środa, 15 stycznia 2020

Zwyczajna niezwykłość codzienności


Jeszcze kilka lat temu miałam w zwyczaju myśleć o tym, że „kiedyś to będę szczęśliwa”. Kiedyś...
Jak będę miała wielki, pięknie prezentujący się dom.
Kiedyś, jak będzie mnie stać na te wszystkie rzeczy, które chciałabym mieć.
Kiedyś, jak już odhaczę wszystkie miejsca z listy „do odwiedzenia”.
Kiedyś....
Teraz, uśmiecham się do siebie na wspomnienie myśli i mnie z tamtych chwil. Uśmiecham się, bo wiem, że tamte myśli, to już przeszłość, a ja teraz mam mocno odmienne podejście.

Teraz sądzę, iż szczęście to nie jest cel, a bardziej droga, która prowadzi mnie przez życie. Przede wszystkim przestałam też wiązać poczucie spełnienia z materialnymi przedmiotami i ich posiadaniem. Oczywiście wciąż doceniam praktyczność i urok przedmiotów, które mnie otaczają, jednak wiem, że nie są one w stanie zapewnić mi prawdziwego, głębokiego poczucia szczęścia i spełnienia - to tylko rzeczy, które ułatwiają mi codzienne funkcjonowanie. Przestałam też żyć z ciągłą myślą o „kiedyś”. W zamian za to zaczęłam żyć w zwyczajnie niezwykłej codzienności - pełnej prostych chwil. Każdą z tych chwil zaczęłam brać w obie ręce i mocno doceniać - tak, jakby była moją ostatnią.



Nauczyłam się rozmawiać tak, jakby to była moja ostatnia rozmowa. Być obecną, doceniać bliskość, która została mi dana. Nauczyłam się patrzeć na zwykłą drogę do pracy tak, jakby to była droga na najpiękniejszy szczyt świata, doceniać piękno, które tak łatwo jest pominąć przywykając do codziennej rutyny. Nauczyłam się pić herbatę i zatapiać się w jej smaku, delektować się nią, tak jakby to był najlepszy napar jaki przyszło mi pić. Nauczyłam się zanurzać w zachodach słońca, kochać je tak samo - i te w mieście i te "bardziej wyjątkowe" nad morzem - w końcu każdy z nich jest godny podziwu, jeśli tylko znajdziemy chwilę na to, by przystanąć i chłonąć go całym sercem. Nauczyłam się patrzeć na siebie tak, jakbym spoglądała na najlepszą przyjaciółkę. Mówić do siebie z miłością, dawać sobie dobro i wszystko to, czego potrzebuję tu i teraz.



Teraz już wiem, że zwykłe chwile mają swój urok.
Uwielbiam wschody słońca i spacery w deszczu. Lubię tańczyć do muzyki, która mnie porusza. Codziennie dziękuję porankom za to, że się obudziłam i mam kolejną szansę, na to, by poznawać świat, uczyć się kochać siebie jeszcze mocniej. I lubię to zwykłe bycie, ze świadomością, że staram się, by każdego dnia, być coraz bliżej siebie, widzieć coraz więcej tych prostych cudów, poczuć wdzięczność.


I tak sobie myślę, że lubię tą codzienność, tą zwyczajność życia. Naprawdę. Jestem sobie wdzięczna za to, że teraz potrafię ją docenić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz