wtorek, 1 lutego 2022

Przerwy w tworzeniu, "twórcze odwroty" i odnajdywanie radości z tworzenia


    Czasem, w życiu twórcy przychodzi taki moment, gdy ma się dość. Dość wszystkiego, co do tej pory stworzyliśmy, bo wydaje się powtarzalne i znane. Dość starania się, działania, kreowania...
Do mnie te momenty przychodzą raz na kilka miesięcy. Mam wtedy ochotę rzucić wszystkim w kąt. Pousuwać całkiem social media, zacząć tworzyć sobie tylko do szuflady i nigdy więcej nie wyjść ze swojej "skorupy".

Jestem wtedy w silnych emocjach - budzi się złość, a zarazem smutek i żal. Daję sobie to poczuć, jestem z tymi odczuciami i zastanawiam się, co chcą mi przekazać.

    Ostatnio, chyba po raz pierwszy usłyszałam jeden z ważnych przekazów. Okazało się, że te twórcze odwroty przychodzą do mnie zwykle w momencie, gdy moja potrzeba pełnego odpoczynku nie jest zaspokojona i w zamian za zasłużony relaks, ja sama wciąż coś tworzę - "a, bo jeszcze dokończę jeden tekst na Instagrama", "a jeszcze jakieś zdjęcia mam na myśli, to później poleżę sobie na macie do akupresury".

I niby wszystko jest ok, bo robię coś, co kocham, tworzę, ale... W tym samym czasie zapominam o innej, ważnej potrzebie i spycham ją na dalszy plan. Ale ciało jest mądre - w końcu samo upomni się o swoje (również poprzez emocje) i da znać, że dalej nie idzie - "koniec, nie chcę, nie mogę, zatrzymaj się".
Więc w końcu (słuchając siebie) zwalniam, robię przerwę (dłuższą lub krótszą). A po przerwie radość z tworzenia jest na nowo szczera i ogromna.

    Kolejne, wewnętrzne przesłanie, które zauważyłam, odnosiło się do poczucia sensu tworzenia. Zauważyłam, że przestaje mi się chcieć tworzyć, gdy myślę, że to, co robię i czym się dzielę nikomu nie pomaga i nie ma na nikogo wpływu. Tę tezę udaje mi się jednak szybko obalić - zawsze mogę przecież zerknąć w komentarze, wiadomości - znajdzie się tam sporo osób, które dawały mi znać, że coś co stworzyłam w jakiś sposób im pomogło.
Tak więc wewnętrzny krytyk zostaje w tym przypadku dość szybko uciszony.
Poza tym zdaję sobie też sprawę z tego, że nawet jeśli nikt by nie skorzystał na tym, co tworzę, to jest to warte włożonej pracy. Dlaczego? Bo spróbowałam, bo działałam, nawet jeśli tylko i wyłącznie sama dla siebie i nawet jeśli tylko ja sama czegoś się przy tym nauczyłam, to... Przecież to dużo, bo zmieniło to mnie, moje życie, dało nowe doświadczenia. A kiedyś, w przyszłości nie będę żałować, że nie próbowałam 🙂.

    Jeszcze innym przesłaniem, które usłyszałam (wsłuchując się w przesłania emocji), było: "Gdy w tworzeniu przestaje chodzić o samo dzielenie się od serca, a w zamian skupiam się na idealnym wyniku - w mojej głowie zaczyna dziać się dramat."
Wtedy, gdy mówię sobie, że jestem niewystarczająco dobra, bo powinnam już osiągnąć w mojej twórczości to, czy tamto, gdy porównuję się z innymi, z ich dokonaniami - w zamian za oczekiwaną motywację do działania, dopada mnie smutek. Zauważyłam, że oczekując konkretnych rezultatów, chcę również zaspokajać swoją potrzebę akceptacji. Kiedy jednak rezultaty nie są takie jak oczekiwałam i mnie nie satysfakcjonują, oprócz smutku, budzi się złość oraz takie wewnętrzne "tupanie nogą" - "to ja już nie chcę, nie wyszło, to nara, nie będę więcej próbować."😅
Na szczęście po tym czasie "buntu", gdy upłynie parę dni, czy tygodni, a ja zdołam ochłonąć, przetrawić sprawę, dostrzegam, że tworzenia mi brakuje. I że brakuje mi nie tych konkretnych wyników, a właśnie tego, co jest prawdziwą esencją twórczości - dzielenia się, które wzbogaca moje życie.

    W przeszłości bardzo złościłam się na to, że w moim życiu w ogóle pojawiają się takie przerwy od tworzenia ("Bo przecież prawdziwi twórcy to mają tworzyć zgodnie z grafikiem! Cały czas, bez przerwy!"). Postrzegałam je jako utrudnienie, bo "spada oglądalność, odchodzą obserwujący, algorytm ig niezadowolony"... Teraz jednak widzę te momenty trochę inaczej.
Tak, są czasem bardzo trudne i niekomfortowe, ale dzięki nim mam też szansę spojrzeć na to co tworzę z innej perspektywy.

    Zwykle, gdy robię sobie przerwę, moja głowa odpoczywa, mam wrażenie, że taki "reset" raz na czas jest wręcz niezbędny do mojego zdrowego funkcjonowanie. Przez jakiś czas nie tworzę nic, po prostu zbieram siły. Później, gdy już się zregeneruję, staram się znaleźć odpowiedzi na to, co doprowadziło do eskalacji moich emocji, co sprawiło, że straciłam chęć i przestałam tworzyć, jakie moje potrzeby nie są zaspokajane i jak mogę zaspokoić je w dobry dla mnie sposób? Dzięki tym refleksjom odnajduję całkowicie nowe pomysły. Nie tylko pomysły na lepsze zrozumienie samej siebie, ale i pomysły na to, jak tworzyć bardziej autentycznie i w zgodzie ze sobą.

    I tak sobie pomyślałam, że fajnie by było, gdyby twórcy dzielili się swoimi emocjami związanymi z przerwami w tworzeniu, bo domyślam się, że większość osób miewa takie "kryzysy", ale jakoś niezbyt często się o nich mówi. A skoro ja sama mam wpływ tylko na moje własne decyzje, to postanowiłam zacząć od siebie, podzielić się. I tak właśnie powstał ten wpis.😊

2 komentarze: