy).</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><br /></p>
<h1 style="font-stretch: normal; margin: 0cm 0cm 3pt; text-align: left; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s4"><b><span style="font-size: 16.5pt;">Minimalistyczne cele na 2021 rok</span></b></span></span></h1>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s5"><b>Intencjonalna codzienność</b></span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Codzienne, małe kroki mają wpływ na naszą rzeczywistość. Nasza
codzienność składa się z tych drobnych decyzji, które podejmujemy każdego dnia.
W rezultacie całe życie składa się z tych pozornie mało znaczących momentów.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Myślę, że dlatego tak ważne jest, by podejmować te małe kroki
intencjonalnie, przemyślanie, mając na myśli swoje dobro, priorytety (i jeśli
nie znamy tych priorytetów, to zastanawiajmy się nad nimi regularnie).</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Codziennie przy podejmowaniu najróżniejszych decyzji i codziennych
czynności chcę więc pamiętać o pytaniu siebie: „dlaczego to robię?”, „czy to mi
służy?”, „skąd wzięła się ta myśl?”, „jak czułam się w tej sytuacji?”, „czy
chcę by tak wyglądał mój dzień?".</span><o:p></o:p></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;">Pod koniec roku stworzyłam też sobie własny diagram odnoszący się do różnych dziedzin życia i mojego zadowolenia z każdej z nich. Na ten moment nie widać tam balansu, a więc również nad jego uzyskaniem będę się starała pracować w mojej codzienności - codziennie będę zerkać na diagram i go sobie aktualizować, pamiętać o moich potrzebach w danym momencie.</p><span style="font-family: inherit;"><br /></span><p></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s5"><b>Rozsądne korzystanie z mediów
społecznościowych</b></span><o:p></o:p></span></p><p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><span style="font-family: inherit;">Od kilku dobrych lat staram się korzystać z głową z sm. W kolejnym
roku chciałabym jednak wprowadzić nowe, pomocne dla mnie zasady, które
ułatwią mi zachowanie balansu pomiędzy światem </span>Internetu<span style="font-family: inherit;">, a rzeczywistością.
Chciałabym więc przede wszystkim wykasować aplikację Facebooka z telefonu
(</span>zostawiając<span><span style="font-family: inherit;"> sobie samego Messengera) [</span><i><span style="font-family: inherit;">Mały dopisek z przyszłości - wróciłam do tego wpisu w marcu 2021 i okazało się, że </span>usunęłam<span style="font-family: inherit;"> z telefonu również Messengera ;)</span></i><span style="font-family: inherit;">].</span></span></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Jeśli chodzi o dzielenie się moimi treściami w mediach i tworzenie, to
tutaj chciałabym utrzymać regularność w tworzeniu filmików na YT, myślę, że
jeden filmik na tydzień będzie dla mnie celem możliwym do osiągnięcia. Z kolei
co do postów na Instagramie, to chciałabym ograniczyć ich ilość do około dwóch tygodniowo (oczywiście w zależności od potrzeb), na rzecz jakości </span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">😊</span></span><span class="s2">. Przed podzieleniem się danymi treściami (zdjęciem, wpisem, filmem), chcę zadawać sobie pytania, np. "dlaczego chcę się tym podzielić?", "jak się czuję z dzieleniem się tym?", "co przekazuję innym poprzez ten wpis/film itd?", "do jakich osób chcę trafić poprzez te treści?".</span><o:p></o:p></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Dodatkowo chciałabym również trzymać się nawyku niekorzystania z
telefonu dwie godziny przed snem (dotychczas była to jedna godzina przed snem).</span></span></p><p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2" style="font-family: inherit;"><span face=""Calibri",sans-serif" style="mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: "Times New Roman"; mso-fareast-language: PL; mso-fareast-theme-font: minor-fareast; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">Z kolei po dłuższym czasie korzystania z laptopa lub telefonu, będę chciała robić sobie
kilkuminutową medytację (np. <a href="https://open.spotify.com/episode/0bbs0cC4Dzbia44ZHjKPBQ?si=RdXxPxcRQU2qXa9_bJyZpQ" target="_blank">taką</a></span></span><span style="font-family: inherit;">), by znaleźć chwilę na wyciszenie (po ewentualnym "przebodźcowaniu"</span><span style="font-family: inherit;">) i powrócenie do tu i teraz.</span></p><p></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><br /></p><p class="p3" style="margin: 0cm;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s5"><b>Życie moim wymarzonym życiem na
co dzień</b></span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Myślę, że kwestia tego celu jest bardzo złożona i nie sposób omówić
jej tu dogłębnie, ale spróbuję po krótce to opisać.</span></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Nie zawsze spełnienie wszystkich naszych marzeń jest możliwe od razu,
w tej chwili. To, co jednak możemy zrobić, to po pierwsze próbować codziennie
przybliżać się do urzeczywistnienia danych celów, malutkimi kroczkami, które
także mają znaczenie (dzięki tym małym krokom nie odkładamy marzeń na później,
tylko już dzisiaj stopniowo idziemy w ich kierunku). Codzienne zrobienie czegoś
(nawet bardzo drobnego), co przybliży nas do urzeczywistnienia konkretnych
marzeń także jest bardzo satysfakcjonujące i sprawia, że nie tracimy naszego
celu z pola widzenia.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Po drugie warto też nie zapominać o tym, by w naszej codzienności
znalazły się takie aktywności, które sprawiają nam radość, takie, które są dla
nas wartościowe, wnoszą coś dobrego do naszego „zwykłego” życia.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Zastanówmy się nad tym co lubimy, co sprawia nam przyjemność, co nas
relaksuje i ile takich aktywności jest w naszym życiu teraz, a ile chcielibyśmy
by było? To może być także jakieś hobby, które od zawsze chcieliśmy wypróbować,
albo takie, które pozostawiliśmy ze względu na brak czasu. Może to być
oglądanie gwiazd, spacer nad rzeką, 15 minut dziennie z ulubioną książką,
pieczenie pierniczków - co tylko lubisz, co możesz zrobić bez problemu w swojej
codzienności i co sprawia Ci przyjemność. Dla mnie taką aktywnością jest z
pewnością medytacja i praktyka jogi - czynności całkowicie darmowe, zawsze
dostępne (nawet gdy bardzo źle się czuję mogę zrobić 5 minut jogi w łóżku) i od
razu poprawiają mi nastrój, nawet w najgorszy dzień. </span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Użyj swojej wyobraźni i pomyśl o tym jak zachowywałabyś/łbyś się na co
dzień żyjąc swoim „idealnym życiem”. Przymknij oczy i zastanów się gdzie
mieszkasz, jak zaczynasz dzień, co czujesz, jakie aktywności sprawiają Ci
radość, jak odnosisz się do siebie, jacy ludzie Cię otaczają? A teraz pomyśl o
tym jak możesz odnieść tę wizję do Twojego tu i teraz. Może możesz zainspirować
się podejściem do życia tej wyobrażonej wersji siebie, wprowadzić do Twojego
życia jakieś nowe aktywności?</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Pomyślmy o tym, co w tym momencie, z takimi możliwościami jakie mamy,
możemy zrobić, by przenieść jakieś pożądane przez nas elementy (tej wizji
„idealnej codzienności”) do naszej chwili obecnej.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Jeśli celowo wprowadzamy do naszej codzienności takie działania, które
byłyby częścią naszego wymarzonego życia (przykładowo jeśli chcielibyśmy żyć
nad morzem i codziennie wychodzić na plażę, zaczynamy codziennie wychodzić na
plażę nad pobliskim jeziorem, chcielibyśmy napisać książkę - codziennie piszemy
cokolwiek, nawet kilka minut itd.) to przybliżamy się do naszych celów,
korzystamy z kreatywności i wyobraźni (by zrobić coś czego chcemy w takim
momencie i miejscu w jakim teraz jesteśmy).</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><span style="font-family: inherit;">Myślę, że życie to nie tylko te „wielkie” marzenia (które oczywiście
też </span>powinniśmy<span style="font-family: inherit;"> mieć i spełniać z przyjemnością), ale także te malutkie chwile,
te, których często nie zauważamy. W 2021 roku chciałabym więc nadal pielęgnować
moje docenianie dla tych prostych chwil - spacerów do pobliskiego parku,
zachodów słońca, rozmów z bliskimi. Chciałabym też pamiętać o uważności w tych
momentach, tak, by nie przelatywały mi przez palce. Chcę przeżywać je w pełni i
czuć się za nie wdzięczna. Z pewnością nadal będę prowadzić mój dziennik
wdzięczności (czyli codziennie zapisywać sobie trzy rzeczy, za które jestem
wdzięczna), zamierzam też regularnie korzystać z medytacji wdzięczności. Co
miesiąc będę też spisywać sobie swoje intencje na nadchodzące cztery tygodnie,
by pamiętać o tym, na czym chcę się skupiać.</span></span><span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s5"><b>Oszczędzanie na ważne cele</b></span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Jeśli chodzi o praktyczny cel, który może mi pozwolić oszczędzić
pieniądze na ważne dla mnie rzeczy, aktywności i spełnianie marzeń, to
postanowiłam zrobić sobie „wyzwanie zakupowe” i w 2021 roku nie kupować niczego
(jeśli chodzi o rzeczy materialne, bo na niematerialnych nie zamierzam
oszczędzać) oprócz tych naprawdę niezbędnych rzeczy (wiadomo - jedzenie, środki
czystości, jeśli coś, czego potrzebuję by mi się zepsuło to wtedy wiadomo, też
kupię zastępnik).</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Nie mam pewności jak pójdzie mi z tym celem (nigdy nie wiadomo jak
potoczy się życie i jakie będą potrzeby) jednak będę się starała spróbować
swoich sił.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Chcę też, by jeśli będę miała potrzebę kupienia jakiejś konkretnej
rzeczy, przede wszystkim spróbować zrobić ją sama z tego, co już mam, pożyczyć lub zdobyć poprzez wymianę.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">W tym roku nie zamierzam więc kupować (dodatkowych) nowych ubrań i skupiać
się na osiągnięciu „idealnej szafy”. Mam wrażenie, że moje priorytety jeśli
chodzi o kwestię ubrań uległy zmianie i nie zależy mi już na posiadaniu
idealnie pasujących do siebie rzeczy. Ciuchy
stały się dla mnie rzeczą przede wszystkim praktyczną niż sposobem na wyrażenie siebie.
Będę więc starać się korzystać z tego, co mam, a jeśli coś się całkowicie
zepsuje, wtedy zastąpię tę rzecz (najlepiej czymś z drugiej ręki).</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s5"><b>Wsłuchiwanie się w siebie</b></span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Uwielbiam czas tu i teraz, gdy jestem tylko ja i moje odczucia,
oddech, cisza, to niesamowite chwile. W 2020 roku udało mi się na stałe
wprowadzić do mojej codzienności nawyk porannej medytacji, w kolejnym roku będę
chciała spróbować codziennie cieszyć się również wieczorną relaksacją
(korzystając z dwóch godzin przed snem bez telefonu </span><span class="s3"><span face=""Segoe UI Emoji",sans-serif" style="mso-bidi-font-family: "Segoe UI Emoji";">😉</span></span><span class="s2">).</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><span style="font-family: inherit;">Chcę sobie też dawać czas na to, by móc się ponudzić w ciągu dnia
(zamiast w tym czasie np. przeglądać </span><span style="font-family: inherit;">sm). Nie chcę odruchowo łapać za telefon i w zamian ofiaruję sobie chwilę ze świadomym oddechem.</span></span><span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s5"><b>Więcej zdrowego ruchu</b></span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">W 2020 roku udało mi się utrzymać nawyk codziennej praktyki jogi,
często też spacerowałam, a w 2021 roku chciałabym zacząć spacerować
codziennie, nawet jeśli miałoby to być tylko parę minut, ponieważ jest to moja
ulubiona czynność podczas której mogę się niesamowicie zrelaksować, uspokoić,
znaleźć inspirację. Nie zawsze stan mojego zdrowia pozwala mi na spacer, ale
gdy tylko będę miała na niego siłę to z pewnością będę korzystać (chociażby
miałoby to być kilka minut). Chciałabym też oprócz codziennej jogi, dołączyć do
porannej rutyny kilka ćwiczeń zaleconych mi przez fizjoterapeutkę.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s5"><b>Tworzenie i wyrażanie siebie poprzez twórczość</b></span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Pod koniec 2020 roku rozpoczęłam lekturę książki „Droga artysty”,
która jest tak naprawdę 12-tygodniowym kursem, pomagającym otworzyć się na
twórczość i kreatywność, którą mamy w sobie (o książce zamierzam napisać
całkiem oddzielny wpis, ponieważ jest to wg mnie pozycja odmieniająca życie i
postrzeganie siebie). W związku z tym również 2021 rok będzie dla mnie czasem,
w którym zamierzam tworzyć, stawiać na rozwijanie swojej kreatywności i zabawę
sztuką. Moje nowe nawyki związane z kursem, to codzienne pisanie „porannych
stron” (3 strony tekstu - zdania, które po prostu przychodzą nam na myśl, takie
wypisywanie się z tego, co nam leży na sercu) oraz „artystyczna randka” raz w
tygodniu, czyli godzina, którą przeznaczam tylko dla siebie i tworzę (lub w
inny sposób spełniam potrzeby mojej wewnętrznej artystki) wtedy coś, na co mam
ochotę (do tej pory spróbowałam np. origami i zrobiłam świąteczną girlandę,
namalowałam ulubiony minerał, upiekłam pierniczki i zrobiłam mini dekorację z
odzysku, byłam na długim spacerze w ulubionym miejscu).</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Kolejne miesiące nowego roku będę chciała więc przeznaczyć na
zgłębianie tego tematu i rozwijanie tej artystycznej części mnie poprzez
regularne artystyczne randki i wykonywanie innych ćwiczeń zawartych w książce
„Droga artysty”.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s5"><b>Bliskość ze sobą i z innymi</b></span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Myślę, że kończący się rok udowodnił nam jak ważna jest
bliskość ze sobą i z drugim człowiekiem. Ja w 2021 roku z pewnością będę
chciała starać się ją doceniać jeszcze mocniej. Jeśli chodzi o
bliskość ze sobą, to pielęgnuję ją podczas medytacji i czasu tylko dla siebie.
A bliskość z innymi, to dla mnie wspólnie spędzany czas, ale uważniej, z byciem
tu i teraz, z wsłuchiwaniem się w to, co mówi do nas druga osoba, z poruszaniem
czasem dość trudnych, „głębszych” tematów, z dawaniem swojej pełnej obecności,
z robieniem razem rzeczy, które sprawiają nam radość i satysfakcję. Mam
nadzieję, że tego również nie zabraknie w mojej codzienności w 2021 roku.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s5"><b>Terapia / praca nad sobą </b></span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Chciałabym, by 2021 rok był kontynuacją mojej drogi do poznawania
siebie, przepracowywania różnych schematów i uczenia się wyrażania emocji. Z
pewnością chciałabym nadal ćwiczyć czucie się komfortowo z wyrażaniem siebie,
swojego zdania. Chciałabym też kontynuować naukę mówienia „nie” (i tym samym
mówienia „tak” sobie, swoim potrzebom) oraz wyrażania uczuć w zdrowy sposób
(szczególnie złości, której przez długi czas byłam uczona w ogóle nie
okazywać). Tutaj także chciałabym zaznaczyć, że w odniesieniu do terapii, nie powinniśmy narzucać sobie dokończenia takiego celu w jeden rok - najczęściej przepracowanie np. danego sposobu podejścia do życia, który towarzyszył nam przez wiele lat, zajmie z pewnością więcej niż rok. Można jednak postawić sobie za cel np. bycie regularnym w takiej pracy nad sobą.</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><br /></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">________</span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><o:p><span style="font-family: inherit;"> </span></o:p></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">I to już wszystkie moje cele, którymi chciałam się z Wami podzielić. Tak jak wspomniałam wcześniej, podzieliłam się moją listą (dla inspiracji) i zachęcam Cię -
stwórz swoją robiąc to po swojemu. Pamiętaj, by dostosowywać cele do siebie i
swoich potrzeb, do tego też zachęca właśnie minimalizm. </span><o:p></o:p></span></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span class="s2"><span style="font-family: inherit;">Możesz też stworzyć własną tablicę wizji na nadchodzący rok (<a href="https://pin.it/5lvn13W">tutaj</a></span><a href="https://pin.it/5lvn13W" style="font-family: inherit;" target="_blank"> </a><span style="font-family: inherit;">możesz
zobaczyć moją), korzystając chociażby z Pinteresta lub aplikacji Canva, możesz
też rozrysować ją sobie na kartce lub zrobić kolaż np. wycinając zdjęcia z
gazety. Dodaj tam zdjęcia (nawiązujące do Twoich marzeń, celów, inspiracji),
motywujące i wpierające słowa, </span>afirmacje<span style="font-family: inherit;">, cytaty. Obrazy, które do nas
przemawiają, które sami wybierzemy, często mają dużą moc przekazu i silnie na
nas wpływają, więc warto zerkać regularnie na taką tablicę (jeśli mamy ją w
fizycznej wersji, to postawmy ją w widocznym miejscu), by przypominać sobie o
tym, co jest dla nas ważne.</span></span><span style="font-family: inherit;"><o:p></o:p></span></p>
<p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><br /></p><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><tbody><tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzKLFEhxn1hd3G5kVDT0RHxJAegYKBDdRWDr88Xmjr7NneUPsqFzgjJ0MdvqZ7pk5tQ5mGI-0CW0PK-y-804q7SAjyq0U7pzqaZyZNumrg8wjzd_jsmtlirtf1BpmUot0F89Q2__A1GS7g/s2048/2.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img alt="Na zdjęciu kalendarz ze strony Naturalna bogini" border="0" data-original-height="1365" data-original-width="2048" height="426" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjzKLFEhxn1hd3G5kVDT0RHxJAegYKBDdRWDr88Xmjr7NneUPsqFzgjJ0MdvqZ7pk5tQ5mGI-0CW0PK-y-804q7SAjyq0U7pzqaZyZNumrg8wjzd_jsmtlirtf1BpmUot0F89Q2__A1GS7g/w640-h426/2.jpg" width="640" /></a></td></tr><tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i><span style="font-size: x-small;">Na zdjęciu kalendarz ze strony <a href="https://www.naturalnabogini.pl/papier/kalendarze/kalendarz-2021/kalendarz-w-rytmie-natury-2021-8091.html" target="_blank">Naturalna bogini</a></span></i></td></tr></tbody></table><p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><br /></p><p class="p2" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; min-height: 20.3px; text-size-adjust: auto;"><br /></p>
<p class="p3" style="-webkit-text-size-adjust: auto; font-stretch: normal; margin: 0cm; text-size-adjust: auto;"><span style="font-family: inherit;"><span class="s2">Na koniec chciałabym Wam pięknie podziękować za kolejny rok razem i
życzyć wszystkiego dobrego w 2021 roku! Myślę, że wszyscy mamy nadzieję na
lepszy czas, ja także chcę się jej trzymać (choć jeśli nachodzący rok okaże się podobny do
mijającego, to wierzę, że także go przetrwamy i czegoś nas to nauczy). Obyśmy
wszyscy znajdowali w sobie na co dzień dużo siły, miłości, dobra, odwagi, byli
dla siebie łagodni i wspierający, działali w swoim tempie, w zgodzie ze sobą.
Do przeczytania w Nowym Roku!</span><o:p></o:p></span></p><br /><p></p>Cicha Wodahttp://www.blogger.com/profile/04542393048107702118noreply@blogger.com5