Minimalistyczny ślub często jest przedstawiany jako uroczystość z niewielką ilością prostych dekoracji (często w odcieniach bieli i zieleni) i prostym ubiorem młodej pary, a więc nawiązuje przede wszystkim do minimalizmu estetycznego. Ja jednak chciałam dzisiaj opowiedzieć o minimalistycznym ślubie w kontekście minimalizmu, jako filozofii i stylu życia. Sama, szukając przed własnym ślubem podobnych treści w przestrzeniach Internetu, zauważyłam, iż jest ich tutaj stosunkowo niewiele, a więc postanowiłam dołożyć swoją cegiełkę dla inspiracji.
Minimalistyczny ślub, czyli jaki?
Dostosowany do indywidualnych potrzeb
Ślub zaplanowany zgodnie ze swoimi przekonaniami, ideami, pomysłami
"Kiedy ślub?"
Ja osobiście (niestety) podjęłam w przeszłości kilka ważnych życiowych decyzji "zmotywowana" (albo raczej przymuszona) naciskiem otoczenia, czego bardzo żałuję. Wtedy jednak nie umiałam w ogóle zidentyfikować swoich granic, nie byłam wcale asertywna, miałam bardzo niskie poczucie własnej wartości, nie wiedziałam też jakie są moje prawa, potrzeby i priorytety. Z czasem zaczęłam się tego uczyć i w tym momencie na szczęście jestem w stanie odróżnić moje własne potrzeby, od tego, co oczekują lub czego chcą dla mnie inni. Decyzję dotyczącą własnego ślubu podjęłam już w zgodzie ze sobą, z czego bardzo się cieszę.
Trzeba też zaznaczyć, że inne osoby często chcą dla nas dobrze, stąd też czasem pojawiają się tego typu pytania. Każdy człowiek ma inną wizję dobrego, szczęśliwego życia, dla każdej osoby co innego jest ważne i istotne. Często bliskie osoby, chcą dla nas jak najlepiej i wierzą, iż dla nas będzie dobre takie życie, jakie oni sobie dla nas wyobrazili (zgodne z ich priorytetami i celami), że w ten sposób będziemy szczęśliwi (i oni chcą dla nas tego szczęścia). Nie zawsze jednak nasze cele i nasza wizja udanego życia pokrywają się z wyobrażeniami i priorytetami naszych bliskich, co jest całkiem naturalne, ponieważ każdy jest inny. Warto zdawać sobie z tego sprawę oraz znać swoją własną "wizję" spełnionego życia, wiedzieć czego my sami chcemy dla siebie i pamiętać o tym w momencie podejmowania ważnych życiowych decyzji.
Wiem, że czasem ciężko jest działać po swojemu (czy też "postawić się" i powiedzieć "ja myślę inaczej"), ciężko jest znieść poczucie, iż zawodzimy najbliższych i nie spełnimy ich oczekiwań (tu jednak może chodzić też o przepracowanie pewnego schematu działania wykształconego w dzieciństwie np. "nie mogę zawieść innych", czy też pracę nad stawianiem swoich własnych granic i poznaniem swoich priorytetów).
Jeśli jednak chcesz zrobić coś (w tym wypadku wziąć ślub) po swojemu i nie robić sobie za parę lat wyrzutów, iż nie było tak jak tak naprawdę chciałeś/aś, to spróbuj wziąć pod uwagę przede wszystkim swoje potrzeby i preferencje. Zastanów się co jest dla Ciebie ważne (wyobraź sobie w której sytuacji będziesz się lepiej czuć, możesz też stworzyć sobie listę za i przeciw) i zrób tak, jak podpowiada Ci intuicja.
Moje subiektywne odczucia wobec ślubów
Osobiście niezbyt lubię duże wesela - tzn. oczywiście cieszy mnie szczęście bliskich mi osób, które się nimi szczerze ekscytują i jestem szczęśliwa mogąc widzieć ich radość. Mimo wszystko duży ślub zawsze jest dla mnie stresującym przeżyciem - jako osoba wysoko wrażliwa, mająca wiele cech introwertyka, mocno wczuwam się w emocje osób, które biorą ślub - mam wrażenie, że czuję je całą sobą i już w trakcie składania przysięgi jestem strasznie przestymulowana (mam w sobie wiele emocji, czasem "trzęsie mnie" wewnątrz w ciele, po wyjściu z urzędu/kościoła mam często migrenę, często mam wrażenie, jakbym stresowała się za parę młodą). Wiem więc, że sama nie chciałabym być na miejscu panny młodej (na wielkim weselu). Nie lubię być w centrum uwagi - wtedy najchętniej zapadłabym się pod ziemię, nie czuję się komfortowo, gdy wszystkie oczy zwrócone są w moim kierunku. Całe to wydarzenie byłoby dla mnie mocno stresujące i nie czułabym się dobrze, a sądzę, że nie o to tutaj chodzi. Z kolei malutki ślub - dla mnie to jest to.
Myślę, że dodatkowo jestem osobą o dość "otwartych" poglądach i nie postrzegam ślubu jako swego rodzaju "konieczności" (oczywiście jest to jedynie moja własna opinia i rozumiem, że każdy może mieć swoje stanowisko w tym temacie, nie zamierzam prezentować "mojej" opcji jako w jakiś sposób lepszej) do tego, by żyć razem.
Być może gdyby nie kwestie prawne (związane z zawarciem małżeństwa), czułabym mniejszą potrzebę, by się na nie decydować. W moim odczuciu, bycie razem tak po prostu, bez podpisywania oficjalnej umowy, też może być równie dobre - prostu każdego dnia decydujemy się na to, że jesteśmy z drugą osobą i też robimy to jak najbardziej "na poważnie", co także odbieram jako bardzo romantyczne. Mimo wszystko w rezultacie zdecydowałam się na ślub i tego nie żałuję, ponieważ zrobiłam to w zgodzie ze sobą i rzeczywiście tego chciałam.
Od zawsze wiedziałam, że jeśli wezmę kiedyś ślub, to będzie on inny niż większość (ślubów, na których byłam w przeszłości). Na myśl przychodziła mi skromna uroczystość z najbliższymi osobami lub ślub tylko we dwoje (najlepiej na jakiejś egzotycznej wyspie). Razem z moim mężem zawsze mieliśmy dość zbliżone (choć nie identyczne) podejścia do kwestii ślubu - od początku wiedzieliśmy więc, że nie chcemy organizować tradycyjnego wesela i że w zamian wolelibyśmy np. pojechać w egzotyczną podróż poślubną (w ogóle to bardzo polecam przedyskutować takie kwestie dotyczące naszych oczekiwań wobec ślubu już na samym początku związku, to dużo ułatwia 😉).
Jak wyglądał nasz ślub?
Nasze ślubne, "nietypowe" wybory
Jest to nietypowe podejście, przynajmniej w środowisku, w którym się wychowałam (tam raczej każdy bierze ślub po mniej więcej roku, czy dwóch bycia parą). Odkładanie decyzji o ślubie na czas, gdy rzeczywiście obydwoje będziemy tego potrzebować, spotykało się z wieloma przykrymi komentarzami i mocną krytyką. Były również podejmowane próby rozbicia naszego związku, skłócenia nas. Mimo wszystko udało się nam osiągnąć swój cel, dzięki temu, że wiedzieliśmy czego my chcemy i tego się trzymaliśmy.
Dla mnie osobiście naturalnym jest fakt, iż każdy ma możliwość własnego wyboru i każda para może zadecydować po swojemu odnośnie zmiany nazwisk. My zdecydowaliśmy pozostać przy swoich nazwiskach i ich nie zmieniać, co przede wszystkim było podyktowane ułatwieniem jeśli chodzi o brak konieczności wymiany dokumentów.
Przy okazji warto wspomnieć o tym, iż zwyczaj przyjmowania nazwiska męża przez kobietę pochodzi jeszcze z czasów mocno patriarchalnych, kiedy to kobieta zmieniając nazwisko przechodziła spod władzy ojca pod opiekę męża. Z kolei w naszych czasach nie ma (a na pewno nie powinno już być) żadnego przymusu zmiany nazwiska (na nazwisko męża) i jest to nasza własna decyzja - jeśli chcemy zmieniać nazwisko - zróbmy to z przyjemnością, a jeśli nie mamy ochoty tego robić, to nie musimy, warto o tym pamiętać. Dobrze jest dużo wcześniej, na spokojnie przedyskutować kwestie nazwisk z partnerem/partnerką i poznać zdanie drugiej strony, by w rezultacie podjąć wspólną decyzję, która bierze pod uwagę potrzeby, zdanie, opinie każdej ze stron.
Ślub inspirowany ideologią less waste?
Jeśli śledzicie moje treści, to wiecie, że ważnym aspektem codzienności, jest też dla mnie minimalizm i życie bardziej w zgodzie z naturą. Planując ślub brałam więc też pod uwagę kwestie wpływu tej "imprezy" na środowisko.
Przede wszystkim staraliśmy się kupić jak najmniej przedmiotów tylko na tę okazję i w sumie nam się to bardzo dobrze udało - kupiliśmy naprawdę minimalną ilość. Prawie wszystkie rzeczy, które kupiliśmy na potrzeby ślubu będą też z nami jeszcze przez długi, długi czas. Nie były to więc przedmioty kupione "na raz", a praktyczne rzeczy, które długo nam posłużą.
Bardzo chciałam też kupić większość rzeczy z drugiej ręki, niestety się to nie udało (z powodu koronawirusa - ja nabywam rzeczy z drugiej ręki przede wszystkim stacjonarnie i poprzez wymiany, a w internecie ciężko było mi znaleźć tego, czego szukałam).
Starałam się więc kupić rzeczy z lokalnych lub z polskich sklepów, które były wyprodukowane w Polsce (tu też nie ze wszystkim mi się udało). Zakupy ślubne nie były więc w 100% eko, ale były na tyle ekologiczne na ile mi się udało (i nie wyrzucam sobie tego, zrobiłam to, co mogłam).
Poprzez to, iż nie organizowaliśmy wesela, nie wyprodukowaliśmy tych wszystkich odpadów, które by się z nim wiązały, co w sumie bardzo mnie cieszy.
Jeśli zmierzacie organizować wesele, to wartościowe porady w odniesieniu do weselnego less waste znajdziecie w tym filmiku oraz w komentarzach pod nim, dużo inspiracji (w odniesieniu do wykonania własnych, ekologicznych dekoracji) można też znaleźć na Pintereście, wyszukując po haśle "less waste wedding" lub "eco wedding diy".
Różowa sukienka
Poszłam do ślubu w nie w tradycyjnie białej, a w różowej sukience. W typowej śnieżnobiałej bieli nie czuję się dobrze i nie lubię jej nosić, a pudrowy róż do mnie przemówił. Chciałam też mieć sukienkę, której później będę mogła później używać (PS w rezultacie po kilku miesiącach zdecydowałam się jednak sprzedać sukienkę, z zyskiem 😁) i taką też udało mi się znaleźć. Początkowo bardzo chciałam pójść do ślubu w sukience, którą miałam w szafie od 10 lat, jednak październikowy termin ślubu, sprawił, iż typowo letnia sukienka nie miała tutaj miejsca. Następnie próbowałam znaleźć sukienkę z drugiej ręki i przez kilka miesięcy nie ustawałam w poszukiwaniach, ale w rezultacie, w czasach pandemii ciężko było mi znaleźć to, czego szukałam (nie mogłam chodzić po ulubionych second handach) i zdecydowałam się na zakup nowej sukienki (kupiłam ją tutaj, tej konkretnej sukienki nie ma już w sklepie). Co prawda bardzo chciałam też znaleźć sukienkę z ekologicznego materiału (najlepiej eko-bawełny), ale znajdowałam jedynie typowo letnie kreacje, a więc nie pozostało mi nic innego, jak zgodzić się na zakup produktu z bawełny i niewielkiej domieszki poliestru. Sukienka jednak w 100% odpowiada moim potrzebom jeśli chodzi o kolor, fason, wygląd, to jak na mnie leży i o jakość jej wykonania, jest to dokładnie to, czego szukałam (w odniesieniu do wyglądu sukienki). Cieszę się, że przy okazji jest to materiał, który się nie mnie i nie muszę się obawiać, że po kilku godzinach imprezy będę "cała pomięta".
Gdzie szukać sukienki?
Fryzura + makijaż
Nie korzystałam z usług fryzjerki, czy kosmetyczki. Włosy uczesałam sobie sama (jak z resztą na wszystkie poprzednie uroczystości na których byłam, nigdy nie robiłam sobie fryzury na wesele u fryzjera) - najpierw miałam w planach trudniejsze w wykonaniu upięcie, jednak w rezultacie pozostałam przy włosach zaczesanych na jedną stronę i wpięciu w nie grzebienia (był to dobry wybór, bo rano nie musiałam się spinać i stresować układaniem włosów, dodatkowo kilka dni przed ślubem złapał mnie silny ból kręgosłupa, więc nie byłabym w stanie długo trzymać rąk w górze podczas układania włosów). Nałożyłam delikatny, prosty, naturalny makijaż, korzystając z kosmetyków, które już posiadałam. To również była świetna decyzja, w takim zrobionym przez siebie makijażu czułam się naturalnie i wyglądałam jak ja. Mam wrażenie, że mocno pomalowana nie czułabym się sobą, a w moim "zwyczajnym" makijażu czułam się swobodnie, naturalniej i pewnie.
Zakupy ślubne
W rezultacie nie kupowaliśmy na potrzeby ślubu tak wielu nowych rzeczy (jak to zwykle się kupuje). Do urzędu pojechaliśmy po prostu Boltem (więc uniknęliśmy kosztów wynajmowania ślubnego samochodu). Nie zamawialiśmy też fotografa - część "sesji ślubnej" zrobiliśmy sobie sami w mieszkaniu (przy użyciu mojego aparatu, telefonu i statywu), pomocy w zrobieniu zdjęć poza mieszkaniem udzielił nam także świadek. Oczywiście "odpadły" nam wszystkie opłaty i załatwienia związane z organizacją wesela, zapłaciliśmy jedynie za przejazdy i obiad dla czterech osób w restauracji.
Na potrzeby ślubu została zakupiona moja sukienka, buty (które w rezultacie odsprzedam), torebka, kwiaty, szal oraz jedna obrączka. Mąż skorzystał z garnituru, który już posiadał, dokupił jedynie płaszcz, który przyda mu się również na inne wyjścia. Przy okazji kupiliśmy też sobie większy parasol, pod którym możemy komfortowo zmieścić się we dwójkę, myślę, że przyda się nam jeszcze nie raz podczas jesiennych spacerów. Staraliśmy się naprawdę ograniczyć ślubne wydatki tylko do typowo potrzebnych rzeczy i kupować przemyślane przedmioty, które będą służyć jeszcze przez długi czas.
Ceremonia
Podróż poślubna
Mieliśmy wielkie plany dotyczące podróży poślubnej (od zawsze marzyłam o zagranicznej podróży zaraz po samym ślubie) jednak czas pandemiczny zweryfikował tę kwestię😉. Mimo wszystko liczymy mocno na to, że ten wyjazd uda się nam zrealizować w przyszłości ( spoiler z przyszłości - udało się 😁💕) dogodnym i spokojniejszym czasie. Nasza podróż poślubna odbyła się bardzo lokalnie, bo w naszym mieście. Spędziliśmy miło czas w spa i ulubionej restauracji (bo szczęśliwym trafem jeszcze wtedy działała, na jeden dzień przed zamknięciem wszystkich restauracji) - na ten wieczór mieliśmy ją tylko dla siebie, byliśmy jedynymi gośćmi, więc miało to swój wyjątkowy klimat.
Co zrobiłam sama - ślubne DIY
- Bukiet
Na samym początku planowałam wybrać gotowy bukiet, znalazłam w ofercie internetowej kwiaciarni taki, który bardzo mi się podobał, jednak coś mnie zamroczyło i zapomniałam sprawdzić recenzji kwiaciarni na ich stronie na Facebooku - przypomniałam sobie o tym dopiero na dwa dni przed ślubem, gdy przyszło do zamawiania bukietu i okazało się, że opinie klientów na stronie nie są zachęcające, a bukiety w rzeczywistości wyglądają naprawdę średnio (i nadają się do memów - oczekiwania vs rzeczywistość).W rezultacie postanowiłam więc na szybko poradzić sobie sama. Mąż zakupił (dzień przed ślubem) same kwiaty, a ja je ułożyłam i związałam (korzystając ze wstążki, którą posiadałam i kilku szpilek, których na co dzień używam do szycia). Układałam kwiaty inspirując się tym filmikiem, okazało się, że nie jest to wcale trudne zadanie i sprawiło mi dużo przyjemności. Bukiet w moim odczuciu (ale nie jestem florystką) wyglądał bardzo ładnie. W każdym razie satysfakcja z przygotowania swojego własnego bukietu na ślub była dla mnie naprawdę bezcenna.
- FryzuraJak już wcześniej wspomniałam postanowiłam sama uczesać sobie włosy. Moja fryzura była zainspirowana trzema propozycjami z Pinteresta (1, 2, 3), z tym, że nie miałam pofalowanych włosów (pozostawiłam je naturalne, takie, jakie mam). Do prostej fryzury dodałam grzebyk, który zakupiłam tutaj."Przygotowanie włosów" przed ślubem nie zajęło mi wiele czasu. Włosy umyłam dzień wcześniej, ponieważ wiem, że moje włosy wyglądają najlepiej na następny dzień od umycia (wspominam o tym, ponieważ jeśli decydujemy się na zrobienie własnej fryzury ślubnej, warto wziąć taką kwestię pod uwagę), używając kosmetyków, które znam (by nie dostać przypadkiem uczulenia). Rano, w dzień ślubu zwilżyłam włosy hydrolatem i podsuszyłam suszarką (trzymając głowę w dół + susząc na szczotce), wtarłam też w skalp odrobinę mojego pudru do włosów diy i delikatnie utapirowałam, co pozwoliło mi uzyskać efekt większej objętości. Następnie ułożyłam fryzurę, wtarłam w końcówki olejek z pestek śliwki i to wszystko.Czy można iść do ślubu z taką "zwyczajną" fryzurą? Oczywiście, że "można" - sami decydujemy o tym z czym czujemy się dobrze i komfortowo, takie decyzje należą do każdej panny młodej z osobna. Najlepiej wybrać taką fryzurę, która byłaby dla nas wygodna w noszeniu również na co dzień. Warto potestować i spróbować pochodzić sobie w danej fryzurze przez cały dzień, zobaczyć jak będziemy się czuć (czy będziemy się cały czas poprawiać, czy nie będzie nam utrudniać danych ruchów, czy nie będzie nas denerwować).
- Makijaż i pielęgnacja skóry przed ślubem
Na co dzień dbam o regularność w mojej pielęgnacji i tak samo starałam się działać przed ślubem (trzymałam się po prostu mojej rutyny pielęgnacyjnej i korzystałam ze sprawdzonych kosmetyków).Dzień wcześniej postarałam się dobrze wyspać (co się udało:)), pić odpowiednią ilość wody (co staram się robić także na co dzień), nałożyłam ulubioną maseczkę diy z jogurtu naturalnego. Zrobiłam sobie również masaż twarzy korzystając jak zwykle z instrukcji z kanału Azjatycki cukier. Korzystałam tylko i wyłącznie z kosmetyków i technik pielęgnacji, które już znam i stosuję od dawna (moja skóra potrafi mocno zareagować na zmiany w pielęgnacji, więc wolałam tego uniknąć).Jeśli chodzi o makijaż, to zaczęłam ćwiczyć jego wykonanie na miesiąc przed ślubem (od marca przestałam się malować i musiałam na nowo wyrobić sobie rękę, choć przyznam, że nigdy nie byłam jakimś mistrzem makijażu i się na nim nie znam). Makijaż, który wykonałam był bardzo prosty i delikatny, zainspirowany zdjęciami, które również znalazłam na Pintereście (1, 2).
- Paznokcie
Od kilku lat nie maluję paznokci, jednak przed ślubem zdecydowałam się na zakup bezbarwnej odżywki i z niej skorzystałam. Szczerze przyznam, że nie żałuję - fajnie było mieć pomalowane paznokcie na ślubie, choć na co dzień nie potrzebuję tego do szczęścia, więc odżywkę w rezultacie przekażę dalej. Czy konieczne jest malowanie paznokci na ślub? Nie - jeśli tego nie chcesz, jeśli tego nie lubisz - nie zmuszaj się, a jeśli chcesz, to maluj, czerp z tego przyjemność - pamiętaj, to Twój wybór.
- ZdjęciaTo było moje małe marzenie, żeby w dniu ślubu robić samej zdjęcia (tak, wiem, nietypowo, bo większość osób ma dokładnie na odwrót 😉). Podczas zdjęć robionych samowyzwalaczem, nie spinam się i nie stresuję. Czuję się dobrze, komfortowo, naturalnie, po prostu sobą. Dodatkowo lubię robić zdjęcia, więc nie wyobrażałam sobie tego inaczej, możliwe, że kiedyś będę takiej decyzji żałować, ale cóż, na ten moment podjęłam ją w zgodzie ze sobą 💗. Nie chciałam też mieć milionów zdjęć z tego dnia - chciałam mieć mniej, ale starannie wyselekcjonowanych - w końcu, zgodnie z zasadą minimalizmu nie potrzeba milionów przedmiotów, by wywoływać wspomnienia - wystarczy kilka dobrze dobranych, które będą cieszyć bardziej niż wiele rzeczy (których, jeśli jest dużo i tak nie zawsze mamy czas przeglądnąć w całości) - nie ilość, a jakość.I tak właśnie było - zdjęcia zrobione przy pomocy własnego aparatu, obrobione własnoręcznie, bardzo mnie cieszą. Czy mogłyby być ładniejsze, lepiej wykonane - z pewnością. Ale są nieidealne, moje własne, więc mają dla mnie jeszcze większą wartość sentymentalną i znaczenie.
Ślub po swojemu
Jeśli robimy coś inaczej niż większość (nie tylko jeśli chodzi o temat ślubu), to możemy liczyć się z tym, iż nie spotkamy się ze zrozumieniem i akceptacją. Nawet jeśli bardzo byśmy się starali zaspokoić potrzeby wszystkich, to często i tak to nie wychodzi (widać to chociażby na dużych weselach, gdzie nie sposób dogodzić dosłownie każdemu z gości i nawet przy sporych staraniach i tak może pojawić się ktoś, kto narzeka, że "zupa za słona"). Dlatego warto po prostu działać po swojemu, w zgodzie z tym, co podpowiada nam serce - w końcu to przecież nasze własne życie, nie kogoś innego, a przemyślanych decyzji podjętych w zgodzie ze sobą i swoimi wartościami, raczej nie będziemy żałować. Myślę, że ślub to wybór przede wszystkim pary młodej - robimy to dla siebie, a nie dla innych osób.
I do tego właśnie inspiruje nas minimalizm - aby działać w zgodzie z tym, co podpowiada nam serce. W końcu mamy tylko jedno życie i warto przeżyć te najważniejsze (ale także i te codzienne) chwile po prostu po swojemu.
Ciekawa jestem jak wyglądały lub jak chcielibyście by wyglądały Wasze śluby? Co myślicie o ślubie w ujęciu minimalistycznym? Jeśli macie ochotę podzielcie się w komentarzu :).
Wszystkiego najlepszego na wspólnej drodze życia, szczęścia i miłości!
OdpowiedzUsuńDziękujemy bardzo!
UsuńWow, dużo tego. Przede wszystkim gratulacje!! Ja brałam ślub w 2014 roku. Była to uroczystość w kościele protestanckim, ponieważ ja i mąż przeszliśmy na inne wyznanie, część gości była oburzona i już po otrzymaniu zaproszenia powiedzieli że się nie zjawia, że rodziny mamy katolickie i ewentualnie powinniśmy wybrać ślub w Urzędzie Stanu cywilnego,ehh. Gości było ok 40 ale dziś bym tę liczbę zmniejszyła przynajmniej o 10 osób. Sukienkę miałam jak księżniczka, biała bo o takiej zawsze marzyłam, kupiona z drugiej ręki. Fryzurę i makijaż robiłam sama, buty kupione nowe i nigdy nie udało mi się ich sprzedać ponieważ są niskie na 3 cm obcasie a kobiety szukają zazwyczaj wysokich butów.Nasze wesele odbyło się od 11 do 19 i koniec i o zgrozo było bez alkoholu ( był tylko szampan do pierwszego i jedynego toastu) co spotkało się z komentarzami negatywnymi w kuluarach. Mało kto nas rozumiał, że tak właśnie chcemy. Dziś zmieniłabym kilka rzeczy ale to chyba normalne. Zdjęcia robił nam szwagier, była to usługa byłego fotografa za darmo. Samochód nasz osobisty,garnitur męża nowy ale ciągle z niego korzysta, dodatki odsprzedaliśmy. Wszystko się da jeśli się chce, jeśli marzy się o skromnym ślubie, minimalistycznym, takim po swojemu. Nie mam nic przeciwko wielkim weseliskom bo te lubię bardzo ale sama wolałam inaczej. Dziękuję za podzielenie się swoim kawałkiem życia. Pozdrawiam ♥️
OdpowiedzUsuń