Przychodzę dzisiaj do Was z trochę wcześniejszym podsumowaniem, a to dlatego, że udało mi się szybciej uporać z zadaniami Lekkiego wyzwania. Zadania były w większości bardzo przyjemne do zastosowania, dlatego niekiedy wykonywałam po kilka zadań z listy dziennie, nawet dokładając do tego nowe pomysły i.... jestem bardzo zadowolona, że zmotywowałam się do działania i wprowadzenia kilku znaczących zmian.
Co dało mi Lekkie wyzwanie?
- ponownie ustaliłam swoje priorytety - co dziwne, robiłam to już wcześniej, jednak przyglądnięcie się mojej liście i podejście do niej ze świeżym spojrzeniem wiele mi dało. Skupiłam się również na poznawaniu moich zainteresowań, wyznaczaniu kolejnych rzeczy, których chciałabym spróbować w życiu,
- zaczęłam nie tylko stawiać sobie cele, ale też je realizować - wcześniej często zdarzało mi się postępować zgodnie z zasadą "co masz zrobić dziś, zrób jutro", teraz staram się działać w myśl sentencji "zrobię to dzisiaj, znajdę na to czas, bo dzień jeszcze się nie skończył",
- polubiłam chwile, które mogę spędzić sama ze sobą - okazało się, że nie jest to najgorszy czas, jak mi się kiedyś wydawało, przecież to my sami powinniśmy być osobą, którą lubimy ,najbardziej, bo jesteśmy sami ze sobą przez całe życie. Uświadomiłam więc sobie, że jeśli sama siebie nie zaakceptuję tak w 100%, to zawsze będzie mi ze sobą źle. Staram się więc być dla siebie bardziej życzliwa i wyrozumiała, ale też konsekwentna,
- przestałam winić siebie za wiele rzeczy, które tak naprawdę nie zależą ode mnie, a także przestałam winić inne osoby za to co robią, czy robiły. Nie był to prosty proces i trwa on nadal, ale muszę Wam powiedzieć, że przynosi ogromną ulgę,
- stałam się bardziej spokojna - w takim sensie, iż przestałam przejmować się wieloma rzeczami, aż tak bardzo, jak to miało miejsce wcześniej,
- nie wiem, czy to plus czy minus całej akcji, ale jeszcze mocniej polubiłam porządek, w takim sensie, iż bałagan daje mi się mocno we znaki i czuję wewnętrzny przymus posprzątania, tak jakby porządek materialny równał się uporządkowaniu i spokoju w moim umyśle,
- doceniłam prawdziwie bliskie relacje z ludźmi oraz doceniłam osoby, które nie ważne co się stanie, zawsze są gotowe, żeby mi pomóc. Dostrzegłam jak wiele im zawdzięczam i również to, jak wiele ja znaczę dla nich. Spostrzegłam, iż mimo tego, że zajmujemy dużą część w życiu danego człowieka, nie zawsze mu to mówimy i ciężko jest takie uczucia przekazywać, czasem nawet się wstydzimy. Okazało się jednak, że warto mówić bardziej otarcie o swoich uczuciach, szczególnie tak pozytywnych,
- zawsze nie lubiłam oglądania wiadomości w telewizji, czy różnych stronach internetowych, a podczas tego wyzwania, uświadomiłam sobie, że nie był to zły zwyczaj, ponieważ, jeśli dzieje się coś naprawdę ważnego, zawsze się o tym dowiaduję od innej osoby lub z innych mediów społecznościowych, a nie ma co zaśmiecać sobie głowy wszystkimi okropnymi wydarzeniami, które są tam przedstawiane. Oczywiście nie znaczy to, że nie współczuję innym ludziom, z powodu ich przeróżnych życiowych tragedii, wręcz przeciwnie, jestem osobą bardzo wrażliwą i przejmuję się tym zbyt mocno. Uważam jednak, że w życiu jest już wystarczająco wiele problemów, a jeślibym musiała jeszcze godzinę poświęcać na karmienie mojego umysłu tylko negatywnymi informacjami, to nie odbiłoby się dobrze na moim samopoczuciu,
- od zawsze uwielbiam spędzać czas na łonie natury, podziwiać przyrodę i wszystko, co czyni nasz świat tak pięknym. Podczas wyzwania byłam więc w swoim żywiole i czułam się w tym bardzo dobrze, przypomniałam sobie o tym, że zawsze warto spędzić czas na zewnątrz - czy to z maseczce anty-smogowej, czy z parasolem, gdy pada deszcz. Przyroda przemawia do mnie równie mocno, jak piękna muzyka, czy sztuka, choć po głębszym zastanowieniu myślę, że jeszcze mocniej. Natura napawa mnie spokojem, radością i docenianiem dla tego, co już mam,
- sprzątanie w mojej szafie z ubraniami - jak o tym piszę, to uśmiech sam ciśnie mi się na usta, ponieważ w tym temacie , to chyba mogłabym napisać co najmniej esej, jednak na razie postaram się ograniczyć do kilku zdań. Otóż sprzątanie w mojej szafie nie zakończyło się tak całkowicie, proces segregowania i oddawania ciuchów trwa nadal. Szczerze żałuję, że nie liczyłam ile ciuchów było tam, zanim rozpoczęłam ten proces, ponieważ była to ogromna liczba. Teraz mogę powiedzieć, że ciuchów jest o jakieś 70% mniej, a wciąż jest ich, moim zdaniem, za dużo. Wciąż znajduję ciuchy, których wcale nie noszę, takie, do których mam tylko ogromny sentyment i nie jestem w stanie się ich pozbyć. Czuję jednak ogromną ulgę, ponieważ dzięki posiadaniu mniejszej ilości rzeczy po pierwsze - jest mniejszy bałagan, po drugie łatwiej wybrać w co się ubrać, po trzecie wiem co gdzie leży, nie czuję też potrzeby ciągłego uzupełniania miejsca na moich półkach, nie czuję potrzeby kupowania wciąż nowych, nieprzydatnych rzeczy, kupuję ciuchy, które będą komponować się z resztą moich ubrań lub takie, które są mi naprawdę potrzebne, bo na przykład się zużyły,
- joga i medytacja - od bardzo, bardzo dawna już interesowałam się tymi tematami, jednak mój problem leżał w niekonsekwencji - nie mogłam wykształcić w sobie nawyku na dłuższy czas niż około dwa tygodnie. Na razie jednak udaje mi się codziennie rozkładać matę, sama się sobie dziwię, bo potrafię budzić się wcześniej, aby poćwiczyć. Na medytację też znajduję czas codziennie, choćby na te 5 minut, czasem nawet 3 minuty przed samym wyjściem z domu, a wieczorem 20, czy 30 minut medytacji i zasypiam jak dziecko,
- odkładanie na później - o odkładaniu na później nieprzyjemnych rzeczy już wspominałam, jednak chciałam jeszcze dodać coś o odkładaniu rzeczy przyjemnych, ponieważ zwykle mam taki niezbyt dobry zwyczaj (zdaniem większości bardzo dobry), żeby zrobić rzeczy nieprzyjemne (np. nauka, pranie), a później przyjdzie czas na przyjemności i często jest tak, że jak już zrobię to, co nieprzyjemne, to jestem tak zmęczona, że mam już tyko ochotę położyć się do łóżka i spać. Dlatego moim nowym zwyczajem jest nieodkładanie przyjemności na później, tylko wplatanie je pomiędzy czynności nieprzyjemne.
Wydaje mi się, że mogłabym mówić i mówić o tym, jakie korzyści przyniosło w moim życiu, nie tyle wyzwanie (ponieważ ono było już pewnego rodzaju podsumowaniem, tego, co zachodziło w moim umyśle i postępowaniu już od dawna), tylko właściwie zmiana podejścia do życia, do tego co naprawdę ważne i też zmiana podejścia do siebie samej. Myślę, że Lekkie wyzwanie nie jest tak do końca lekkie, ponieważ może i zadania same w sobie nie wymagają od nas wiele wysiłku, jednak zauważyłam, że cała praca, którą już włożyłam w zmianę swojego sposobu myślenia, zajęła w rezultacie dużo więcej czasu.
Bardzo mnie również cieszy fakt, iż Wyzwanie minimalistki, organizowane przez Katarzynę pokrywa się czasowo z Lekkim wyzwaniem, ponieważ trafia do mnie mnóstwo nowych inspiracji (możecie je znaleźć na Instagramie pod #wyzwanieminimalistki) i motywacji do utrzymania moich nowych nawyków oraz zastanowienia się, co jeszcze mogłabym zmienić.
I tak aby jeszcze na koniec podsumować i wyciągnąć taką główną myśl dla Was, z moich rozważań - spróbujcie czegoś nowego, zwolnijcie, znajdźcie czas dla siebie w każdym dniu, spójrzcie na każdy dzień, jako okazję do bycia lepszym dla siebie, a zobaczycie, że właśnie takie drobne zmiany w życiu są najważniejsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz