piątek, 7 lutego 2020

Moje poranki, czyli o tym jak zaczynam dzień


W przeszłości nienawidziłam poranków - za czasów szkolnych i studenckich chodziłam bardzo późno spać, więc nigdy nie mogłam się dobudzić. Poranki kojarzyły mi się z tym, że trzeba wszystko robić szybko - na szybko coś przegryźć, szybko coś na siebie narzucić i szybko jechać/biec do szkoły/na uczelnię. A teraz? Lubię poranki trochę bardziej, z pewnością akceptuję je, potrafię się nimi cieszyć. Co się zmieniło?

Czym jest dla mnie poranek?

Kiedyś poranki kojarzyły mi się z pośpiechem i nieprzyjemnymi koniecznościami. W tym momencie podchodzę do nich całkiem odmiennie. Poranek traktuję jako pierwsze chwile dnia, które dają mi możliwość, by rozpocząć go w moim stylu, po swojemu, z jakąś intencją, która będzie mi towarzyszyć przez kolejne dwadzieścia cztery godziny. Wolę też wstawać wcześnie (oczywiście wtedy też wcześniej idę spać) i mieć możliwość spędzenia powolnego poranka, niż od rana się stresować, że muszę wszystko robić szybko, żeby się nie spóźnić. Staram się, by podczas mojego poranka towarzyszyły mi czynności, które lubię, chcę zrobić coś dobrego dla siebie, by mieć poczucie, że chociaż dopiero zaczęłam dzień, to już zdarzyło się w nim coś wyjątkowego i wartościowego.


Jak wygląda mój poranek?


1. Pościelone łóżko
Jeszcze kilka lat temu, ścielenie łóżka, był dla mnie czynnością totalnie znienawidzoną. W tym momencie naprawdę lubię ścielić łóżko - dlaczego? Jest to dla mnie teraz prosta i szybka czynność (gdy nie mam na łóżku pięciu kocyków i dziesięciu poduszek), która zajmuje kilka sekund, a daje poczucie tego, że po pierwsze zrobiłam już coś dobrego tego dnia, a po drugie - przestrzeń sypialni jest uporządkowana i wieczorem czeka na mnie zachęcające, ładnie wyglądające łóżko.

2. Szklanka wody
Zaraz po pościeleniu łóżka, chwytam w dłoń szklankę wody, która stoi na stoliku nocnym (zwykle jest to po prostu sama woda, czasem z dodatkiem mięty lub cytryny) i powoli sącząc napój odsuwam roletę w sypialni, patrzę przez okno (czasem na wschód słońca) i kieruję się do drugiego pokoju.

3. Herbata i joga
Nastawiam wodę na herbatę, przemywam twarz hydrolatem i rozkładam matę do jogi. Zostawiam herbatę do zaparzenia i zaczynam praktykę jogi (najczęściej robię jogę z Gosią Mostowską lub Adriene). Po praktyce często decyduję się jeszcze na kilka minut medytacji lub jeśli nie zdążę to robię medytację w tramwaju (słucham medytacji Purely Lucy - niektóre z nich są przeznaczone do słuchania podczas pobytu poza domem).

4. Zapiski

Codziennie staram się znaleźć czas na to, by prowadzić dziennik. Zapisuję w nim zwykle kilka rzeczy za które jestem dziś wdzięczna, prowadzę także zapiski moich refleksji (dotyczących przemian w moim wnętrzu, emocji), piszę także "listy do wewnętrznego dziecka" (o tej technice pracy ze sobą być może opowiem kiedyś w innym poście). Jeśli nie zdążę zrobić zapisków rano, nie wyrzucam sobie tego, po prostu nadrabiam wieczorem.

5. Publikowanie wpisów na Instagramie
Od jakiegoś czasu staram się publikować (gotowe już wcześniej wpisy, rano tylko klikam "opublikuj") posty na Instagramie i odpisuję na wiadomości. Nie wiem jak długo sprawdzi mi się ten nawyk, ale na razie taki sposób mi służy.

6. Śniadanie
 Staram się pamiętać o smacznym śniadaniu (kiedyś miałam taki zwyczaj, że często je pomijałam i wychodziłam z domu bez śniadania). Podczas posiłków (nie tylko podczas śniadania) staram się oglądać filmików, czy seriali (jak to kiedyś miałam w zwyczaju), a za to uczę się jeść uważnie i powoli.

7. Poranna pielęgnacja twarzy i ciała
Która zajmuje mi naprawdę malutko czasu (kiedyś kilkukrotnie mierzyłam sobie czas i okazało się, że pielęgnacja twarzy i makijaż zajmują mi razem dosłownie niecałe pięć minut). Wszystko bardzo szybko mi idzie, ponieważ nie posiadam wielu kosmetyków, a te które mam są w zasięgu ręki, a jeśli chodzi o makijaż to bardzo mało się maluję (czasem prawie wcale).

8. Wybór ubrania
Kiedyś tak mocno przeze mnie znienawidzona czynność (musiałam przygotowywać sobie ubranie dzień wcześniej i zajmowało mi to co najmniej godzinę...). A teraz tylko sięgam do szafy (mam mało ubrań, wszystkie lubię i wiem, co mogę ubrać, wszystko razem do siebie pasuje) i ubieram się (nie muszę wcześniej przygotowywać ubrań, co oszczędza mi sporo czasu i nerwów). Jeśli chodzi o torebkę, to zwykle noszę dużą lub małą (jeśli chodzi o okres zimowo - jesienny, a torebki letnie będę chciała jeszcze zminimalizować), nie muszę więc się zastanawiać jak je dobierać, bo obie pasują do wszystkich kurtek i butów (zimowych mam dwie pary). Torebkę mam też zawsze ułożoną w praktycznym miejscu, blisko drzwi, tak, żeby łatwo było po nią po prostu sięgnąć i wyjść.


Poranek „idealny”



Oczywiście trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż powyższa lista, jest scenariuszem „idealnym” i nie każdy mój poranek wygląda dokładnie tak samo. Jak to w życiu często bywa - nic nie jest w 100% perfekcyjne, ułożone i takie jak sobie w danym momencie zaplanujemy. Mimo wszystko (niezależnie od tego, co by się nie działo) staram się codziennie wykonać z tej listy takie pozycje jak: pościelenie łóżka, joga (czasem zmienia się kolejność na liście, np. gdy czuję się gorzej i robię krótką praktykę jogi jeszcze zanim wyjdę z łóżka), wrzucanie wpisów na Instagram (oprócz dni, w których mam czas wolny od Instagrama), herbata, śniadanie, pielęgnacja, i (raczej konieczny) wybór ubrania.
Czasami cały rozkład ulega też zmianie, gdy mój chłopak i ja wstajemy o tej samej porze. Na weekendach także moje nawyki są trochę inne - np. nie korzystam z Instagrama i pozwalam sobie na dłuższe leniuchowanie w łóżku itd.), ale ogólnie na co dzień, staram się, by rzeczywiście trzymać się mojego planu.
Najłatwiej idzie mi ścielenie łóżka i joga, ponieważ te czynności mocno weszły mi już w nawyk i nawet nie muszę się zastanawiać, by je wykonać o poranku. Czasem mam jeszcze problem z powolnym jedzeniem, czy pamiętaniem o szklance wody z rana, ale staram się, dla siebie:). Co jakiś czas staram się też przyjrzeć moim nawykom i zastanowić się nad tym, czy one są dla mnie praktyczne, czy mi służą i czy może któryś nawyk chciałabym przenieść (np. na wieczorną porę).

Codziennie rano staram się więc zrobić dla siebie choć jedną, małą, dobrą rzecz - rozpocząć dzień z jakąś intencją oraz z poczuciem, że już z samego rana w pewien sposób zadbałam o siebie. Taki sposób działania sprawia, że rzeczywiście jestem w stanie cieszyć się z poranków i zaczynać dzień z uczuciem wdzięczności.



5 komentarzy:

  1. Od poranka wszystko się zaczyna. Piękny jest Twój poranny start. Ja jakiś czas temu też u mnie na blogu opisałam moje poranne rytuały, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, na pewno zajrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hihi masz bardzo fajny rytuał. Ja również lubię funkcjonować w taki powtarzalny sposób i mój szblon na poranek wygląda całkiem podobnie. Przynajmniej teraz kiedy jestem na zwolnieniu lekarskim z powodu ciąży. Jak chodziłam do pracy wyglądało to zgoła inaczej i na szybkości. Też zaczynam od ścielenia łóżka i szklanki wody z cytryną, a czasami nawet imbirem. Daje mi to takiego kopa na dalszy dzień. Potem jest śniadanie bo zawsze budzę się mega głoda. Następnie łazienka, stylizacja, pindrowanie i potem jakoś leci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :), jak tak patrzę na ten wpis, to trochę jednak się u mnie zmieniło od tych kilku miesięcy, ale to, co pozostało niezmienne to fakt, iż lubię trochę zwolnić z samego rana i docenić chwilę, znaleźć czas dla siebie, rozpocząć dzień od tego, co lubię. Fajnie, że też znalazłaś swój sposób na przyjemne poranki :).

      Usuń
  4. Jestem na etapie budowania rytuałów w ciągu dnia i tak się składa, że mój dzień zaczyna się od poranka, hehe. Muszę wypracować pewnego rodzaju nawyki, by troszkę spuścić nogę z gazu – bo czuję, że ciągle się śpieszę. Rytuał pozwoli mi chociaż trochę zminimalizować chaos, z którym się zmagam każdego dnia.

    OdpowiedzUsuń