poniedziałek, 6 listopada 2017

Minimalizm i oszczędzanie




















Minimalizm jest często kojarzony z ascetyzmem, powstrzymywaniem się od zakupów, małą ilością przedmiotów, a więc również oszczędzaniem. Jedna z czytelniczek bloga zapytała mnie ostatnio o to, czy "minimalizm się opłaca". W związku z tym pytaniem, zaczęłam zastanawiać się nad tym tematem i zauważyłam, że ostatnio minimalizm jest postrzegany jako popularny nurt dla ludzi bogatych (tzn. jeśli ktoś ma wiele rzeczy i sam już nie wie co zrobić z pieniędzmi, to przechodzi na minimalizm, bo to jest modne, żeby wyrzucić, oddać, a mieszkanie przekształcić w pustą, białą przestrzeń, dekorując ją estetycznymi dodatkami). Chciałabym więc w dzisiejszym wpisie podzielić się moją opinią na temat oszczędności i minimalizmu oraz odnieść się do Waszych wątpliwości w tym temacie.

Czy minimalizm pomaga mi w oszczędzaniu?


Podczas moich początków minimalistycznej przygody odpowiedziałabym - zdecydowanie tak. Teraz jednak moja odpowiedź będzie trochę inna. Szczerze mogę powiedzieć, że oszczędzam na zakupie wielu przedmiotów (i pomaga mi tutaj nie tylko minimalizm, ale też dążenie do zero waste), których kiedyś kupowałam mnóstwo, a teraz już ich nie potrzebuję (są to np. dekoracje do domu, magazyny, książki w wersji papierowej, biżuteria niekomponująca się z całością mojej szafy, zakładana tylko na szczególne okazje, ciuchy kupowane "na jedną okazję", kosmetyki z wątpliwym składem, nieprzydatne, ale piękne akcesoria do kuchni i wiele wiele innych). Pojawia się tu jednak inna kwestia, ponieważ w związku z kupowaniem mniejszej ilości zaczęłam też stawiać na...

Jakość


Pozostawiając w mojej szafie (oraz w całym domu) niewiele rzeczy, chcę postawić na jakość tych produktów oraz na ich wykonanie. Od jakiegoś czasu zaczęłam uważnie przeglądać "składy" na metkach kupowanych ubrań. Odkryłam, że zawsze byłam zmarzluchem, bo w rzeczywistości moje grube i "gryzące" swetry składały się w 100% ze sztucznych i nietrzymających ciepła materiałów. Tak samo jak z ubraniami, postępuję też z innymi przedmiotami. 

Często pada tu wybór - jedna rzecz, ale dużo lepszej jakości. Kiedyś podejmowałam wręcz odwrotne wybory (w różnych dziedzinach życia), które jak zauważyłam niekoniecznie były dla mnie dobre. Stawiając na ilość (np. w przypadku ubrań - kupujemy dużo, ale z tanich i szybko psujących się materiałów), często poświęcamy wiele cennego czasu, nerwów i pieniędzy (aby te ubrania kupować, bo po niedługim czasie nie nadają się do użycia, denerwujemy się, bo znów coś się rozciągnęło, źle w czymś wyglądamy).

Jeśli postawimy na jakość - możemy pozwolić sobie (ponownie posłużę się przykładem ubrań) na kupienie jednej rzeczy, ale za to będzie ona nam służyła bardzo długo, wciąż zachowując doskonałą kondycję, dodatkowo zyskamy więcej miejsca w szafie (jedna rzecz, zamiast kilku), będziemy się dobrze czuć nosząc takie ubranie, łatwiej będzie nam zapanować nad swoim stylem (mając mniej rzeczy, ale starając się dokładnie je dobierać podczas zakupu, do tego, co już mamy w szafie).

W związku z kupowaniem przedmiotów dobrej jakości, przeznaczam na nie większe kwoty, niż jeśli kupowałabym coś "zwykłego". W rezultacie jednak (w związku z tym, że nie kupuję wielu przedmiotów niepotrzebnych) bilans się wyrównuje - nie wydaję za dużo, mam też kontrolę nad moimi wydatkami, ponieważ zawsze dokładnie planuję każdy zakup i wiem, czy mnie na niego stać.

Spokój


Można by było pokusić się o stwierdzenie, iż minimalizm pozwala oszczędzić, ale nie chodzi tutaj o pieniądze. Chodzi bardziej o aspekt psychiczny - kupując mniej rzeczy, jednocześnie mających lepszą jakość sprawiamy, że otaczają nas przedmioty, które nam się podobają, a dodatkowo nie zepsują się tak szybko. Czujemy się bardziej pewnie i spokojnie w najważniejszym dla nas miejscu - domu. Każda rzecz ma swoje miejsce, łatwiej jest ją zlokalizować, łatwiej utrzymać porządek, zmniejszają się problemy z ilością rzeczy przy przeprowadzkach. 

Jeśli kupuję produkt, o którym wiem sporo, interesuję się jego historią, miejscem i sposobem powstania, a może osobiście poznaję twórcę danego przedmiotu (kupując od lokalnych wystawców), czuję zdecydowanie większą satysfakcję, podejmuję świadome wybory jako konsument. Dużą radość przynosi mi noszenie rzeczy, którą ktoś wykonał z myślą o mnie.

Chwile


Dzięki minimalizmowi zaczęłam doceniać chwile. Wiąże się to również ze zmianą podejścia do prezentów. Dużo większą wagę przywiązuję do prezentów, które wiążą się z przeżyciami (poznawanie nowych miejsc, robienie czegoś po raz pierwszy, rozwijanie zainteresowań). W jaki sposób wiąże się to z oszczędzaniem? W obdarowywaniu innych prezentami "niematerialnymi" liczy się nasza kreatywność. Możemy więc wymyślić coś, co nie wyniesie nas drogo, a sprawi drugiej osobie dużą przyjemność (np. ostatnio moja koleżanka, która jest mamą rocznego dziecka powiedziała: "nie byłoby dla mnie lepszego prezentu niż karnet na kilka wolnych godzin dziennie, na czas tylko dla mnie"), sami dobrze znamy naszych znajomych i ich potrzeby, możemy to wykorzystać :). Poza tym pieniądze, które wydamy na piękne chwile i przeżycia liczą się bardziej, niż takie wydane na przedmiot (który i tak się zepsuje). Bliskie nam osoby często mocniej cenią czas, który z nimi spędzamy, a jeśli dodatkowo razem zrobimy coś fajnego (lub my zrobimy dla naszych bliskich coś z czego się ucieszą) to będzie to dla nich najlepszy prezent. 

Na co oszczędzam?


Wraz z podejściem do kupowania, zmieniło się też moje podejście do samego celu oszczędzania. Wcześniej oszczędzałam po to, aby więcej kupować i więcej posiadać. Miałam tyle rzeczy, że kiedy pooddawałam sporo z nich znajomym, sama często nie pamiętam, że dostali to ode mnie. Żadna z tych rzeczy nie sprawiała mi radości, a po całym dniu spędzonym na zakupach byłam zła i zmęczona. 

Teraz oszczędzam na nowe przeżycia, na rozwijanie moich pasji, na piękne chwile, momenty które przecież najbardziej się liczą w naszej codzienności. Oczywiście kupuję od czasu do czasu potrzebne mi rzeczy (które dodatkowo są dla mnie tymi "idealnymi", czyli są przydatne, cieszą oko i umysł), ale nie wszystko co mi się spodoba musi trafić od razu do mojego koszyka. Nauczyłam się doceniać piękno przedmiotów, bez uczucia, że muszą być moje. Zrozumiałam też, jak piękne są chwile, które mogę spędzić w dobrym towarzystwie, w pięknym miejscu, ucząc się czegoś nowego. I z przekonaniem mogę powiedzieć, że są one warte oszczędzonych na nie pieniędzy. 

Minimalizm tylko dla bogatych?


Po pierwsze - minimalizm nie jest chwilową modą, jest to bardziej sposób bycia i myślenia (a więc jeśli ktoś wyrzuca wszystko, aby nakupić od nowa jeszcze więcej, albo wymienić rzeczy na takie w "estetyce minimalistyczniej" - nie jest minimalistą). 

Wyjaśnijmy tą kwestię od razu - minimalizm jest dla wszystkich. Jest to możliwe dlatego, ponieważ każdy postrzega go troszkę inaczej i stosując jego ogólne zasady, może dostosować te idee do swojej rzeczywistości. Minimalizm jest pomocą, którą każdy "używa" w drodze do wyznaczonego sobie celu (np. może być on pomocą w uporządkowaniu swojego domu, dla kogoś innego może być pomocą w rozwijaniu swojego hobby, w znalezieniu czasu dla siebie itd.), dlatego nadaje się dla każdego i jest wspaniałą pomocą, niezależnie od naszego życiowego celu.

Podkreślę to raz jeszcze - minimalizm to nie białe i estetyczne pomieszczenia (jest to minimalizm estetyczny, i nie każdy minimalista musi lubić białe pomieszczenia i nosić czarne ubrania), modne dodatki. Nie potrzeba nie wiadomo jak dużej ilości pieniędzy, aby być minimalistą. Trzeba tylko zmienić do nich podejście. 

Pieniądze nie są najważniejsze. Wiadomo, że są one potrzebne, aby funkcjonować i wiadomo, że nie można z nich zrezygnować, ale nie należy stawiać ich na pierwszym miejscu w swoim życiu i w swoich myślach. Jeśli wciąż będziemy się o nie martwić, to w niczym nam to nie pomoże. Najlepiej po prostu:
- podchodzić do nich realistycznie,
- przeanalizować naszą sytuację,
- rozpisać swoje wydatki,
- wyznaczyć sobie kwotę, którą chcemy wydawać na dany rodzaj zakupów każdego dnia oraz na przestrzeni miesiąca (i nie przekraczać tej kwoty),
- dokładnie planować każde zakupy,
- przemyśleć swoje potrzeby (przed każdym zakupem kilka razy zastanowić się nad tym, czy naprawdę tego potrzebujemy),
- wyznaczyć swoją kwotę, którą chcemy odłożyć i termin naszego celu,
- zmienić złe nawyki zakupowe,
- jednym słowem zrobić cokolwiek, oprócz siedzenia w miejscu i narzekania, że nam się nie układa.

Warto chcieć mniej i żyć prościej, doceniając to, co się ma. Często mając wiele rzeczy nie doceniamy ich, bo nawet nie pamiętamy ile ich mamy, ale mając jedną z pewnością zauważymy jej wartość. 


Czy minimalizm "się opłaca"?


Jeśli pytacie o to mnie, to powiem - zdecydowanie tak! Ale dlaczego? Bo wolę:

  • mieć mniej rzeczy, ale za to o dobrej jakości,

  • mieć kontrolę nad moimi zachciankami i prawdziwymi potrzebami,

  • zwracać uwagę na co przeznaczam cenny czas i ukierunkowywać oszczędzanie na dążenie do mojego celu,

  • wydawać pieniądze na produkty dobrej jakości (zwracając szczególną uwagę na kosmetyki, jedzenie, wygodne meble), bo to właśnie one mają duży wpływ na jakość naszego życia i stanu zdrowia,

  • nie wydawać pieniędzy na niepotrzebne i szybko psujące się rzeczy, 

  • żyć świadomie, bardziej ekologicznie, w otoczeniu przedmiotów ułatwiających mi życie (mających swój konkretny cel użycia, - zawsze należy zadać sobie pytania dotyczące danego przedmiotu i w ten sposób dotrzeć do sedna sprawy np.: Po co mi wazon, jeśli w ogóle nie kupuję ciętych kwiatów? Po co mi toster, jeśli wcale nie jem chleba? Czy mogłabym się obejść bez dobrej jakości szczotki do włosów, skoro mam spore problemy z ich rozczesywaniem? itd.)

  • czuć się wolna od nadmiaru, przymusu posiadania coraz to nowszych rzeczy, "rywalizowania" z innymi o to kto ma lepiej, modniej i więcej,

  • doceniać pracę innych i przedmiot ich pracy (poznając osobiście sprzedającego i historię danego produktu czuję wdzięczność za to, że są tacy wspaniali ludzie, każdy ma inny talent i chce się nim podzielić z innymi),

  • nie robić niczego "na siłę" i wbrew sobie (a więc wiem na co przeznaczam moje pieniądze. Przykład? - Nie ulegam presji otoczenia idąc na film, którego nie lubię i wiem, że nie będę się dobrze bawić, wolę te pieniądze przeznaczyć na rozrywkę, która rzeczywiście będzie dla mnie przyjemnością),

  • zamiast prezentów "kupnych" obdarowywać osobę własnoręcznie stworzonym prezentem (tym samym oszczędzając pieniążki i rozwijając swoją kreatywność, sprawiając radość drugiej osobie, bo wiadomo, że taki prezent, na stworzenie którego ktoś musiał poświęcić swój czas, cieszy bardziej).

Minimalizm daje mi radość i spokój, również w kwestii finansowej. Jeśli zastanawiasz się, czy możesz wykorzystać elementy minimalizmu w drodze do skutecznego oszczędzania, powiem, że śmiało możesz spróbować. Efekty mogą przyjść szybko lub pojawiać troszkę wolniej, stopniowo, w zależności od prędkości wprowadzanych przez Ciebie zmian. 

Minimalizm pozwala dostrzec sprawy z innej perspektywy, zobaczyć piękno i zdobyć więcej czasu na robienie tego, co sprawia nam radość. Zmienia on również podejście do posiadania i pieniędzy, sprawia, że patrzymy na sprawy bardziej "zrównoważonym" okiem. Myślę, że może więc być sporą pomocą, w uporządkowaniu nie tylko naszej przestrzeni domowej, ale też portfela i naszych wydatków (u mnie zdecydowanie zadziałał i całkowicie odmienił moje podejście. A jak będzie u Ciebie? Nie przekonasz się, dopóki nie spróbujesz ;)) . 

2 komentarze:

  1. Polecam też konta oszczędnościowe, zapraszam na http://bankomaniacy.pl/konta-oszczednosciowe/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wpis! Zgadzam się z Tobą praktycznie w każdej kwestii. Nie sztuką jest otaczać się coraz to nowszymi rzeczami i gonić za modą. Ważne aby znaleźć w tym wszystkim złoty środek i cieszyć się z tego, co w danej chwili się posiada. Wiele młodych osób chcąc dorównać swoim "Idolom" decyduje się na raty na dowód. Nie twierdzę, że to coś złego, ale warto zastanowić się czy dana rzecz jest nam rzeczywiście taka potrzebna.

    OdpowiedzUsuń